[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kalni drzemało kilka osób: dwóch brytyjskich szeregowców, opartych na swych workach,
starzec o czerwonym nosie oraz bardzo młoda, bardzo ładna, ba, nawet piękna dziewczyna.
Otworzyła oczy duże, śliczne oczy i spojrzała na mnie. Przez pewien czas nie odwracała
wzroku, a nawet się lekko uśmiechnęła. Jeżeli próbowała mnie kokietować, to trafiła na naj-
gorszą chwilę. Zamknąłem więc oczy, ale gdy je otworzyłem, dziewczyna nadal patrzyła na
mnie i znowu się uśmiechnęła. To mi się nie podobało: uśmiechy po nocy i na dworcu zdra-
dzają damę lekkich obyczajów i to niskiej rangi. Skrzywiłem się więc i zamknąłem oczy. Je-
żeli to rzeczywiście kurwa, to wyjątkowo piękna i nawet nobliwa. Nie było w niej ani krzty
wulgarności. Sprawiała wrażenie panienki z dobrego domu. W innych okolicznościach odpo-
wiedziałbym z radością na jej zaloty. Obok takiej urody nie przechodzi się obojętnie. Nagle
dziewczyna wstała, podeszła i siadła obok mnie.
Dobry wieczór panu powiedziała czystą polszczyzną. Z nieba mi pan spadł.
Moje uszanowanie odparłem z rezerwą. W jakim celu miałbym pani spaść z nieba?
Przyjechałam z Polski i jadę do męża. Słabo znam angielski. Wysadzili mnie na tej stacji
i kazali czekać.
Ucieszyłem się, że nie jest prostytutką. Urodą zapewne przyniesie mężowi radość. Podała
mi kartkę z adresem. Był to obóz zdradzieckiej pary kochanków.
Niech się pani mnie trzyma. Właśnie tam jadę.
Uśmiech pojawił się na jej twarzyczce. Wielkie oczy lśniły gorącym blaskiem. Nic dziw-
nego, że młodo wyszła za mąż: taka uroda długo nie spaceruje sama.
Dawno pani nie widziała męża?
Od powstania. To już dwa lata. Mąż jeszcze nic nie wie.
To bardzo miła niespodzianka. Na pewno bardzo się za panią stęsknił.
Przekonamy się na miejscu.
Ta dziewczyna pojawiła się w ostatniej chwili, by choć w części odwrócić moją uwagę od
trapiącego bólu. Dlatego postanowiłem wypytać ją o wszystko, choć nie należało to do do-
brych manier.
Dlaczego pana interesuje moje życie? zapytała.
Bo jest pani wyjątkowo piękna.
28
Opowiem panu tylko to, co zechcę. Dla zabicia czasu.
Nie mogłem od niej oderwać wzroku. Tak mógłby wyglądać mój ideał kobiety. Jej historia
przypominała nieco moją. Też zgubili się w powstaniu warszawskim, on znalazł się w obozie,
a pózniej pojechał do Włoch, ale widocznie nie posiadał złotej dwudziestodolarówki, by ją
wywiezć z Polski. Dzielna dziewczyna jakimś tam sposobem zdobyła paszport, brytyjską wi-
zę i przypłynęła do Dover statkiem handlowym z Gdyni. Podejrzanie mi pachniał ten komuni-
styczny paszport w czasie, gdy wszyscy wiali na Zachód przez zieloną granicę. Może była
szpiegiem, nasłanym do infiltracji antysowieckich Polaków? Odrzuciłem tę myśl, bo właśnie
szpiegowi nie wystawiono by paszportu, ale przepuszczono przez granicę jako antybolsze-
wickiego uciekiniera.
Uwiodłam wysoko postawionego ubeka powiedziała, jakby czytając w moich myślach.
Podałam się za panienkę, bo ślub wzięliśmy z mężem w ostatnich dniach powstania bez
żadnego papierka. Obiecałam im, że wrócę za miesiąc i zdam im sprawozdanie. Mogą mi
nasypać soli na ogon.
Zlub bez papierka? zdziwiłem się. Zwiadkowie będą musieli złożyć oświadczenia.
Zlub odbył się jak gdyby in articulo mortis. Wszystko się waliło. Myśleliśmy, że z tego
nie wyjdziemy. Zaraz po ceremonii udaliśmy się na stronę, żeby odbyć noc poślubną i tylko
dlatego ocaleliśmy. Pod bombą zginęli i ksiądz, i świadkowie. Zlub nieważny.
Podobno dla Boga ważny.
Mnie raczej interesują ludzie. Jeżeli dojdziemy do porozumienia, to mąż się ze mną
znowu ożeni.
A zależy pani? To była wielka miłość?
Raczej wielki strach. To przystojny chłopak. Był ważny w powstaniu. A ja miałam sie-
demnaście lat. Kiedy ma się siedemnaście lat, to się wychodzi za pierwszego, który się nawi-
nie.
Jaki mężczyzna mógłby się zaprzeć tak pięknej żony? westchnąłem.
Poszedłem do bufetu i przyniosłem herbatę z mlekiem i keks. Podziękowała mi ładnym
uśmiechem.
Pani imię?
Zmiech powiedzieć. Zuzanna.
Dlaczego się upieram przy Marysi? Pcham się w nieprzyjemną awanturę, gdzie moje szan-
se są żadne, chyba że ich oboje zastrzelę.
Przegrany, głupi mąż wydaje ostatnie funty na pogoń za kim? Za osobą, której ani uczu-
ciowo, ani finansowo nie zadowalał, a do tego nie chciał dzieci, a ona, Marysia, aż się paliła
do rodzenia, bo do tego czuła się stworzona.
Czy pani chodziło o męża, czy o ucieczkę z Polski?
Nie jestem pewna. Lubię, jak coś się dzieje. Ten mój niby-mąż to chłopak lekkomyślny
tak jak ja i ten pomysł ze ślubem przyszedł mu w ostatniej chwili, kiedy nam było wszystko
jedno. Może wolał umrzeć żonaty? Pewno się zdziwi, kiedy mnie zobaczy. Jestem tylko
szczegółem z jego historii powstania, wyżywał się w akcji, to była jego miłość, a mnie przy-
tulił w chwili słabości. Ten ślub był zwykłym żartem, takie sobie błazeństwo, dziewczyna
przy boku, dość zgrabna, siedemnastolatka, patrzy na dowódcę jak na boga, dlaczego jej nie
przebić błony dziewiczej, po co ma umierać nietknięta? Gdyby nie ci bolszewicy w Polsce,
nigdy bym tu nie przyjechała. No, ale skoro już się znalazłam w Anglii, postanowiłam go
odwiedzić jako koleżanka z powstania. Ciekawam, jak się zachowa.
A jak pani się zachowa?
Skończyłam już dziewiętnaście lat. Dwa lata to dużo w moim życiu. Nie traktujmy tego
zbyt poważnie.
A może Marysia postąpiła słusznie, rzucając mnie dla porucznika Jabłonowskiego? Prze-
żyłem z nią kilka lat okupacji, w powstaniu zupełnie jej nie hołubiłem, zajęty oddziałem, nie
29
wyróżniałem jej spośród innych, nie wyciągnąłem do niej ręki, mało mnie obchodziła, żad-
nych czułości; w tej potrzebie żadnych żon, jesteśmy wszyscy żołnierzami, dowódca nie mo-
że się czulić do żony, bo to obniża jego autorytet, zresztą wcale nie miałem na to ochoty, Ma-
rysia mi spowszedniała, nie w głowie mi były amory z osobą od paru lat zdobytą, chodziło o
walkę ze strachem, ona to czuła. Nic dziwnego, że teraz wybrała porucznika Jabłonowskiego,
który nie miał od dawna kobiety i gotów był ją pieścić bez końca, szeptać czułe słówka i zro-
bić jej tyle dzieci, ile sobie tylko zażyczy, bo go na to stać. To wszystko moja wina i dobrze
mi tak. Nie, Marysi nie wolno zastrzelić za zdradę, trzeba paść przed nią na kolana i obiecać
poprawę, perspektywę nieustannej troski i miłości, a nawet nieśmiało poprosić ją o dziecko,
co już byłoby oznaką mego zupełnego przeobrażenia. %7łeby mi tylko uwierzyła! Pod wpły-
wem wstrząsu człowiek się przecież zmienia i niech mi tylko da trochę czasu, a objawię się
jej jako całkiem inny człowiek, gotów spełniać wszystkie jej zachcianki. A pieniądze na to
wszystko? Cóż, jestem jeszcze młody, nie straszny mi wysiłek w tak zbożnej sprawie i dojdę
do czegoś, nawet tutaj, w tej zadeszczonej Anglii, której szczerze nie lubię. Albo wyjedziemy
do Kanady lub do Afryki Południowej, gdzie z miejsca otrzymuje się dom i gromadę czarnej
służby.
Niestety, zaraz z tej euforii wpadłem w skrajny pesymizm. Na tutejszym rynku jestem ni-
czym, niewykwalifikowaną siłą roboczą, moja inteligenckość nie warta tu ani grosza, moje
mięśnie nie mogą się równać z bicepsami byle analfabety ze wsi, a w ogóle co znaczę przy
poruczniku Jabłonowskim i jego worku złotych funtów?
Lepiej wsiąść do powrotnego pociągu i przechorować klęskę w baraku. Porucznik Sielecki
nie nadawał się do roli spowiednika, ale swym spokojem mógł ochłodzić moją gorączkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]