[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to, że jestem brzemienna. I kochana. Szczęśliwa. To wszystko dzięki tobie. Powiedz to
jeszcze raz. Proszę, powtórz to.
- %7łe cię kocham? - zapytał.
- Tak, proszę cię, powtórz. - Odchyliła głowę, by spojrzeć w jego ciemne oczy.
- Kocham cię. Czy te słowa cię uszczęśliwiają, Klaro? Czy tak łatwo kogoś
uszczęśliwić?
- Powiedz mi, że jesteś szczęśliwy z powodu dziecka - poprosiła. Zarzuciła mu ręce na
szyję i przytuliła ze wszystkich sił. - Tak strasznie chcę ci dać syna. Albo córkę. Zdrowe
dziecko, Freddie. Powiedz mi, że jesteś szczęśliwy.
- Na samą myśl uginają mi się kolana. Tak łatwo robi się dziecko, prawda?
- I całkiem przyjemnie - dodała ze śmiechem. Była niemal pijana ze szczęścia. - Nie
możesz mieć miękkich kolan, Freddie, bo to jedyna jak dotąd stabilna para kolan, jaką mamy.
- Jesteś wyższa, niż myślałem. - Uniósł ją, po czym usiadł na sofie i posadził ją sobie
na kolanach. - Klaro, kochana moja, tak bardzo chciałbym ofiarować swe życie i oddanie
tobie i naszemu dziecku. Naszym dzieciom. Ale skąd mogę mieć pewność, że znowu nie
ulegnę starym nałogom?
- Nie możesz mieć pewności, Freddie. Ani ja nie mogę przysiąc, że zawsze będę dla
ciebie kochającą i dobrą żoną. Myślę, że nie zasługiwalibyśmy na szczęście, gdybyśmy nie
musieli stale nad nim pracować. Za każdym razem, gdy rozdzieli nas sprzeczka lub cokolwiek
innego, zawsze potem będzie radość godzenia się i kojące działanie przebaczenia. Ale nigdy
nie pozwolę ci na to, byś czuł się nic niewart. Jesteś dla mnie najwartościowszym skarbem na
całym świecie.
Kiedy przytulił głowę Klary do swego ramienia i cicho westchnął, poczuła w końcu,
że odzyskaÅ‚ spokój i zado­wolenie.
- A poza tym - dodała - chcę zatańczyć na Gwiazdkę i muszę to zrobić z tobą, Freddie,
bo Robin przyznał się, że umie tańczyć tylko szkockiego skocznego. Nie sądzę, bym była na
ten taniec przygotowana, przynajmniej nie do tych świąt.
RozeÅ›miali siÄ™, a potem caÅ‚owali, dÅ‚ugo, czule i namiÄ™t­nie.
- Chcę także jezdzić z tobą konno - powiedziała. - Z tobą i obok ciebie, gdy już
nabiorę więcej odwagi. I chcę leżeć z tobą na trawie koło letniego domku, gdy nadejdzie
wiosna, w powodzi krokusów i przebiśniegów. Do tej pory będę już ogromna. Och, Freddie, o
tak wielu sprawach marzyłam w samotności przez kilka ostatnich miesięcy.
- Możesz teraz marzyć przy mnie głośno, ukochana - zapewnił ją. - A twoje marzenia
staną się także moimi.
- Chcę spędzać z tobą i obok ciebie całe i wszystkie noce.
- Uhm.
- Chcę, żebyś był tu ze mną w domu, gdy nadejdzie rozwiązanie i urodzę nasze
dziecko. I chcę, byś natychmiast po tym wziął go w ramiona. Chcę widzieć twoje oczy, gdy
ujrzysz go po raz pierwszy.
- Albo ją - powiedział.
- Albo ją. Chcę pojechać z tobą do Londynu i poznać twoją rodzinę. Chcę pojechać na
ślub Kamilli. Chcę pojechać do Primrose Park i obejrzeć wszystkie miejsca, w których
bawiłeś się jako dziecko. Chcę także, by nasze dzieci czasami się tam bawiły. Z dziećmi
Daniela i Julii oraz Kamilli i Malcolma.
- Klaro, mam mokrą szyję. Czy ja się mylę, czy ty płaczesz?
- Tak, Freddie, płaczę. Przez cały ten czas tłumiłam w sobie wszystkie te marzenia.
Teraz znalazły wreszcie ujście.
- Głupia gąska - powiedział czule.
Ale gdy uniosła głowę, by spojrzeć na niego, w jego oczach także dostrzegła łzy.
- Para głupich gęsi - poprawiła go. - Pocałuj mnie jeszcze raz, proszę cię, Freddie. Ale
najpierw powiedz to jeszcze raz.
- Kocham cię, głupia gąsko - powiedział. - I obiecuję ci, że w święta Bożego
Narodzenia będziemy tańczyć. Tańczyć i tańczyć, bez przerwy.
Znowu ją pocałował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •