[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu się jedynie ustalić, że niedawno ktoś koczował
nad urwiskiem w pobliżu obozu, gdzie znajdował
się świetny punkt obserwacyjny. Mógł to być ktoś
z El Hawy, co oznaczało, że jednak w zespole Nory
nie było wtyczki.
Alex nie był całkowicie osamotniony w poszukiwa-
niach bazy El Hawy. Będąc w Oazie Feiron, pozo-
stawił informację dla znajomego i wspólnika z daw-
nych czasów, Farida Ibn Kareema. Był to przemytnik,
złodziej, a przy tym niezły biznesmen. Krótko mówiąc
 osobnik spod ciemnej gwiazdy, który miał przynaj-
mniej tyle samo powodów, co Alex, by z całego serca
nienawidzić El Hawy i życzyć im zguby.
Czekając na pomoc Farida, Alex miał prowadzić
poszukiwania, jednocześnie bacznie obserwując ar-
cheologów. Miał nadzieję, że jest wśród nich infor-
mator. Jeśli tak, prędzej czy pózniej będzie chciał się
skontaktować z szefem i poprowadzi do niego Alexa.
To byłaby najprostsza i najmniej niebezpieczna droga.
Alex miał teraz kolejne powody, by działać szybko.
Wzmożenie ostrożności i podjęcie pewnych kroków,
by przeciwdziałać sabotażowi i drobnym kradzieżom,
zdawały się już nie wystarczać. Najwyrazniej upiłowa-
nie stopni drabinki miało na celu spowodowanie
wypadku. Razem z kradzieżami miało to zniechęcić
54 Eileen Wilks
ciekawskich cudzoziemców do pozostawania tam,
gdzie tylko przeszkadzają. Alex wiedział, że dla
terrorystów nigdy nie miało znaczenia, czy będą jakieś
ofiary śmiertelne lub ranni. Chcą tylko osiągnąć swój
cel  pozbyć się stąd obcych. Nie spoczną, póki tego
nie osiągną.
Wiedział jednak, że Nora nie zamierzała się pod-
dać. Z pewnością nie opuści obozu, póki nie sfinalizu-
je poszukiwań.
Alex zatrzymał się na krawędzi pagórka i mrużąc
oczy, patrzył na skrawek słońca wyłaniający się na
wschodzie. Pokręcił głową. Nie był w najlepszym
nastroju, aby z zachwytem podziwiać kolejny wschód
słońca. A szkoda... Przecież nie miał powodu do złości
 w końcu znajdował się w świetnym punkcie, by
przeprowadzić wytyczone zadanie. Nikt go nie podej-
rzewał, miał świetne alibi. W dodatku sabotaż dra-
binki podsunął idealny pretekst, by sam mógł rozbić
się w kamieniołomie, skąd swobodnie może się poru-
szać, przez nikogo nie zauważony. Tak. Z profesjonal-
nego punktu widzenia wszystko układało się pomyśl-
nie. Lecz z osobistego... O, nie. Ten punkt widzenia
w ogóle nie istnieje.
Pozycja słońca przypomniała mu, że powinien
się śpieszyć. Szedł wzdłuż jednej z mniejszych
wadi, która miała go poprowadzić do obozu. Przez
chwilę zastanowił się, czy nie iść dołem wadi
 oszczędziłoby mu to sporo czasu. Jednak odrzucił
ten pomysł. Wadi była zbyt wąska, a on byłby zbyt
wyeksponowany. To wręcz idealne miejsce na za-
sadzkę.
Taniec na pustyni 55
Szedł więc górą. Jego myśli stawały się coraz
bardziej pochmurne, choć wkoło robiło się coraz
cieplej i jaśniej.
Nora była w niebezpieczeństwie. Co gorsza, zupeł-
nie sobie tego nie uświadamiała. Nie wiedziała też, że
ludzie, którzy zagrażają jej i jej podopiecznym, wyra-
żają swój sprzeciw w zgoła ekstremalny sposób  po-
przez zadawanie śmierci lub tortury. Kradzieże, które
tylko niepokoiły Norę, były zaledwie preludium do
tego, co mogło nastąpić. Na razie terrorystyczna grupa
El Hawy nie chciała wzbudzać podejrzeń zbyt dras-
tycznymi środkami. Lecz jak długo będzie się po-
wstrzymywać? Zapewne niedługo. Alex wiedział, że
terrorystom zależy na czasie. Właśnie takim ostrzeże-
niem był sabotaż drabinki. Zaczynało im się spieszyć.
Cała ich akcja nie mogła się odbyć pod okiem
intruzów. Zanim przybędzie ładunek broni, którą miał
od nich kupić ten zdrajca Simon, obcych ma tu już nie
być. Nie mogą przecież mieć świadków transakcji.
Przebywanie w pobliżu bezwzględnych terrorys-
tów nie należało do przyjemności. A Nora z niczego
nie zdawała sobie sprawy.
Najgorsze było to, że nie mógł jej o niczym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •