[ Pobierz całość w formacie PDF ]
imionami, tylko ich numerowałem. Byli to dość uczciwi faceci z
wyjątkiem Numeru Piątego. Gdy stracił pracę, zaczął pić, a jednej nocy
zaczął wyładowywać frustrację na matce. Broniłem jej, gdy zaczął okładać
ją pięściami. Miałem szesnaście lat i byłem wyrośnięty jak na swój wiek.
Tamtej nocy zabrał go ambulans i stał się byłym Numerem Piątym.
Kiera pomyślała o swoim podbitym oku i zastanowiła się, co sobie
musiał pomyśleć, co musiał wtedy czuć. Poczuła wstyd.
- A ja pozwoliłam ci wierzyć, że ze mną było podobnie.
- Powiedziałaś mi prawdę, ale ja założyłem coś innego. Nie
powinienem. A teraz pozwolisz mi mówić?
Zacisnęła usta.
- Poszedłem do wojska, kiedy skończyłem osiemnaście lat -
kontynuował. - Zaraz po tym matka poślubiła Numer Szósty. W armii
byłem cztery lata i postanowiłem zdobyć wykształcenie po odbyciu
służby. Skończyłem college, dorabiając po godzinach. Polubiłem
137
RS
przeprowadzki. Niegdzie nie zapuszczałem korzeni. Nigdy nie chciałem
się ożenić, nigdy nie chciałem mieć rodziny nigdy nie myślałem, że mogę
być dobrym ojcem, bo przecież nie miałem nigdy odpowiedniego wzorca.
Liczyłem na moich braci i siostry, że obdarzą mamę wnukami.
- Bracia i siostry?
- Tak, mam trzy siostry i dwóch braci - powiedział. - Ja jestem
najstarszy.
- To dlatego jesteś taki despotyczny. Pogładził wskazującym palcem
jej usta.
- Nie dbam o twojego ojca. O to, co zrobił i kim był. Nieważne, że
ukryłaś przede mną swoją przeszłość. Tylko jedno się dla mnie liczy. Ty,
Kiero Blackhawk.
Pierwszy raz usłyszała, jak używa jej prawdziwego nazwiska.
Chciała mu powiedzieć, że go kocha, ale nie potrafiła znalezć
odpowiednich słów.
- Chcesz jechać do Paryża, świetnie. Pojedziemy tam razem. W
Paryżu też są hotele. Mnóstwo. Pojadę nawet do Chin, jeśli będziesz
chciała. Tylko nie zostawiaj mnie.
Wziął ją w ramiona i zaczął pospiesznie całować jej usta.
- Wyjdz za mnie.
Patrzyła na niego. Jej miłość do niego obezwładniała ją.
- Ty... ty... chcesz się ze mną ożenić?
- Teraz. Dzisiaj. Jutro. Kiedy tylko zechcesz. Nie pozwolę ci odejść.
Do licha, Kiero, czy coś odpowiesz?
Próbowała, chciała, ale łzy dusiły ją w gardle.
138
RS
- Pomożesz jej, jeśli jej powiesz, że ją kochasz - usłyszał cienki
głosik.
Odwrócił się i zobaczył starszą kobietę. Spojrzał na Kierę.
- Kocham cię. Boże, dopomóż mi. Kocham cię.
- Ja też cię kocham. Właśnie wracałam, żeby ci to powiedzieć. Nie
mogłam wyjechać bez powiedzenia ci, co czuję, bez dania nam szansy.
Nawet gdybyś się ode mnie odwrócił, chciałam to wiedzieć.
Pocałował ją znowu z czułością.
- Powiedz tak", Kiero. Powiedz, że wyjdziesz za mnie, że będziesz
mnie kochała i będziemy mieli dzieci.
Dzieci, pomyślała. Bardzo chciała mieć dzieci Sama.
- Tak - powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję. - Na wszystkie
twoje pytania odpowiadam tak".
Całując się, nie zauważyli, że drzwi windy się otworzyły i że mają
widownię.
- No tak, nasza rodzina powiększa się z każdą minutą - powiedział
Dillon do Clair.
- To moja najwspanialsza jazda windą - powiedziała siwowłosa
kobieta, wychodząc z kabiny i przyciskając do serca torebkę.
- Co to, do diabła... - usłyszeli wściekły głos Treya. Sam oderwał
usta od Kiery.
- Zamierzamy się pobrać, Blackhawk. Trey wszedł do windy.
- Złamałeś jej serce, a teraz ja połamię ci nogi - zażartował.
Wyciągnął do Sama rękę. - Witaj w rodzinie.
Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie i Sam nacisnął przycisk
zamykający drzwi.
139
RS
- Powiedz, że mnie kochasz - wymruczał, biorąc ją znowu w
ramiona.
- Kocham cię, Samie Prescott. - Uśmiechając się, nacisnęła guzik
szóstego piętra i położyła ręce na jego ramionach.
- Kocham cię, kocham cię.
- Powiedz, że wyjdziesz za mnie.
- Wyjdę za ciebie, Samie Prescott. Dzisiaj, jutro, kiedy tylko
zechcesz.
Całował jej miękkie, słodkie usta, a winda wspinała się w górę na
ostatnie piętro. Miał nadzieję, że Clair i Jacob poradzą sobie, przynajmniej
przez godzinę, z problemami hotelowymi. Może nawet dwie.
- Powiedz, czy będziesz mi robiła codziennie rano, przez całe moje
życie, suflet czekoladowy?
Roześmiała się i zajrzała mu w oczy.
- To byłoby nudne.
Drzwi windy się otworzyły. Sam wziął ją na ręce i ruszył przez hol.
- Kochanie - wymruczał, kiedy byli już w jego mieszkaniu - jestem
pewien, że nasze wspólne życie nigdy nie będzie nudne.
140
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]