[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszelkie opory społeczne i sztandar zwycięskiej rewolucji światowej zatknęła u szczytu nowej budowy
społecznej międzynarodowego proletarjatu. Gwoli uproszczenia przypuśćmy, iż proces ten przebiegł radykalnie i
szybko, dzięki czemu zmniejszymy tą metodą ilość podrzędnych elementów myślenia i uchronimy się przed
niebezpieczeństwem ewentualnych błędów wnioskowania.
Władza zatem w świecie cywilizowanym dostanie się w ręce zwycięskiego proletarjatu międzynarodowego.
Otworem staną przed nim wszystkie możliwości tworzenia nowego życia w łonie skołakanej ludzkości.
W tym momencie rzucą się nam w oczy poważne przemiany, jakie zajdą w strukturze klasy robotniczej.
Przedewszystkiem raptownie zostanie zniszczona wspólnota ekonomiczna klasy. Stopa życiowa polskiej klasy
robotniczej jest dwukrotnie niższa od klasy robotniczej niemieckiej, trzykrotnie od angielskiej, wyższa natomiast
niepomiernie od stopy życiowej klasy robotniczej Chin, Japonji itd. Różnice w tym względzie są bardzo
poważne, i mówić o wspólnocie ekonomicznej światowej klasy robotniczej byłoby niemałą zuchwałością.
Wprawdzie można wskazać na tendencje, niwelujące różnice ekonomiczne przez proces olśniewająco prosty -
bezrobocie. Argument ten jest szczególnie niebezpieczny właśnie dla tych, którzy będą bronić wspólnoty
ekonomicznej robotniczej klasy światowej. Jeśli klasa robotnicza, po udanej rewolucji socjalnej, zapragnie
urządzić wspólnotę ekonomiczną wszystkich klas robotniczych w świecie, to jedyną drogą będzie sprowadzenie
do poziomu najniższego, a byłoby to - niepotrzebujemy chyba dowodzić - katastrofą cywilizacji tak gruntową,
jakiej jeszcze świat nie widział. Cały dorobek cywilizacyjny poszczególnych zaawansowanych społeczności
ległby w gruzach. O mniej zaawansowanych w rozwoju społeczeństwach zbędne jest mówić, gdyż ich dorobrk
jako nikły zniknie bez większego hałasu. W całej rozciągłości znalazłaby potwierdzenie teorja prof. Vippera o
rozwoju cyklicznym historji. W wypadku danym szczyt postępu kulturalnego i rozoju mielibyśmy już poza sobą.
Cykl rozwoju historycznego naszej epoki zbliżałby sie gdzieś ku punktowi swego wyjścia, t. j. ku pierwotnemu
lub w lepszym wypadku ku średniowiecznemu barbażyństwu. Logicznie wynikałoby stąd, iż jesteśmy na progu
średniowiecza, w którego podoje wkrótce wejdziemy, sądząc z depresji, w jakiej współczesne gospodarstwo się
znalazło.
Zaistniałaby wzamian zato pozorna wspólnota proletarjuszy całego świata. Uspołecznienie środków produkcji i
zniesienie instytucji pracy najemnej zrównałoby wszystkich. Lecz tu wyłoniłyby się szczególnie ostre
komplikacje.
Ongiś przyzwyczajono się wyobrażać sobie rozwój historji światowej w formie wpinania się wszystkich krajów i
społeczeństw po jednej i tej samej drabinie postępu kapitalistycznego wzwyż, i tylko w danym momencie
uchwyconych przez nas, jakby na kliszę fotograficzną, na poszczególnych stopniach tej osobliwej drabiny.
Trzeba zdac sobie sprawę, iż taki obraz zbyt wiele rzeczy pozostawia w ukryciu. Dziś ten szablon musimy
rzucić. Zamiat tendencji jednokierunkowego rozwoju wszystkich krajów mamy do zanotowania skłonność ku
silnej indywidualizacji rozwoju. W naszych oczach rozwinął się olbrzymio system światowego podziału pracy.
W tym systemie poszczególnym narodom, krajom, nieraz nawet całym kontynentom rozmaite przypadły role.
Niewątpliwie między temi skrajnościami istnieje cała grupa form pośrednich, tak np. słynna, a nas bliżej
dotycząca koncepcja "Europy B". Lecz istnienie ich nie zmienia faktu zaznaczonego podziału. Na tym podziale
spoczywa kolosalnie rozbudowany system imperjalizmu, czyli t. zw. nadwartości międzynarodowej. Potrącamy
o problem olbrzymiej doniosłości. Uważnie przypatrzywszy się dostrzegamy dziś narody, umiejętnie
wyciskające z narodów i państw innych nadwartość, będącą usankcjonowanym - łagodnie mówiac -
wyzyskiem.Postrzec się daje całe kraje, wytężające swą muskulaturę twórczą w wysiłku dla innych.
Jeszcze niedawno powszechne było przekonanie, iż niezmienną koleją losów po kapitalizmie nastąpi socjalizm.
Obecnie historja stwarza jakby inną mozliwość! Między dwa systemy poprzednie wsunie się nowy pretendent -
hiper-imperjalizm.
Dotychczas zagadnienie socjalne koncentrowało się w antagonizmie między kapitalistą i robotnikem w
granicach tego samego społeczeństwa. Dzisiejszy imperjalizm i jutrzejszy hiper-imperjalizm, całe narody może
postawić w te same warunki.
Nadwartość powstaje nietylko w trakcie procesu wytwórczego w wąskich granicach gmachów fabrycznych, ale i
w procesie wymiany, szczególnie zaś wymiany międzynarodowej. Imperjalizm krajów wybranych zbiera obfitą
daninę z krajów całego świata, zbiera ją z koczownika-hodowcy Azji, z rolnika Indyj, z nurka-poszukiwacza
pereł na Cejlonie i robotnika plantacyj herbacianych w Chinach - imperjalizm mógł część niemałą tych dóbr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]