[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Myślę, że mogła to być Rachel.
Kat poczuła dreszcz lęku wzdłuż kręgosłupa.
- O jakich dokumentach mowa, Leo?
Wzruszył ramieniem, jak to Francuzi mają w zwyczaju.
- Listy miłosne od hrabiego Fredericka do młodego urzędnika z Ministerstwa Spraw
Zagranicznych. Akt urodzenia dziecka księżniczki Karoliny, które przyszło na świat na
kontynencie przed kilkoma laty. Tego typu rzeczy.
- Co jeszcze?
Przenikliwe szare oczy zabłysły rozbawieniem.
- Chyba nie myślisz, że ci powiem, mon amiel Kat nie uśmiechnęła się.
- Czy jest coś na mnie? Potrząsnął głową.
- Nie. Powinnaś być dość bezpieczna, chyba że zrobisz coś głupiego. Ja wręcz
przeciwnie: może się okazać, że będę musiał dość nagle opuścić Londyn. Jeśli tak będzie,
wyślę ci wiadomość. Wiesz dokąd jechać?
- Tak - wszystko zostało załatwione wcześniej, włącznie z ustaleniem punktu
kontaktowego. Był to leżący na uboczu zajazd, na południe od miasta, w którym miała się z
nim spotkać, gdyby musiał opuścić Anglię.
Kat patrzyła, jak sięga po kapelusz. Kradzież prawdopodobnie cennych dokumentów
stawiała śmierć Rachel w nowym, ponurym świetle.
- Powiedz mi jedną rzecz, Leo. Dlaczego wróciłeś wcześniej z przyjęcia u hrabiego
Edgewortha w zeszły wtorek?
Odwrócił się do niej.
- Dostałem wiadomość, że spotka się ze mną emisariusz z Paryża. Dlaczego pytasz?
- Więc to z nim spotkałeś się w ciągu godziny, gdy zaniedbywałeś gości?
- Tak. Przyjechał wcześniej, niż oczekiwałem. - Leo przekrzywił głowę i zmierzył Kat
oceniającym spojrzeniem. - Znów myślisz, że to ja zabiłem Rachel, hmm?
- Zdaje się, że miałeś powód. Pierrepont nałożył kapelusz.
- Twój wicehrabia też go miał.
- Doprawdy? Jak to możliwe?
Francuz uśmiechnął się.
- Zapytaj go o to.
Gdy Sebastian wychodził z  Róży i Korony w stronę Covent Garden, drogę zastąpił
mu obdarty chłopiec w wieku około ośmiu lat. W ręku trzymał wiadomość od Paula Gibsona.
 Jeżeli możesz, spotkaj się ze mną - nabazgrał pospiesznie Irlandczyk. - Będę do
południa w przytułku dla ubogich przy Chalks Street.
Sebastian rzucił chłopcu pensa, wahał się przez chwilę, i w końcu skierował kroki w
stronę East Endu. Przytułek mieścił się w poczerniałych od sadzy starych kamiennych
budynkach byłego opactwa franciszkanów na obrzeżach Spitalfields, niedaleko Shepherd's
Place. Prowadzony był przez prywatne stowarzyszenie dobroczynne jako humanitarna
alternatywa dla publicznych przytułków i domów dla ubogich, zapewniając biedakom z
dzielnicy ubrania, żywność, a w miarę możności - także schronienie. Paula Gibsona można
było tam często spotkać o najdziwniejszych porach przy bandażowaniu ran robotników,
badaniu dzieci, które nie rozwijały się, tak jak powinny, czy rozdawaniu zabezpieczeń
rosnącej populacji okolicznych prostytutek.
- Z każdym rokiem młodsze - westchnął Gibson, prowadząc Sebastiana do małej
nieogrzewanej alkowy oddanej mu do użytkowania przez władze przytułku. - Nie sądzę, by
choć jedna z dzisiejszych miała szesnaście lat.
Sebastian patrzył przez zakurzone, oprawione w ołów okno, jak ostatnia z pacjentek
doktora przebiega na drugą stronę ulicy. Wyglądała najwyżej na dwanaście lat.
- W tym zawodzie nie ma co liczyć na długie życie.
- Niestety, nie - odpowiedział Gibson. Na szczęście tego ranka jego oczy były czyste i
błyszczące. - Pomyślałem, że tutejsze filles de joie mogą być cennym zródłem informacji
odnośnie dżentelmenów o pewnych paskudnych upodobaniach, ale, póki co, niczego się nie
dowiedziałem - Gibson wytarł ręce i zamknął szafkę, w której trzymał skromne zapasy
lekarstw. - Jest jednak coś, o czym powinieneś wiedzieć. Po zakończeniu autopsji Rachel
miałem dziwne dręczące uczucie, że coś uszło mojej uwagi. Bardzo długo nie mogłem dociec,
co to było, ale wczoraj wieczorem, w czasie wykładu o mięśniach u Zwiętego Tomasza,
wreszcie mnie oświeciło.
Sebastian odwrócił się od okna, szukając spojrzeniem twarzy przyjaciela. - Co
takiego?
- Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zauważyłem obmywając ciało Rachel York, była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •