[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nięty niedbale wokół bioder, z pluskiem zanurzyła się z powrotem.
- W połączeniu z nutą miejscowej trawy, świątynnym kadzidłem i zmieloną
korą, by woń przypominała bardziej zapach ziemi i drzewa - wyjaśnił. - Ach, i
jeszcze odrobina pustynnej magii.
- Zaraz! Gdzie one się podziały? - spytała wystraszona Casey.
- Tak właśnie działa magia.
- Raffa, przestań ze mnie żartować. - Zakryła piersi. - To ty przestraszyłeś ko-
biety.
- Ukłoniły się i odeszły, gdy się pojawiłem.
W końcu jest ich królem, uświadomiła sobie w panice. Mina Raffy wcale
jednak nie była władcza.
- Arogancki...
- Brutal? - Zbliżył się do kadzi. - I co o tym sądzisz? Czy turystom, których
masz nadzieję ściągnąć do mego kraju, spodoba się pustynne spa?
- Jakżeby nie? - wyjąkała.
Przed sobą miała muskularne, opalone ciało z kępką zarostu na torsie. Poniżej
karku zaczynał się tatuaż, który biegł do miejsca, na które nie ważyła się spojrzeć.
Jeśli wcześniej była zdania, że Raffa jest seksowny, to teraz pustynny lew i władca
S
R
A'Qabanu był kwintesencją grzechu obleczoną w ciało.
- Możesz już wyjść - zaproponował. - Widziałem cię wcześniej... Czyżbyś
zapomniała?
Jak mogłabym zapomnieć, pomyślała smętnie. Magia pustyni działała przeciw
niej.
- A więc to koniec mojej kuracji? - spytała, gdy podał jej ręcznik.
- Nie, chyba że sama tego chcesz.
- Raffa - powiedziała ochryple - grasz nie fair. - Ponieważ milczał, dodała: -
Proszę, powiedz coś.
- Adam al-jawab jawab...
- Coś, co rozumiem.
- Najpierw wstań, a potem przetłumaczę. - Ponieważ zwlekała, ponaglił: -
Chyba nie chcesz się przeziębić?
Przeziębić? Swoim żarem mogłaby ogrzać ich oboje.
- Obiecałeś wyjaśnić - nalegała, gdy Raffa otulił ją ręcznikiem.
- Brak odpowiedzi jest odpowiedzią... czy też milczenie mówi wszystko.
- Nie bardzo to rozumiem. - Chciała za wszelką cenę odciągnąć uwagę Raffy
od swojej nagości. W końcu jednak nie wytrzymała. - Więc uważasz, że grasz fair,
skoro jesteś nagi?
- Ty też jesteś naga, prawda?
- Miałam wziąć kurację spa.
- Ja również. Ty mi ją zaaplikujesz.
Casey krzyknęła przestraszona. Raffa zląkł się, że posunął się za daleko, ale
gdy spojrzała na niego z determinacją i wyzwaniem w oczach, od razu się uspokoił.
Przy kobietach często czuł się rozczarowany, ale z Casey miało być inaczej. Mają-
tek i status społeczny zupełnie się dla niej nie liczyły.
Starała się usadowić w tych rejonach rzeczywistego świata, gdzie mogłaby
sobie poradzić. Chciał, by wiedziała, że istnieje taki obszar, którego nie opisywały
S
R
książki jej rodziców. Właśnie dlatego ją tu przywiózł. Chciał jej udowodnić, że w
nagim ciele nie ma niczego wstydliwego, jest tylko piękno, a lekcję zamierzał za-
cząć na swoim przykładzie.
- Chodz. - Podał jej dłoń i ruszył ze swobodą, świadom, że Casey stara się na
niego nie patrzeć.
Weszli do głównej części namiotu, gdzie zgodnie z jego instrukcją kobiety
zostawiły olejki i balsamy.
- Położę się na łóżku - oznajmił, zrzucając ręcznik.
- Na łóżku? - powtórzyła niepewnie.
- Jeśli wolisz, nazywamy to też leżanką, na której się przeprowadza kurację.
- Tak lepiej... - Umknęła wzrokiem.
Jej świeżość była urzekająca. Mógłby dzielić z Casey życie. Z równym entu-
zjazmem spełniała u jego boku obowiązki publiczne, jak i te bardziej intymne. Na-
pomniał się w duchu, że został zaślubiony swemu krajowi. W jego życiu nie było
miejsca na romanse.
- To jak, kładziesz się wreszcie? - ponagliła Casey, wyrywając go z zamyśle-
nia.
Zanurzyła ramiona po łokcie w naczyniu z wonnym balsamem. Może to zro-
bić i zrobi. Nieśmiała dziewica musi ustąpić pewnej siebie kobiecie.
- Nie zapomnij najpierw ogrzać rąk - przypomniał Raffa, układając się wy-
godnie na łóżku.
- Okej, nie zapomnę. - Były już równie ciepłe jak i ona cała.
Dotąd nie spojrzała jeszcze na Raffę. Musiała się na to przygotować. Zerknęła
na jego rzucony na podłogę ręcznik i poprawiła swój.
Zabrakło jej tchu, gdy wreszcie na niego popatrzyła.
- Spokojnie - ostrzegł, gdy ochlapała go balsamem. - Połowa spadła na pod-
łogę.
- W porządku. - Może dlatego, że zacisnęła powieki. Musi się skupić.
S
R
- Czy chcesz, żebym ci pokazał, jak się to robi? - spytał ochryple.
Nie miał ani grama tłuszczu, wyłącznie twarde wyrzezbione muskuły. Na
myśl o własnych fałdkach tłuszczyku zrobiło jej się gorąco.
- Nie, nie trzeba, na pewno sobie poradzę.
- Rozprowadz starannie balsam i zetrzyj nadmiar ręcznikiem.
- Nadmiar...?
- Balsamu.
- Moim ręcznikiem?
- Jakimkolwiek...
Przytrzymując ręcznik łokciem, starła niepotrzebny balsam.
- Wetrzyj go porządnie, śmiało. - Gdy lękliwie dotknęła muskularnych bar-
ków, Raffa ponaglił: - No, wcieraj. - Jej ciało zapłonęło, gdy poczuła twarde, ciepłe
mięśnie. On zaś poinstruował: - Musisz mocniej naciskać... - Oparła się o łóżko,
marząc, by dotknąć go całym ciałem. - Mocniej - nalegał Raffa.
- Tak... - Mocniej? Brakowało jej już tchu, jej ciało płonęło żywym ogniem,
aż zaschło jej w gardle.
- Naciskaj mocniej, Casey.
- Naciskam z całej siły.
- %7łałosne... Może jednak spróbuj.
Czując, że zaraz eksploduje, musiała podołać wyzwaniu. Nie mogła już się
wycofać. Masowała szerokie plecy Raffy powoli, z nieskończoną czułością. Za-
mierzała się cieszyć każdą chwilą. Przymknąwszy oczy, nacisnęła nieco silniej, a
słodką nagrodą było pełne zadowolenia westchnienie.
- Przyjemnie? - wymruczała.
- Nie rozpraszaj się rozmową. Powiem, kiedy masz przestać.
- Dobrze... - Jej samej było przy tym tak rozkosznie, że zapragnęła znalezć się
bliżej tego kuszącego ciała. Przywarła do boku Raffy, tłumiąc pomruk rozkoszy.
- Tak lepiej - pochwalił ją żartobliwie. - Wreszcie pojęłaś, w czym rzecz... -
S
R
Zdawał się nieporuszony, ale zdradziło go pełne zadowolenia westchnienie. Gdy
przywarła piersiami do jego pleców, szepnął: - O wiele lepiej. - Odwrócił się na
plecy. - Dotknij mnie, Casey.
- Mam cię dotknąć? - wyjąkała nagle wystraszona.
- Tak, dotknij mego torsu... Poczuj go.
Zacisnęła powieki, spełniła jego prośbę... i natychmiast nabrała śmiałości.
Wspaniały Raffa... Był cudownym wojownikiem... a może kochankiem.
- I nie zapomnij, że mam coś więcej niż tors...
Była tego boleśnie świadoma. Na szczęście ręcznik zakrywał nabrzmiałe sut-
ki, choć ledwie mogła znieść dotyk materiału.
Musiała znalezć w sobie odwagę, by powieść dłońmi po jego twardym brzu-
chu.
Czy może być coś cudowniejszego? Było za wcześnie, żeby się o tym prze-
konać, więc przeniosła uwagę na stopy. Powoli zacznie się posuwać w górę. No,
nie do końca. Wiedziała, że Raffa nie tylko zapoznaje ją ze swym ciałem, ale także
się z nią przekomarza - i sprawia mu to przyjemność.
Miał pięknie ukształtowane stopy. Przesunęła ręce na twarde jak skała łydki i
najbardziej umięśnione uda, jakie w życiu widziała. Oczywiście nie widziała zbyt
wielu...
- Wystarczy. - Uniósł się.
- Jak mi poszło?
- Lepiej, niż się spodziewałem. - Zeskoczył z łóżka i chwycił ręcznik. - Teraz
twoja kolej.
- Ale...
- %7ładnych ale. Wskakuj.
- Na łóżko?
- O to mniej więcej w tym chodzi... ach tak, wolisz to nazywać leżanką - za-
kpił:
S
R
Miała położyć się naga na łóżku na oczach Raffy? Właśnie w tym rzecz, po-
wiedziała sobie w duchu, kurczowo przytrzymując ręcznik na piersiach.
- Bez ręcznika?
- Oczywiście. Jak mam cię masować, skoro jesteś owinięta?
- Yy...
- No właśnie. Zrzuć go, proszę.
Zacisnąwszy powieki, jakby przez to Raffa nie mógł jej widzieć, cisnęła ręcz-
nik na dywan i wskoczyła na łóżko. Natychmiast poczuła na skórze kuszące ciepło,
a żar krążący w żyłach zabarwił jej policzki na czerwono.
- Wygodnie ci? - upewnił się Raffa. - Odpręż się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]