[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ta z obliczem sowy?
Przystąpili do grupy, lord szybko, Sternau cokolwiek wolniej.
A, milord! zawołał Kortejo Bardzo się cieszę, \e pana spotkałem.
Chciał mówić o interesach, o hacjendzie del Erina. Lord odprawił go krótko, mówiąc, \e
podczas zabawy nie lubi rozmawiać na tak prozaiczne tematy. Zresztą w tej sprawie dowie się
niebawem czegoś pewnego. Tutaj zdradził się niepotrzebnie i niedyplomatycznie, oznajmiając
Kortejowi, \e Sternau niebawem udaje się do hacjendy.
A teraz przedstawię państwu mojego przyjaciela.
Wskazał rękaw tył, gdzie stał Sternau. Kortejo i Józefa obrócili się w tę stronę. Kortejo się
dwa kroki, na twarzy malowało się zdziwienie.
Ksią\ę Olsunna! zawołał Ach, ale\ to niemo\liwe. Ale co za podobieństwo,
uderzające dodał po chwili.
Pan się myli. Ten pan, to doktor Sternau.
Doktor Sternau? zapytał Kortejo, rzuciwszy badawcze spojrzenie na Niemca. Potem
przybrał na siebie maskę grzeczności i rzekł: Wielki to dla mnie zaszczyt poznać pana, panie
Sternau. Jak mi mówiono, pochodzi pan z Niemiec?
Tak.
Lubię Niemców. Pozwoli pan, \e przedstawię mu córkę moją, Józefę!
Ukłonili się wzajemnie. Potem wszyscy troje udali się w stronę ławki. Sternau przeczuwał,
i\ teraz zaczną go egzaminować.
Oboje Kortejowie zaprosili lekarza do siebie w gościnę. Jeśliby zaś pozwolił, mówili, to
odwiedzą go nawet w domu. Nie sądził, \e będą na tyle bezczelni, by przestąpić próg domu, w
którym ich z taką niechęcią traktowano.
Ten sam, ten sam! mruczał Kortejo po skończonej rozmowie Przyglądnęłaś mu się
uwa\nie? To przeciwnik, którego nie wolno nam lekcewa\yć.
Popatrzyła na swego ojca pogardliwie i odpowiedziała: Którego nie ma co lekcewa\yć?
Dziwnie mówisz. Powiadam ci, to jest przeciwnik, który przerasta stu innych, czy jednak
sprosta jednej kobiecie, to się dopiero poka\e. Co za postać, czoło, oko! Teraz pojmuję Ró\ę.
Jak spokojnie mówił. Jednak zna nas i wie o wszystkim. We wrogim zamiarze przybył do
Meksyku. Musi zginąć! śal mi go, ale inaczej nie mo\e być. Jest naszym wrogiem!
Ju\ następnego dnia przed południem odwiedzili Sternaua. Przebacz pan, \e odwiedzamy
go tak z marszu. Józefa tęskni bardzo za Europą. Nie mamy długi czas wiadomości stamtąd,
dlatego chcielibyśmy z panem pogawędzić.
Sternau zapanował nad swoim gniewem i przywitał ich z mo\liwą grzecznością. I znowu
egzamin! Czy był w Vera Cruz, a kiedy, a jak? A gdzie poznał miss Amy? Jak wyglądało \ycie
towarzyskie w Rodrigandzie? A jak się nazywał porucznik, który tam przebywał? Czy długo
tam był? Czy wrócił ponownie do Francji?
Ale Sternau nie dał się złowić w nieprzyjacielskie sieci.
Niedługo potem wszedł Helmer. Sternau przeprosił gości, mówiąc, i\ musi się nagle oddalić,
w bardzo wa\nej sprawie. Udał się prosto do lorda i wyjednał u niego zaproszenie
poczciwych gości na śniadanie. Miał w tym bowiem własny cel.
Siedzieli w jadalni i spo\ywali meksykańskie delikatesy. Po jakimś czasie wszedł
niepostrze\enie Mariano. Kortejo siedział z boku, w mgnieniu oka podskoczył z krzesła.
Hrabia Emanuel! zawołał.
Zbladł straszliwie, wytrzeszczył oczy. Józefa wstała równie\ i wpatrzyła się w młodzieńca.
W pałacu Rodrigandów znajdował się obraz hrabiego Emanuela z lat młodości. Podobieństwo
było tak uderzające, \e nawet Józefa się przestraszyła.
Myli się pan rzekł Sternau. To nie hrabia Emanuel de Rodriganda tylko porucznik
de Lautreville, o którego mnie wczoraj pytaliście państwo.
Pan, zdaje mi się, bardzo często zamieniasz osoby młodsze na starsze. Wczoraj pan
Sternau był księciem Olsunną, dzisiaj młody porucznik, hrabią Emanuelem. To rzeczywiście
dziwne! rzekł lord.
Proszę mi darować, ale to podobieństwo, tak mnie zdziwiło, \e zapomniałem nawet o
ró\nicy lat!
Podczas dalszej rozmowy zrenice Józefy spoczywały na Mariano i Amy. Ta bystra
dziewczyna poznała uczucie, jakie te dwie osoby łączyło. I to niespodziane ścisnęło ją za serce.
Ile\ to razy stała przed obrazem hrabiego Emanuela. Uwa\ała go najwspanialszego
mę\czyznę. Marzyła o szczęściu, którego by mogła doznać, gdyby ją pokochał. A teraz
siedziała przed odbiciem tego obrazu. Prawie krzyknęła z radości, zobaczywszy wcielony
obraz marzeń swoich. W tej chwili poznała ró\nicę, jaka zachodziła między Alfonso a Mariano.
Dla Alfonsa była w tej chwili obojętną. Poznała istnienie miłości, która przychodzi w jednej
chwili i natychmiast zwycię\a. Pochłaniała niejako rysy Mariana i z ogromną niechęcią musiała
oderwać oczy od jego wizerunku.
Pojechała z ojcem do domu.
No, a teraz wiesz, na czym stoimy? zapytał Kortejo.
Proszę? zapytała w zamyśleniu.
Ten porucznik, to prawdziwy hrabia Alfonso.
Przytaknęła głową.
Sternau go ocalił!
Zdaje się!
Ale jak i gdzie? Co mogło się stać z Landolą i jego statkiem?
Nie wiem.
Spostrzegł dziwną zmianę w córce i w ogromnym gniewie zawołał:
Jak się zblamowałem! I wczoraj i dzisiaj. Ta podwójna zamiana! Ale i podobieństwo jest
ogromne! Wiesz kim jest Sternau? Synem guwernantki i nauczyciela!
No, i co dalej? zapytała jakby nieprzytomna.
Co dalej? krzyknął rozdra\niony. Co z tobą dziewczyno? Zgubiłaś swoje myśli,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]