[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dwaj mę\czyzni spotkali się na polu golfowym podmiejskiego klubu Lone Star.
- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytał Flynt Carson, przymierzając się do strzału.
- O Luke'u czy o Spensie?
- O jednym i drugim.
Tyler podrapał się w głowę.
- Od Luke'a nadal nie ma \adnej wieści. Jego sprawę przejęła informacja wojskowa, A jeśli chodzi do
Spence'a, to zastanawiam się, czy nie został porwany. Przeczesaliśmy dokładnie okolice między stanowej
szosy na odcinku między biurem prokuratora a więzieniem. Teraz zabieramy się do pomniejszych dróg,
ale przyznam się, \e zaczynam tracić nadzieję. Gdyby \ył, do tej pory powinien się gdzieś pojawić.
- Tak myślisz? A mo\e z jakiegoś powodu postanowił się ukryć? - odparł Flynt, przecierając ciemne
okulary .
- Pozwalając, \eby DeI Brio posadził Malone'a na jego stołku?
- A masz lepszy pomysł?
- Nie wiem, zastanawiam się. Wiemy ju\, \e jechał dłu\szą drogą, bo na stacji benzynowej zapłacił
kartą kredytową. Co trzyma się kupy, bo często mówił, \e najlepiej mu się myśli, kiedy prowadzi
samochód. A jechał do więzienia przesłuchać Blacka. Nigdy tam nie dotarł. Boję się, czy coś mu nie
grozi. Dziennikarza, który chciał zrobić szum wokół jego zniknięcia, poprosiłem, \eby poczekał, bo
lada dzień wyjdą na jaw istotne sprawy, o których będę go informował. W podobny sposób zamknąłem
gębę paru irtnym reporterom. Wiadomo, \e ludzie DeI Bria wypytywali o niego. Je\eli ich ubiegniemy
...
Flynt pokręcił głową.
- I tak niewiele zrobimy. Nawet je\eli zawiadomimy prokuratora generalnego, \e Ed Malone jest
przekupnym łajdakiem, bez dowodów nie da się go ruszyć.
- Prokuratorzy generalni te\ bywali przekupywani zauwa\ył Tyler.
- Chcesz powiedzieć, \e ...
- Nie, nie, o ile wiem, obecny jest poza podejrzeniem. Po prostu nie mamy \adnych konkretnych
dowodów. - Tyler zamyślił się. - Jeśli ktoś je ma, to tylko Spence. Dałbym głowę, \e przed
zniknięciem był blisko zamknięcia sprawy. Ale od tego czasu jego biuro, łącznie z komputerami,
zostało dokładnie oczyszczone.
- Czyli wróciliśmy do punktu wyjścia. Gdzie on się podział? Przeszukałem wszystkie kostnice i
szpitale w trójkącie między Laredo, Corpus Christi i Brownsville. Do policji nie mo\emy się zwrócić, nie
mając pewności, czy mafia nie ma swoich wtyczek wśród funkcjonariuszy.
- Nie rozumiem, jak mógł zniknąć, zostawiając nie tylko dokumenty, ale nawet karty kredytowe.
Wiem o tym od jednego z moich informatorów, który twierdzi, \e wpadły w ręce oprychów Franka. I \e
samochód był doszczętnie skasowany.
- A mo\e nasz przyjaciel uznał, \e znikając na pewien czas z pola widzenia, uzyska większą swobodę
ruchów i łatwiej skompletuje dowkly potrzebne do oczyszczenia tego bagniska. A kiedy nadeszło tornado
...
- ... skorzystał z okazji - dopowiedział Ty ler.
- Z ust mi wyjąłeś. To by był sprytny ruch.
- Godny Spence'a. Zawsze miał łeb nie od parady.
Spence Harrison sklejał w skupieniu uszkodzony model samolotu. Przed chwilą postawił na stole
półmiski z serem, wędliną i pokrojonymi ogórkami, zaparzył dzbanek kawy i nakrył do stołu. Teraz
czekał niecierpliwie na przyjście Ellen. Postanowił wyznać jej prawdę. Im prędzej to zrobi, tym lepiej.
Mo\e się zdarzyć, \e będzie musiał szybko przejść do działania i nie będzie czasu na wyjaśnienia.
Ellen zrzuciła z nóg gumiaki i wpadła do kuchni, wnosząc za sobą falę świe\ego, chłodnego powietrza.
- Ju\ niedługo urodzi! - zawołała. - O, jedzenie! Cudownie! Umieram z głodu!
- Jak Pete?
- W raju tuczników.
- Ze co?
- Nie mówiłam ci, \e jestem tylko w połowie Teksanką? Moja mama pochodziła z Północnej Karoliny,
jej ojciec miał wielką hodowlę świń.
- Twój ojcięc o\enił się z córką hodowcy świń, a z tobą zerwał, bo wyszłaś za \ołnierza?
- Nie podobają ci się hodowcy świń? To mo\e zrezygnujesz z szynki, bekonu i kotletów
schabowych? - Sięgnęła do lodówki po majonez. - Lubię myśleć, \e po ojcu
odziedziczyłam zmysł do interesów, a po matce zdrowy rozsądek. Matki zresztą prawie nie pamiętam. A
jeśli chodzi o zmysł do interesów,łto zdaję się na twoją ocenę.
Spence lekko się zakrztusił. Ellen jest taka zabawna i wzruszająca zarazem ...
- W ka\dym razie narodziny zrebaka podniosą twoje aktywa - odparł wymijająco.
- Na razie podskoczył mój rachunek u weterynarza - odparła Ellen, która zdą\yła tymczasem zrobić
sobie kanapkę. Przełknąwszy pierwszy kęs, dodała: - Pete postanowił zostać weterynarzem.
- Nie przejmuj się. Ma dopiero osiem lat. Zanim dorośnie, zdą\y wiele razy zmienić decyzję. Będzie
chciał zostać stra\akiem, pilotem, uje\d\aczem koni, nie wiem kim jeszcze.
- Ale mnie zale\y na tym, \eby rozwinąć hodowlę koni. Mo\e nawet je trenować - westchnęła Ellen.
- Czyli zrealizować plan Jake'a. Ale Pete powinien mieć swobodę wyboru. Mo\e z czasem przekona
się do twojego pomysłu na \ycie.
Ellen zamilkła na długą chwilę, jedząc w zamyśleniu kanapkę. Zaczął się nawet obawiać, czy nie
uznała jego uwagi za wtrącanie się w nie swoje sprawy.
- A czy ty poszedłeś w ślady ojca? Och, przepraszam, nie gniewaj się, tak mi się powiedziało. - Była
wyraznie przejęta. Na pewno nie tylko z powodu rodzącej klaczy. Oboje z pewnością myślą o tym
samym.
Oczywiście, o wczorajszym: wieczorze ... i o tym, kiedy go powtórzą.
- Bo jeśli, o mnie chodzi, to przekreśliłam wszystkie jego plany - podjęła Ellen. - Mój ojciec miał
trzy'tnat\enia: potroić majątek, rozwinąć rodzinny interes i spłodzić pluton synów. A tymczasem urodziła
mu się tylko jedna córka, która w dodatku wyszła za mą\ nie po jego myśli.
- Za co Bogu niech będą dzięki - wtrącił Spence. - Ale przynajmniej dałaś mu wnuka.
- Którego nie zaakceptował. Ojciec nigdy nie widział Pete'a na oczy. Kiedy w trakcie choroby Jake'a
znalazłam się w rozpaczliwej sytuacji i zwróciłam się do ojca z prośbą o pomoc, nie raczył nawet
odpowiedzieć na mój list. Teraz na szczęście jakoś dajemy sobie radę i o nic nie muszę go prosić.
Prędzej piekło pokryje się lodem, ni\ pozwolę ojcu wtrącać się w \ycie mojego syna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •