[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedział mi, \e to wspaniała kobieta, i chyba miał rację.
Doskonale opiekuje się te\ córką Christophera. Właściwie nie
widziałem \adnego z moich braci od ponad roku.
- A twój ojciec?
- Nie widziałem go od czasu, kiedy opuściłem Anglię,
zaraz po moich dwudziestych pierwszych urodzinach.
- To ponad dziesięć lat! - wykrzyknęła zaskoczona.
- Nie patrz na mnie w ten sposób - powiedział ura\ony. -
Ten człowiek przez całe \ycie mnie ignorował. Dlaczego teraz
miałbym udawać kochającego syna? Poza tym, gdyby zale\ało
mu na zobaczeniu mnie, nic nie stoi na przeszkodzie, \eby
mnie odwiedził. Ma więcej pieniędzy ni\ pomysłów, co z nimi
zrobić, a na zdrowie te\ nie mo\e narzekać.
Mimo pozorów, jakie stwarzał, Abby wyczuła, \e Matt
cierpi.
- Czasami duma nie pozwala nam mówić o tym, co
naprawdÄ™ czujemy.
- A co to ma do rzeczy? - warknÄ…Å‚.
- Chciałam jedynie powiedzieć, \e ojciec mo\e pragnąć
wyznać ci, \e cię kocha i \e jest z ciebie dumny... ale nie wie
jak.
Matt znowu uniósł się gniewem, ale równie szybko wyraz
jego twarzy złagodniał na widok jej dłoni spoczywającej na
jego ręce.
- Chciałbym tak myśleć, ale trudno w to uwierzyć po tylu
latach... - jego głos załamał się nagle. - Pamiętam ją.
- TwojÄ… matkÄ™? PrzytaknÄ…Å‚.
- Byłem bardzo mały, ale pamiętam, \e była piękna i
delikatna. Jej twarz jaśniała, kiedy brała mnie na ręce.
Wydawała się jego przeciwieństwem. Była czuła, lubiła się
bawić.
Limuzyna skrÄ™ciÅ‚a z Broadwayu w PięćdziesiÄ…tÄ… ÓsmÄ….
Abby \ałowała, \e nie mają całego wieczoru na rozmowę.
Czuła się tak bliska przełamania barier i zrozumienia, kim był
ten człowiek kryjący się pod maską doskonałego
przedsiębiorcy.
Nasunęło się jej pytanie, nad którym musiał często
rozmyślać Matt: je\eli lady Smythe tak bardzo kochała swoje
dzieci, dlaczego je zostawiła? Musiał dostrzec to pytanie w jej
oczach.
- Jak najdłu\ej chciałem wierzyć, \e wyjechała na
wakacje. Po prostu zapomniała nam powiedzieć, \e jedzie do
Cannes czy Biarritz. Ale miesiące przerodziły się w lata, a mój
ojciec nigdy nie wymawiał jej imienia ani nie wytłumaczył
nam, co się z nią stało.
- Tak mi przykro, Matt - szepnęła ze łzami w oczach.
Trudno jej było wyobrazić sobie głębię jego bólu.
- Zdecydowałem, \e gdy tylko będę wystarczająco
dorosły, wyjadę z Anglii i nigdy tam nie wrócę. Teraz jestem
spokojny. Mam zajęcie. Ja... - przerwał i utkwił wzrok w
oknie. Widziała, \e zmaga się z uczuciami.
- Czy nigdy nie próbowałeś jej odnalezć?
Pokręcił głową. Nie był w stanie mówić. Chciał poprosić
ją, \eby zamilkła. Nie chciał mówić o najczarniejszej części
swojego \ycia. Ale nawet tego nie był w stanie wykrztusić.
Przez lata szukał sposobu na zagłuszenie bólu, ale \aden
wspaniały kontrakt czy jakikolwiek dotychczasowy związek
nie były w stanie tego dokonać.
Abby siedziała przy nim. Jej ciepło wypełniało samochód,
a dotyk jej palców łagodził cierpienie. Przeszłość nie znikła,
ale stała się nieco łatwiejsza do zniesienia.
Matt wyczuł, \e przysuwa się do Abby, choć nie robił tego
świadomie. Odległość między nimi zmniejszała się.
- Nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego ludzie
odchodzą - szepnęła - ale tak jest. Nawet gdy nas kochają albo
my w to wierzymy... i tak odchodzÄ….
Zmarszczył brwi. Co chciała przez to powiedzieć? śe ją
te\ ktoś porzucił? Z pewnością nie rodzice. Przecie\ mieszkali
gdzieÅ› w pobli\u Chicago. Pewnie jakiÅ› mÄ™\czyzna. KtoÅ›, na
kim jej zale\ało i kto głęboko ją zranił.
Ich usta się zetknęły. Poczuł płynący w \yłach ogień.
Zapomniał o kierowcy, spotkaniach i zyskach. Wszystko to
przestało istnieć. Przyciągnął Abby do siebie. Przylgnęła do
niego i oddała pocałunek. Smakowała jak miód zmieszany ze
łzami - zarazem słodko i słono. Wsunął rękę w jej włosy i
odchylił głowę, by pocałować jej szyję. Jęknęła.
- Chciałbym... chciałbym... - zdą\ył powiedzieć między
pocałunkami.
- Co? - zamruczała.
- Czy mo\emy odwołać to spotkanie z... nawet nie mogę
sobie przypomnieć jego nazwiska - zaśmiał się bezradnie.
- Za pózno.
Za pózno na wiele rzeczy - pomyślała. Na przykład na
opanowanie tych uczuć.
Pocałował ją jeszcze raz, drugi, trzeci, głaskał jej dłonie i
szyjÄ™.
- Wieczorem, kiedy ze wszystkim skończymy, będziemy
to kontynuować.
Zaczęła otwierać usta, nie by zaprotestować, ale by
zapytać, czy jest pewien tej decyzji, bo ona nie była pewna
niczego, jednak nie zdą\yła wymówić słowa przed kolejnym
pocałunkiem.
- Nigdy nikogo nie potrzebowałem - powiedział
uroczystym tonem. - Mo\esz to zrozumieć, Abby? Nigdy. Ale
teraz potrzebujÄ™ ciebie, je\eli siÄ™ na to zgodzisz. ObiecujÄ™, \e
to nic nie zmieni w sprawach słu\bowych. Nie martw się,
wszystkim siÄ™ zajmÄ™.
- Nie martwię się - powiedziała, po czym to ona
pocałowała go w usta. - Ja te\ cię potrzebuję.
Abby myślała, \e spotkanie nigdy się nie skończy. Pani
wicedyrektor du\ej francuskiej winnicy lubiła długie kolacje i
chciała poznać ka\dy szczegół interesów Matta. Nie mo\na
było w \aden sposób od niej uciec.
W drodze powrotnej Matt i Abby usiedli z dala od siebie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •