[ Pobierz całość w formacie PDF ]

które ciągle poluje.
Treyvan podniósł czub z udanym oburzeniem.  Na szczęście, nie jesssteśmy
ptakami ognissstymi  powiedział z przekąsem.  Jessstem prrróżnym ptakiem
i doceniam fakt, iż Vree tak sssię ssspodobał mój grzebień.
 Kim więc jesteście?  spytała nagle Elspeth.  Nie przypominacie żad-
nych stworzeń, które znam, z wyjątkiem jastrzębi i orłów, lecz to bardzo odległe
podobieństwo.
 Bo też nie znasz nikogo takiego jak my  zagadkowo odrzekła Hydona.
 Nie jesssteśmy jassstrzębiami ani orrrłami. Nie ssstworzono nas z kawałków
kota i ptaka i nie possskładano w jedną issstotę.
 Na północny wschód od Valdemaru podobno żyją gryfy  nie ustępowała
Elspeth.  Nigdy jednak nie spotyka się ich na terenach zamieszkanych przez
ludzi. Skąd pochodzicie wy dwoje?
 Ze wssschodu.  Hydona wzruszyła ramionami.  Nie znasz tego miejss-
sca, nawet Sssokoli Brrracia o nim nie sssłyszeli.
 Czy stamtąd wywodzi się cały wasz rodzaj?  nie dawała za wygraną
Elspeth. Czy dlatego nie ma gryfów w Valdemarze?
Treyvan spojrzał na nią kątem oka.  Jeżeli chodzi ci o to, czy należymy
do Zmiennolicych albo innych ssstworrrów Pelagirrru, odpowiedz brzmi:  Nie ,
a to dzięki Ssskandrrranonowi  odparł.  Ssstworzył nasss jeden z Wielkich
Magów, Czarrrodziej Ciszy, zwany przez nasss Urrrtho, i to dawno temu, jeszcze
przed magicznymi wojnami. On także powołał do życia herrrtassi i inne issstoty.
Dawanie życia przynossssiło mu wielką rrradośśść, tak mówią.
Zanim Elspeth zdołała zadać następne pytanie, Hydona ziewnęła szeroko
i spojrzała na niebo.  Już pózno  przerwała.  Jessstem głodna, nawet je-
żeli Treyvan nie.
 Nie zjadłbym całego sssokoła  zaśmiał się Treyvan  lecz jakaśśś gąsska
albo jelonek. . .
Hydona otworzyła dziob w uśmiechu.  Chyba wasss zosstawimy, Mrrroczny
Wietrze  rzekła.
 Zatem do jutra  odrzekł Mroczny Wiatr, gładząc Vree.  Zpijcie dobrze,
pozdrówcie Lythę i Jervena.
 Ode mnie też  dodała Elspeth ku zdziwieniu Mrocznego Wiatru.
 Do jutra  zgodził się Treyvan. Oba gryfy skierowały się ku wyjściu z Do-
liny. Szły pieszo, gdyż splątane gałęzie drzew nie pozwalały na bezpieczny lot tak
dużych stworzeń. Elspeth śledziła je wzrokiem, potem odwróciła się do Mroczne-
go Wiatru.
151
 Czy coś cię dręczy?  zapytał, mając na myśli lekcję magii, którą właśnie
obejrzała.
 Zwietnie umieją unikać pytań, na które nie mają ochoty odpowiadać 
rzekła sucho. Nie po raz pierwszy próbuję dowiedzieć się, skąd pochodzą i kim
są, lecz ich odpowiedzi są zawsze wymijające.
 Możesz im zaufać  zaprotestował.
 O, nie wątpię, w końcu Potrzeba im wierzy, a to najbardziej podejrzliwa
istota we wszechświecie. Wydają się mieć tyle sekretów, ile Towarzysze!  Spoj-
rzała na Gwenę, która potrząsnęła grzywą i zarżała.  Czuję, że nie powiedziała
Tayledrasom więcej niż mnie.
Powoli skinął głową. Miała rację; dotąd nie zdawał sobie sprawy, jak mało zna
gryfy. Przyjaznili się od dawna, ale ciągle wiedział o nich tylko tyle, ile zechcieli
mu wyjawić.
Ostatnio dostarczyli mu wielu niespodzianek: znali starożytny język Kaledain
i okazali się lepszymi magami, niż przypuszczał. Mówili o Urtho, jak gdyby zna-
li historię wojen magicznych o wiele lepiej niż Tayledrasi. Jak gdyby nigdy nie
zapomnieli tej historii.
Ciekawe. Bardzo ciekawe. Jednak także irytujące! Oni nawet nie starali się
robić z tego sekretów, jak Elspeth i Skif. Oni po prostu byli tajemnicą.
Wystarczyło mu materiału do myślenia na całą drogę do ekele Elspeth. Z wy-
razu jej twarzy wywnioskował, że snuła podobne rozważania.
ROZDZIAA JEDENASTY
Skif spakował bagaże. Niewiele ich było; Cymry powinna zachować szybkość
na szlaku.
 Wyglądasz jak Sokoli Brat  powiedziała siedząc na skale obok Elspeth.
Jak wszystko w Dolinie, głaz wyglądał na stworzony przez naturę, lecz leżał
w miejscu starannie wybranym, a jego powierzchnię wyrzezbiono tak, by mogła
być wygodnym siedziskiem. Elspeth siedziała po turecku; w jej włosach, oświe-
tlonych słońcem, widać już było kilka białych nitek. Skif zastanawiał się, jak dłu-
go potrwa, zanim całkiem zbieleją. Dowiedział się od Zimowego Księżyca, że
w ciągu kilku pierwszych miesięcy nauki Elspeth miała kontakt z większą mocą
niż większość adeptów przez cały rok, poza tym spędzała wiele czasu w pobli-
żu kamienia. Zwiadowca zapewniał Skifa o nieszkodliwości tych ćwiczeń, lecz
ostrzegł także o nieuchronnych zmianach, i to nie tylko w wyglądzie, jakie zajdą
w Elspeth.
Rzeczywiście, od czasu jego wyjazdu z Doliny Elspeth się zmieniła. Wyda-
wała się spokojniejsza i bardziej opanowana. Nie przypominała Kero ani swej
matki, była sobą  Elspeth, jego przyjaciółką, ale tylko przyjaciółką, nic więcej.
Wszelkie romantyczne marzenia znikły w obliczu chłodnej, rozważnej kobiety.
Kto zakochałby się w posągu?
Spojrzał na nią i uśmiechnął się.  Ty też tak wyglądasz  odrzekł jej. 
Nawet ci z tym do twarzy.
Upodobniła się do Sokolich Braci; zapuściła włosy i nauczyła się tutejszego
stylu ich czesania. Miała na sobie jedwabną tunikę w kolorze głębokiej czerwieni,
w której wyglądała lepiej niż w czymkolwiek, co nosiła w domu.
 Co się stało z twoją Bielą?  zapytał.
Zaśmiała się.  Znikła i mam przeczucie, że nie zobaczę jej aż do dnia wy-
jazdu  odpowiedziała mu na to pytanie.  Hertasi chyba nie lubią uniformów.
Kiedy pytani o moje stare ubrania, patrzą na mnie dziwnie i odpowiadają:  Są
w praniu . Piorą je tak już od kilku tygodni.
 Moją odzież spotkał ten sam los  rzekł Skif.  Zimowy Księżyc nie
pozwolił mi zabrać ich na zwiad. Podobno nie nadają się na zimę. Kazał mi nosić
ubranie zwiadowcy.
153
Zachichotała.  Zaczynam podzielać zdanie Kerowyn na temat Bieli, a przy-
najmniej jej kroju  powiedziała.  Już mi się znudził. Nie zmienił się od setek
lat, a przecież mogliby dać nam chociaż jakiś wybór.
Skif wzruszył ramionami.  Prawdopodobnie nikt o tym nie myślał.  Pod-
niósł na próbę pakunek; ważył tyle, ile miał ważyć. W końcu wrócą do Doliny, by
uzupełnić zapasy.  Chyba będzie dobrze.
Elspeth zmierzyła wzrokiem bagaż.  Starczy na dwa tygodnie?  spytała
podejrzliwie.
 Powinno. Powinniśmy wrócić nawet wcześniej.  Skif zamocował paczki
przy siodle i odwrócił się do Elspeth.  Przykro mi, że nie miałem dla ciebie
żadnych nowin.
Wzruszyła ramionami, po czym rzekła:  Powiem ci prawdę, duży bracie.
Nie zależy mi już tak bardzo na odzyskaniu Potrzeby, nawet gdyby ona sama tego
chciała, w co wątpię. Najważniejsze to odnalezć Nyarę, zarówno ze względu na
nią, jak i na ciebie.
Zaczerwienił się, lecz nie odpowiedział. Dostrzegł jeszcze jedną zmianę, ja-
ka w niej zaszła: Elspeth stała się bardzo przenikliwa. Nie wiedział, czy to jest
intuicja czy umiejętność odczytywania drobnych gestów, które kiedyś umykały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •