[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gwałtownie oderwała głowę od poduszki. Ale za chwilę wszystko
ucichło i słychać było tylko szum wiatru. Pchnięta nagłym impulsem,
Jacinta wstała z łó\ka, by dokładniej zasunąć zasłony.
Przy okazji zerknęła na zewnątrz i zobaczyła promień światła,
padający na werandę. Pochodził z okna pokoju Paula.
Daj spokój, to nic nie znaczy, perswadowała sobie, zaciskając
powieki. Mo\e Paul, tak samo jak ona, miewa trudności z zaśnięciem.
Ale z drugiej strony... kto wie, mo\e ma romans z Meriam ju\ od dawna,
od czasu kiedy wytwórnia zaczęła kręcić filmy w Nowej Zelandii.
A co w takim razie z aktorką, którą Gerard pokazał jej w Ponsonby?
Nie twoja sprawa, pomyślała, odsuwając się od okna. Wróciła do
łó\ka i zasnęła kamiennym snem.
Obudziła się pózno. W domu panowała cisza. Paul i jego goście
odjechali. Firma organizująca przyjęcie sprawnie posprzątała wszystko
jeszcze w nocy i jedynym śladem, jaki pozostał, był z lekka zdeptany
trawnik.
Po raz pierwszy Jacinta zaczęła się zastanawiać, jak zamo\ny jest
Paul. Firma wykonująca usługi na takim poziomie musiała być bardzo
droga. Jak widać, nie musiał się liczyć z kosztami. Urodził się w bogatej
rodzinie, podczas gdy ona wyrastała w niedostatku. A jednak mieli ze
sobą wiele wspólnego. Podziały społeczne praktycznie nie istniały w
Nowej Zelandii...
Cholera, dosyć! ofuknęła się ze złością. Powinna wreszcie skończyć
z ciągłymi rozmyślaniami na jego temat, które zdominowały wszystkie
inne sprawy.
Nie mieli ze sobą nic wspólnego. Przecie\ jasno dał jej to do
zrozumienia wczorajszego wieczoru.
Na śniadanie zjadła tosty i owoce, potem poszła na długi spacer, a po
powrocie zatopiła się w lekturze ksią\ki o sztuce pisania, którą dostała
od Paula. Ale tak naprawdę zabijała czas, czekając.
Lektura zaczęła ją wciągać. Przeczytała kilka razy pewne fragmenty i
zamyśliła się głęboko, wpatrzona w rozjaśniony słońcem krajobraz.
Wreszcie zaczęły przychodzić pomysły, zrazu niewyrazne, a potem coraz
bardziej konkretne. Nagle zerwała się i zasiadła przy komputerze.
Tak! Tak będzie dobrze. Po paru godzinach gorączkowego pisania
mogła to sobie wreszcie powiedzieć. Mrugając zmęczonymi oczami,
zapisała tekst w komputerze i dla pewności nagrała go na dyskietkę. Z
poczuciem dobrze spełnionego obowiązku przeciągnęła się, wstała i
ruszyła do kuchni, \eby coś przekąsić. Potem, ze szklanką świe\o
wyciśniętego soku z cytrusów, usiadła na le\aku. Chwila radosnego
podniecenia minęła szybko i znów wrócił znany, dławiący ucisk w
gardle. To czekanie bez cienia nadziei stało się naprawdę nie do
zniesienia.
Była wściekła na siebie i na cały świat za to, \e zakochała się tak
beznadziejnie w człowieku, który nie był jej przeznaczony. W następnej
chwili skwitowała swoją kolejną chwilę słabości uśmiechem pełnym
politowania.
Jak to miło zobaczyć piękną kobietę, która uśmiecha się sama do
siebie! Głos Paula był rzeczowy, pełen zainteresowania. O czym tak
myślisz, Jacinto?
Myślę, \e masz bardzo wiktoriański styl odparowała, obserwując
spod oka, jak słońce oświetla jego kształtną głowę, uwydatniając twarde,
męskie rysy.
To znaczy, \e jestem sentymentalny?
Znów się uśmiechnęła.
Ludzie z lej epoki byli sentymentalni.
Dobrze, niech ci będzie zgodził się, przypatrując się Jacincie spod
przymru\onych powiek, jakby chciał nało\yć inny obraz na jej postać.
Teraz. rozumiem, co miał wczoraj na myśli Laurence. Masz twarz, którą
uwielbiali malować prerafaelici.
Zastanawiała się. jak ma przyjąć ten wyrafinowany komplement,
niemal namacalnie czując wzrok Paula na swoich ustach.
Niezwykle mi pochlebiasz przyznała uprzejmie. Na moment
zapadła pełna napięcia cisza. Dawno wróciłeś?
Pięć minut temu. Odwiozłem ich na lotnisko. A ty, co porabiałaś?
Pisałam odparła nie bez dumy. I muszę ci jeszcze raz
podziękować, bo twoja ksią\ka dała mi nowy impuls. Przeczytałam kilka
rozdziałów na temat tego, co nale\y robić, a czego unikać, i nagle
zrozumiałam, gdzie tkwi mój błąd.
Cieszę się. Paul pochyli! się nad klombem i zerwał ró\ę, starannie
obrywając kolce. Ma taki sam pąsowy odcień jak twoje włosy
powiedział, zatykając jej kwiat za ucho.
Pod dotknięciem jego palców dreszcz przebiegł jej po skórze. Paul
odszedł krok do tyłu, aby przyjrzeć się swojemu dziełu.
To ten odcień uznał z satysfakcją. Więc zrobiłaś postępy w
pisaniu?
Tak, nareszcie. Wiesz dodała w nagłym przypływie szczerości
próbowałam rozwijać intrygę, którą wymyśliłam z mamą, ale to mnie
przerosło. Kiedy przeczytałam po paru dniach to, co napisałam do tej
pory, byłam bardzo niezadowolona. Narracja była rozwlekła i nudna.
Tymczasem w podręczniku, który mi podarowałeś, radzą, \e jeśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]