[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wymusiłem od ciebie w zamian numer telefonu.
- Z początku plułam sobie w brodę, że ci go dałam. Ale potem...
- Spodobało mi się, że nie bałaś się sama jezdzić po puszczy.
Błękit jak słabo fosforyzujący dym zaczął przenikać przez ażurową gondolę.
- Nie czuję nóg...
- To nic... to tak jak sen...
Bezkształtny już balon zagłębił się w Wielkim Błękicie. Błękitna Planeta stała się błękitna jak nigdy
wcześniej.
The day after
Mężczyzna otworzył oczy i usiadł. Lekki wiatr poruszał jego włosami i gałęziami karłowatego drzewa
rosnącego opodal na skale. Rozejrzał się po zabielonych śniegiem górskich szczytach i postrzępionych
obłokach gnanych wiatrem po błękitnym niebie. Wstał. Orzeł powoli zataczał koła, wypatrując zdobyczy.
Na odległą grań wspinał się niedzwiedz. Niżej w dolinie falował las. Ciemna zieloność świerków, jodeł i
sosen ciągnęła się pagórkami po horyzont.
Usłyszał szelest i odwrócił się. Patrzył na kobietę, a ona na niego. Podszedł i pomógł jej wstać. Nawet
jeśli się go obawiała, to niczym tego nie zdradziła. Przyglądał się jej jeszcze chwilę, po czym przeniósł
wzrok na las. Myślał o zbudowaniu szałasu i zdobyciu pożywienia. Najprościej będzie zacząć od ryb.
Potrzebny będzie prosty kij, ostry kamień i coś do zawiązania. Ogniem zajmie się pózniej.
Zaczął schodzić w dół, chcąc przed wieczorem zdobyć broń i zbudować schronienie w lesie. Kobieta
wahała się tylko chwilę. Poszła za nim. Instynkt podpowiadał jej, że sama nie przetrwa do następnego
dnia.
Rafał Kosik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]