[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkania.
Przez chwilę trwali w milczeniu.
- Jesteś na mnie wściekły, że wyjechałam bez pożegnania?
- Tak.
- Nie mogłam zostać po tym, co się stało, Ben.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że doszłaś już do siebie.
- Oczywiście. - Splotła ramiona na piersi, jakby chciała mu dać do zrozumienia, by zostawił ją w
spokoju.
- Nie pytałem, czy jesteś zabezpieczona, bo kiedy brałem ibuprofen, widziałem w saszetce tabletki
antykoncepcyjne.
- Tak. Znów je biorę - odparła z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
Dawniej Ben zawsze umiał odgadnąć, co Les myśli i czuje. Teraz miał wrażenie, że rozdziela ich mur.
Leslie wyminęła go zwinnie, podeszła do szafy wbudowanej w ścianę korytarza i sięgnęła po bluzę
leżącą na półce.
- Zabrałam to przez pomyłkę - oznajmiła chłodno, podając ją byłemu mężowi, który był coraz bardziej
zakłopotany. Czuł, że chętnie by go spławiła.
- Musimy szczerze porozmawiać. Nie chodzi tylko o Erin - oznajmił stanowczo i ruszył w stronę
drzwi. Leslie milczała.
- Co chcesz analizować? - spytała drżącym głosem, kiedy Ben położył dłoń na klamce. - Nikt tu nie
jest winny. Stało się i już. Nie mogę tylko pozwolić, żeby ten epizod wpłynął na moje życiowe plany.
Bardzo proszę, nie wracajmy do tego tematu. Wiesz chyba, że w ostatnich dniach dużo przeszłam.
Bardzo powoli odzyskuję spokój, ale zapewniam cię, że uporam się ze wszystkimi problemami.
Ben czuł, że ogarnia go wzruszenie. Dzielny tygrysek... Nie daje za wygraną. Sam da sobie radę.
- Oboje straciliśmy głowę - szepnął. - Płonęłaś... jak pochodnia.
- Już ci mówiłam, że od dawna...
- Z nikim. Wiem.
Leslie niepewnie zrobiła krok w jego stronę. Przystanęła na moment, a potem rzuciła się w ramiona
byłego męża i pocałowała go w usta. Objął ją mocno i oddał pocałunek. Leslie niespodziewanie
wyrwała się z namiętnego uścisku. Patrzyli sobie w oczy, oddychając z trudem.
- Dobra...-wykrztusiła.
- Dobrze - poprawił ją z uśmiechem. - Mówi się: dobrze. Tak nam było razem.
- I co dalej? - zapytała, uśmiechając się mimo woli.
- Nie wiem. Całkiem się w tym pogubiłem, Les. Nie jestem w stanie trzezwo myśleć. Mam pustkę w
głowie. Pewnie byś się zarumieniła, gdybym ci powiedział, na co przyszła mi ochota.
- Już mam rumieńce.
Znów wziął ją w ramiona i pocałował namiętnie. Leslie poczuła na wargach dotknięcie ciepłego
języka. Ben całował ją zachłannie, jakby nie mógł się nią nasycić. Silna dłoń objęła jędrną pierś. Les
westchnęła, gdy przesunął kciukiem po stwardniałej sutce. Przylgnęła biodrami do jego lędzwi i otarła
się o nie zmysłowo.
- Mamo, czy Ashley... Och, przepraszam!
Les natychmiast wysunęła się z ramion Bena, który pochylił się, by podnieść upuszczoną bluzę.
- Najwyrazniej macie się ku sobie! - stwierdziła rezolutnie uradowana dziewczynka. - Byłam tego
pewna!
- Idz już - odrzekła półgłosem Leslie, rzucając Benowi porozumiewawcze spojrzenie. - Sama
przemówię jej do rozsądku.
- Czekam na telefon. Chciałbym widzieć, jak tego dokonasz - odparł cicho Ben z łobuzerskim
uśmiechem. -Jeśli spleciesz ramiona na piersi, może ci się to uda. Pamiętaj, że nasza córka jest bardzo
spostrzegawcza, a ta koszulka niewiele ukrywa.
Gdy Ben wyszedł, Leslie pospiesznie skorzystała z jego rady, nim odwróciła się do rozpromienionej
Erin.
- Wspomniałaś o Ashley. Słucham. W czym rzecz? -zapytała z uśmiechem.
- Całowaliście się!
- To był wyraz wdzięczności. Chciałam podziękować tacie za cudowne święta.
- Bujasz! To był całkiem inny pocałunek. Zupełnie jak na filmie, mamo. Nie dam się nabrać.
- Twoja przyjaciółka czeka przy telefonie?
- Tak - westchnęła dziewczynka. - Przyszłam zapytać, czy mogłaby u nas przenocować.
