[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko wyglądało zbyt romantycznie. Nagle dopadły ją wątpliwości. Nie powin-
na była tutaj przychodzić. Zastanawiała się, jak szybko powinna wrócić do swojego
pokoju.
Podał jej wypełniony winem kieliszek.
- Wypijmy za dwa tygodnie wspólnie spędzone pod jednym dachem.
- I za pięćdziesiąt następnych. Za Rhetta.
Wydawało jej się, że oczy Mitcha zwęziły się, kiedy piła wino. Ruchem gło-
wy wskazał prezent na stoliku.
S
R
- To dla ciebie.
Małymi łyczkami popijała czerwonawą ciecz z kieliszka. Nigdy nie była
wielką entuzjastką wina, a koneserem już z całą pewnością nie. Przestraszyła się, że
zbyt szybko przyzwyczai się do tej scenerii w stylu vintage.
Wino, światło księżyca, podarunki. Lepiej uważaj!
- Nie mam dzisiaj urodzin. - Jeszcze nie, choć już wkrótce. Zrobiło jej się
przykro na samą myśl, że obudzi się w środę i nie zobaczy Marlene, aby dzielić z
nią radość tego wyjątkowego dnia.
- Nieważne. Otwórz. - Nawet nie drgnęła, więc sam przyniósł jej pudełeczko.
- Carly, rozpakuj.
Na widok zapakowanego w złoty papier maleństwa poczuła, że rumieniec za-
lewa jej twarz.
Była zła na samą siebie za takie niedojrzałe zachowanie. Miał przecież mnó-
stwo pieniędzy do wydawania. Rhettowi przynosił prezenty prawie codziennie,
choć wcale nie chciał rozpuszczać chłopca. Każdy podarunek był dobrze przemy-
ślany. Zaczęła nawet podejrzewać, że pod tymi pięknie skrojonymi ubraniami kryje
się całkiem przyzwoity facet. Kupił krzesełko dla dziecka, które zainstalował w
swoim SUV-ie. Upierał się, że jemu łatwiej będzie wyrwać się z biura, niż jej od-
wołać spotkanie z klientem, jeśli zajdzie potrzeba odebrania Rhetta ze żłobka.
Ponownie pociągnęła spory łyk wina. Przyjęła prezent i przez moment szaco-
wała w dłoni jego ciężar. Zastanawiała się również, czy postępuje mądrze, akceptu-
jąc podarunek od osoby, którą postrzegała jako swojego wroga. Jeśli okaże się, że
jest to coś niestosownego, po prostu tego nie przyjmie.
Usiadła i podważyła paznokciem taśmę na opakowaniu. Poluzowała papier i
odkryła niebieskie, aksamitne pudełeczko. Otworzyła jego wieczko. Na białej ele-
ganckiej wyściółce leżał amulet w kształcie chłopczyka, który zawieszony był na
łańcuszku. Na tylnej ściance ozdoby wygrawerowane zostało imię Rhett".
Jej opór zniknął w okamgnieniu. Nie mogła odrzucić takiego prezentu. Był
S
R
doskonały.
- Jest cudowny. Ja... dziękuję, Mitch.
Wziął pudełeczko i wyjął z niego łańcuszek z amuletem. Podszedł bliżej i za-
wiesił cacko na jej szyi, zapinając łańcuszek pod jej włosami związanymi w koński
ogon. Jego ciepłe opuszki palców musnęły delikatnie jej szyję. Przeszył ją dreszcz,
kiedy poczuła jego krótko obcięte paznokcie dotykające skóry karku. Chłodna
ozdoba zawisła na jej szyi.
Jego dłonie odpoczywały teraz na jej ramionach, a oczy studiowały piękno bi-
żuterii.
- Należy ci się. Jesteś bardzo dobra dla Rhetta.
Wzruszyła ramionami, ale ten niespodziewany ruch nie oswobodził jej z uści-
sku Mitcha.
- To nie jest trudne.
- Nawet dzisiaj?
Carly zmarszczyła nos i uniosła głowę, by mu spojrzeć prosto w oczy.
- Dzisiaj nie było tak łatwo jak zazwyczaj, ale to nie była wina Rhetta, tylko
bolących dziąseł.
Gdzieś daleko niebo eksplodowało kolorami, a hałas strzelających w górę fa-
jerwerków na czwartego lipca zakłócił ciszę wieczoru.
Mitch nawet tego nie zauważył. Wodził palcem po łańcuszku, z góry na dół,
aż do końca, gdzie amulet spoczywał między jej piersiami. Pożądanie przeszyło jej
ciało od stóp do głów. Poczuła, że jej skóra staje się nadwrażliwa, a płuca za małe.
Chciała się wycofać, jednak na wspomnienie pocałunku z ubiegłego tygodnia jej
usta zwilgotniały, a sutki nabrzmiały.
Napięcie seksualne było tak ciężkie jak otaczające ich gorące i wilgotne po-
wietrze. Pożądanie eksplodowało w jej ciele z mocą porównywalną do wybuchają-
cych zabawek pirotechniczych gdzieś w oddali.
Chciała się od niego odsunąć, jednak czuła, że kamienieje. Jego jedna dłoń
S
R
jeszcze mocniej zacisnęła się na jej ramieniu, a palec drugiej cały czas bawił się
łańcuszkiem. Zdecydowanym ruchem usunął pukiel włosów opadający na błyskot-
kę i przeniósł go w kierunku ucha, aby zbadać jego kształt.
Carly zadrżała. Nie zdawała sobie sprawy, że jej uszy są tak wrażliwe.
- Ty również to czujesz, prawda? - zamruczał.
Udawała, że nie wie, o co mu chodzi, bo tak wypadało w tym momencie.
- Czuję co?
- Dobrze wiesz co. Pożądanie. Przyciąganie. Porozumienie.
- To nie oznacza wcale, że musimy to wykorzystać.
- A dlaczego nie mielibyśmy?
Jego niski głos rozrywał ją w środku. Pochylił głowę i musnął ustami jej war-
gi. Pieścił je delikatnie. Przerywał i powracał ponownie. Był tak delikatny jak mo-
tyl w płatkach kwiatu.
Carly czuła, że jej mięśnie napinają się, a oddech zostaje zbyt długo w płu-
cach. Czuła też swoją pełną gotowość w dole brzucha. Powstrzymywała się, by nie
zarzucić mu ramion na szyję, bo tak bardzo pragnęła pogłębić pocałunek.
Jego usta otworzyły się szerzej i zaczął pieścić jej dolną wargę. Ostre ukłucie
jego zębów wysłało kolejny impuls pożądania do jej ciała, aż nieoczekiwanie wy-
dała z siebie westchnienie.
Nie chciała się oswobodzić z jego ramion. Jej usta i język dołączyły do jego, a
były zręczne, gorące i uwodzicielskie. Smakowała w nim wino, a on był tak pod-
niecony, że nie mógł stać w miejscu.
- Powinniśmy zapomnieć o tym, co się właśnie stało.
Jego wilgotne usta znieruchomiały.
- Zapomnieć?
- To się nie powinno wydarzyć, Mitch. Nasze życie jest wystarczająco skom-
plikowane i bez takich atrakcji.
- Co jest skomplikowane? Mieszkamy w jednym domu, opiekujemy się tym
S
R
samym dzieckiem i jest między nami niesamowita chemia. Dlaczego nie mamy
dzielić też i łóżka?
W jego ustach brzmiało to tak logicznie. I tak kusząco.
- Nie jestem gotowa na kolejny związek.
Ramiona Mitcha opadły, a usta się zacisnęły. Zmniejszał dystans między ni-
mi, ale Carly cofała się, aż się zatrzymała na żelaznym krześle ogrodowym.
- To ty na siłę wprowadziłaś się do mojego domu i życia.
Jego dłonie chwyciły jej twarz, zanim zdążyła uciec. Pocałował ją agresyw-
nie, jak zdeterminowany samiec.
Ta brutalność zaskoczyła ją i nie zdążyła w porę zareagować. Oparła ręce na
jego klatce piersiowej, żeby go odepchnąć. Jego dłonie teraz delikatnie obejmowały
jej twarz.
Mitch odskoczył od niej nagle, uwalniając ją ze swojego ucisku.
- Carly, zapomnij o pasji między nami, jeśli możesz.
Pobiegł do środka, zostawiwszy ją samą ze wszystkimi wątpliwościami i po-
żądaniem.
Co się stało z jej postanowieniem, by trzymać dystans?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]