[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilku tańców latynoamerykańskich.
- W Ameryce trochę swingowałam.
- Ze swoim chłopakiem?
- Z kolegą.
Zamilkli na chwilę. Bryn przyciągnął ją nieco bliżej. Wspaniała muzyka i dosko-
nała harmonia z partnerem wprawiły Rachel w nastrój radosnej euforii. Gdy orkiestra
kilkoma szybkimi akordami obwieściła koniec melodii, Bryn obrócił ją w kółko, potem
złapał w objęcia i z uśmiechem sprowadził z parkietu.
Policzki jej płonęły z wysiłku i emocji. Gdy spostrzegł, że opróżniła kieliszek,
chciał jej zamówić wino, ale poprosiła o sok. Potrzebowała trzeźwego umysłu, żeby al-
kohol i bliskość atrakcyjnego partnera nie zawróciły jej w głowie. Bryn jako gospodarz
przyjęcia również niewiele pił.
Gdy ze względów grzecznościowych tańczył z innymi paniami, Rachel także przy-
jęła kilka zaproszeń na parkiet. Tańce z innymi partnerami nie sprawiły jej jednak tak
wielkiej przyjemności jak z Brynem.
Na sprzedaż wystawiono parę cennych przedmiotów jak koszulka gwiazdy rugby,
Alla Blacka z autografem czy szkic znanego rysownika. Przed aukcją Rachel zwróciła
uwagę na pudełeczko z masy papierowej, wykładane na zewnątrz macicą perłową, a w
środku czerwonym aksamitem, tak maleńkie, że mogła je zmieścić na dłoni. Podej-
rzewała, że cacko z epoki wiktoriańskiej będzie kosztowało co najmniej kilkaset dola-
rów.
Nie spostrzegła, że Bryn podnosi rękę, póki prowadzący nie oznajmił:
- Sprzedane panu Brynowi Donovanowi! Serdecznie dziękujemy.
- Kupiłeś je? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak. Dla ciebie. Zauważyłem, że ci się podoba - odparł lekkim tonem.
- Nie mogę przyjąć tak drogiego upominku - zaprotestowała.
- Czemu nie? Pieniądze pójdą na szlachetny cel. Jako organizatorowi wypadało mi
go wesprzeć.
- Ale...
- Cicho! - Bryn położył jej palec na ustach z uśmiechem, od którego topniało jej
serce.
W taksówce pocałował ją w rękę i podziękował za udany wieczór. Rachel dokła-
dała wszelkich starań, by wyrównać przyspieszony oddech. Po wejściu do domu ponow-
nie ujął jej dłoń i położył na niej zakupione puzderko. Rachel oczywiście ponowiła pro-
test.
- Przyjmij je jako dowód wdzięczności za to, że dotrzymałaś mi towarzystwa, i za
to, co robisz dla mamy - nalegał.
- Dobrze mi za to płaci.
- Więc potraktuj je jak premię.
Rachel otworzyła usta, żeby ponownie zaprotestować, ale zamknął je pocałunkiem.
- Teraz będziesz cicho? - powiedział, gdy odchylił głowę.
Rachel pospiesznie odstąpiła krok do tyłu.
- Idę spać - oznajmiła.
Musiała zmobilizować całą siłę woli, żeby odejść. Czuła na sobie spojrzenie Bryna,
póki nie zamknęła za sobą drzwi sypialni, którą dzieliła z jego matką.
Podeszła do toaletki, żeby rozpiąć zamek naszyjnika. Na próżno. Przesunęła go do
przodu i spróbowała jeszcze raz przed lustrem. Również bez skutku. Ponieważ Pearl
twardo spała, nie pozostało jej nic innego, jak poprosić Bryna o pomoc.
Mimo że zapukała cichutko, otworzył natychmiast. Zastała go w rozpiętej koszuli,
ale jeszcze w spodniach.
- Rachel! - zawołał, wyraźnie zaskoczony i odstąpił na bok, żeby wpuścić ją do
środka.
Szybko poradził sobie z opornym zamkiem. Po chwili zamiast ciężaru naszyjnika
poczuła na karku dotyk gorących warg. Odwróciła się pospiesznie i wyciągnęła rękę po
klejnot. Gdy otrzymała go z powrotem, otworzyła usta, ale zanim zdążyła cokolwiek po-
wiedzieć, objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Całował bosko, z wprawą i nie-
spotykaną czułością równocześnie. Nawet nie przemknęło jej przez głowę, żeby stawiać
opór. Zachłannie chłonęła jego smak i zapach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]