[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pośladków ma odparzoną, otartą i podrażnioną od nieustannego obijania się w siodle.
Obawiała się, że dopiero kilka tygodni odpoczynku oraz maści i masaże przywrócą piękno jej
ciału, lecz uroda była w tej chwili jej najmniejszym zmartwieniem. Obecną chwilę poprzedziły
długie i starannie planowane intrygi, a w nadchodzących godzinach należało spodziewać się
decydujących rozstrzygnięć.
Był to najdelikatniejszy moment całego planu. Jej ciało tęskniło za odpoczynkiem, lecz
wiedziała, że nie ma na to czasu. Musiała porozumieć się z Khondemirem. Stan jego wojsk i
postępy czarodziejskich obrzędów były decydującym czynnikiem, od którego zależał plan
postępowania w ciągu najbliższych kilku godzin.
Jej ambicja była wygórowana, lecz prosta. Chciała rządzić światem. Mogła to czynić przez
Bartatuę i Khondemira. Ushikagan miał wszystko, czego spodziewała się znalezć w mężczyznie:
śmiałość zdobywcy, pragnienie władania światem, dar rządzenia i siłę woli, dzięki której mógł
to osiągnąć. Do tego miał za sobą niedoścignionych konnych łuczników z hyrkańskich stepów.
Natomiast Lakhme władała jego sercem i umysłem.
%7łycie nauczyło ją jednak, że władza nad mężczyznami słabnie wraz z utratą krasy.
Potrzebowała więc sprzymierzeńca, przy którego pomocy mogła uwiecznić swe panowanie
nad ushikaganem. Tym sprzymierzeńcem okazał się Khondemir. Czarnoksiężnik chciał za
pomocą czarów zdobyć pełną władzę nad Bartatuą, lecz to Lakhme rozkazywała
czarnoksiężnikowi, równie beznadziejnie w niej zakochanemu jak ushikagan. Zamierzała
trzymać się blisko czarnoksiężnika do czasu zgłębienia jego tajemnic, a potem sama przejąć
władzę. Ponieważ obaj byliby praktycznie jej niewolnikami, zamierzała rządzić światem
poprzez nich. Nie musiałaby wówczas polegać na swojej urodzie, która zawsze była dla niej
tylko narzędziem. Piękno było czymś ulotnym, istotnym tylko dla głupich, słabych mężczyzn.
Najważniejsza była władza, a tej zamierzała posiąść jak najwięcej.
Kiedy rozbito namiot i wstawiono do niego łóżko, Vendhianka weszła do środka, by coś zjeść
i przygotować się do nocnej wyprawy. Jej cel znalazł się w zasięgu ręki, musiała jedynie dołożyć
jeszcze trochę starań. Była zbyt doświadczonym graczem, by postawić wszystko na jeden rzut
kości. Gdyby czarnoksiężnik poniósł klęskę, utrzymałaby pozycję nałożnicy ushikagana. Bez
wątpienia wkrótce znalazłby się kolejny mag, który objawiłby jej tajemnicę zniewolenia duszy
Bartatui. Do tego czasu nadal cieszyłaby się łaskami kobiety największego zdobywcy epoki i
biada młodszym i piękniejszym, które pojawiłyby się na horyzoncie.
W namiocie czuć było duszący letni żar. Lakhme szybko zrzuciła pikowane spodnie, które
włożyła pod skrywające całe jej ciało czarne szaty. Podściółka pomogła nieco ochronić jej
delikatną skórę, lecz pogarszała wpływ upału. Zazdrościła mężczyznom. Wielu z nich jezdziło
konno, odzianych tylko w wysokie buty i przepaski na biodrach. Zawołała, by przyniesiono jej
wodę. Wojownicy wrócili zaraz z napełnionymi w pobliskim zródle bukłakami i rozpinaną na
podpórkach skórzaną wanną. Woda była letnia, lecz i tak przyniosła cudowną ulgę jej otartej
skórze. Mocząc się w wannie Lakhme obmyślała, co zrobi w nocy: po pierwsze, wypyta
Bartatuę, jaką taktykę zamierza zastosować podczas szturmu na Gród Kurhanów. Potem po
zapadnięciu ciemności wymknie się do obozu Turańczyków na spotkanie z Khondemirem.
Trudno było snuć dalej sięgające plany, ponieważ wszystko zależało do tego, co powie
Khondemir.
Skończywszy kąpiel, wytarła się i włożyła jedwabną przepaskę biodrową. Nie fatygowała się
zakładaniem biżuterii; nie chciała wydawać zbędnych odgłosów, idąc na nocne spotkanie w
Grodzie Kurhanów. Za przepaskę zatknęła niewielki sztylet w cienkiej spiżowej pochwie.
Sztylet nie miał ostrza, tylko szpic tak wyszlifowany, że można nim było przebić kolczugę. Jego
koniuszek umoczono w jadzie khitajskiego węża morskiego. By go wypróbować, ukłuła nim
kiedyś wielbłąda. Zwierzę padło po chwili. Lakhme wykosztowała się na parę sztuk podobnej
broni, by zrównoważyć swoją fizyczną słabość.
Dokonawszy przeglądu hord i przedstawiwszy plan bitwy na następny dzień, Bartatua
pojechał do namiotu ukochanej nałożnicy. Lakhme rozstawiła przed nim misy zjedzeniem:
twardymi placuszkami i suszonymi owocami.
%7łałuję, panie, że nie mogłam przygotować nic więcej powiedziała. Nie jest to
pożywienie odpowiednie dla ushikagana, przyszłego władcy świata.
Bartatua zasiadł przed Vendhianką, podziwiając jej nieziemskie piękno.
Nieważne. Zjadłem już trochę kaszy z moimi ludzmi. Teraz bardziej niż kiedykolwiek muszę
pokazać, że jestem z nimi, że nie korzystam z przywilejów, gdy czeka nas walka. Przyszło mi to
bez trudu. Kiedy tworzyłem z plemion tego ludu jedną pięść, z którą musi się liczyć świat, wiele
dni spędziłem w ogóle bez jedzenia. Step to okrutny i nie przebaczający władca, a ci, którzy nie
potrafią tego pojąć, żyją krótko. Dopiero po podbojach spożyjemy owoce pracy innych.
Z pewnością czeka was jutro ciężka walka stwierdziła Lakhme. Jakie szansę ma tak
niewielka grupka wrogów przeciw najwspanialszym wojownikom świata?
W zwykłych warunkach nie miałaby żadnych powiedział ushikagan.
Naszpikowalibyśmy ich strzałami, lecz tu nie pozwalają nam na to pradawne prawa. Musimy
zostawić konie oraz łuki i walczyć pieszo. Wielu moich ludzi nie ma nawet tarcz, a szabla była
dla nich narzędziem do zabijania uciekających przeciwników, by zaoszczędzić strzał. Zawsze
używaliśmy lekkich zbrój, a wiele plemion gardzi nawet nimi. Ciężką jazdę sogariańczyków
chronią kolczugi, zbroje łuskowe i zwykłe. Turańczycy również wyglądają na niezle
opancerzonych. Bartatua potrząsnął głową. I tak zwyciężymy. Nie może być inaczej,
ponieważ mamy liczebną przewagę i mścimy honor przodków. Ale jakim kosztem! zamyślił
się. Nasza siła polega na ruchliwości i łuczniczym kunszcie. W tej potyczce, bo trudno
nazywać ją bitwą, stracimy wielu doskonałych łuczników, o wiele więcej niż gotów bym był
poświęcić w znacznie większej kampanii. I nie zdobędziemy ani piędzi ziemi! To
marnotrawstwo i głupota, a wszystko przez tego podłego nekromantę!
Cóż, musisz zachować stanowczość, jeśli chcesz utrzymać należną ci pozycję. Nie obawiaj
się, twoi wojownicy pojmą mnóstwo żon i nałożnic z podbitych narodów. One urodzą tysiące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]