- Oczywiście. - Leslie odetchnęła. Udało się zmienić temat. Erin pobiegła do swego pokoju, a jej
skonsternowana matka ukryła twarz w dłoniach. Co ją znowu napadło? Po raz drugi uległa zwodniczej
nadziei, choć wiedziała, że nie ma na co liczyć. Wprawdzie oboje z Benem rzeczywiście mieli się ku
sobie, ale sytuacja się nie zmieniła. Nie da się wrócić do przeszłości. Co gorsza, Erin budowała teraz
zamki na lodzie. O wiele trudniej będzie jej wytłumaczyć, że dziecięce marzenia nie mogą się spełnić.
Leslie z powagą rozważała sytuację, ale na ustach wciąż miała chełpliwy uśmieszek tryumfującej
kobiety. Upewniła się, że Ben nadal jej pragnie. Wystarczyło jedno dotknięcie, by zapomniał o
skrupułach i zapłonął jak pochodnia.
W sobotę Ben jak zwykle przyjechał do młodzieżowego ośrodka prowadzonego przez Chase'a, by
pograć w koszykówkę z przyjaciółmi, którzy właśnie się rozgrzewali. Cristina, żona Gabe'a, poszła na
górę, by dotrzymać to-
warzystwa ukochanej Chase'a. Tessa była w zawansowanej ciąży.
- Cześć, stary. Co słychać? - Uradowani kumple przywitali Bena okrzykami. Chase poklepał go po
plecach i ruszył do składziku po napoje i piłkę.
- Nie najgorzej.
- Jak tam święta? Les i ty odpoczęliście w górach? - wypytywał go Gabe.
- Jasne. A czego się spodziewałeś? %7łe będziemy skakać sobie do gardeł? Zresztą była z nami Erin.
Wystarczy odrobina dobrej woli, by wszystko ułożyło się jak należy.
- Pewnie. Zwłaszcza w sypialni. Les wspomniała, że w gwiazdkową noc kochaliście się jak szaleni -
stwierdził kpiąco Gabe.
- Tak? - mruknął Ben z wymuszonym uśmiechem. -Les naprawdę rozmawiała z tobą o tamtej nocy?
- Człowieku, nie irytuj się. Sądziłem, że to żart... -Gabe podszedł bliżej i zmarszczył brwi. - Mam
rozumieć, że powiedziała mi prawdę? - Ben zacisnął zęby. Milczał uparcie. Jego przyjaciel był mocno
podenerwowany. -Cholera jasna! Powariowaliście czy co?
Mimowolny sprawca miłosnej nocy chwycił Bena za ramię, ale ten strząsnął natychmiast jego dłoń.
Już drugi dzień myślał tylko o byłej żonie. Powinien szczerze o tym pogadać. Czy warto się zwierzać
Gabe'owi, który zawsze stawał po stronie Les?
- Odbiło ci, stary - denerwował śię teraz.
- I to jak! - mruknął posępnie Ben. - Stało się. Chyba przeczuwałeś, stary, że tak się to skończy, kiedy
przyszedł ci do głowy tamten głupi pomysł.
- Kurczę, nie miałem pojęcia, że tacy z was durnie! Jak czuje się Les?
- Pewnie jest zbita z tropu nie mniej niż ja.
- Nie wiesz, jak to na nią wpłynęło?
- Trudno mi ją teraz zrozumieć. Bardzo się zmieniła. Ja także jestem inny. Staliśmy się wyjątkowo
skryci -mruknął z żalem Ben i przeganiał palcami gęste włosy.
- Dom pełen jest wspomnień. Byliśmy wobec nich zupełnie bezradni. Tak wyszło.
- O czym rozmawiacie? - dopytywał się Chase. Przyniósł karton piwa, chrupki i piłkę.
- W święta Ben zaciągnął Les do łóżka i przespał się z nią.
- Nie przesadzaj, głupku! Była chętna. Inaczej nic by z tego nie wyszło - zirytował się Ben. - Nie
sądzę, żeby po rozwodzie żyła jak mniszka. Trudno mi w to uwierzyć.
- Dlaczego? Ja bym się nie dziwił - mruknął Chase, podając kolegom butelki. Ben w milczeniu
pokręcił głową.
- Niesamowite! - mruknął. - Ja wcale nie byłem taki święty. Miałem parę kobiet. Same do mnie
przychodziły. Część z nich tak rozumie równouprawnienie. Parę razy dałem się poderwać. Les jest
chyba inna. Nie rozumiem bab. To dla mnie za trudne.
- Mniejsza o twoje kociaki. Powinieneś zrozumieć Leslie - odparł rzeczowo Gabe.
- Siedz cicho, draniu. Nie chce mi się z tobą gadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]