[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co wydarzyło się pózniej, Samanto?
- Spotkałam... Piotra i... Wiktora... - odparłam.
- Opowiedz mi o nich - powiedział Dawid rozkazującym
tonem.
Refleksja 20
Giles zabrał mnie wraz z Melanią i Hortensją na serię
zdjęć do Syon House, posiadłości księcia Northumberland.
Ideą Vogue było fotografowanie modelek w realistycznej
scenerii słynnych rezydencji.
Syon House był fantastyczny! Nigdy nie zdawałam sobie
sprawy, że dom może być tak piękny i okazały. Szkoda, że nie
mogłam ujrzeć go w całym przepychu, kiedy wypełniony był
tuzinami lokajów ubranych w liberie ze srebrnymi guzikami i
kiedy mieszkał tu książę, wydający olśniewające przyjęcia, na
których gościła rodzina królewska.
Rezydencja była zamknięta przez większą część wojny i
wyglądała na nie zamieszkaną, jak to dzieje się z domami,
których właściciele są nieobecni. Niemniej jednak jej widok
zapierał dech, a pozowanie w Salonie Kolumnowym wśród
pozłacanych posągów, w Długiej Galerii i przepięknych
salonach było dla mnie wielkim przeżyciem.
Miałam chwilę wolnego czasu, gdyż Giles skupił się na
fotografowaniu Melanii i Hortensji, odeszłam więc, by
obejrzeć kolekcję obrazów. Stałam przed bardzo pięknym
malowidłem szkoły niderlandzkiej, kiedy usłyszałam kroki.
Przekonana, że to Giles, odezwałam się:
- Ciekawa jestem, kto jest autorem tego obrazu?
- Jan van Eyck - odpowiedział męski głos. Odwróciłam
się zaskoczona. Głos ten nie należał do
Gilesa, jak się tego spodziewałam, ale do jasnowłosego
mężczyzny, w wieku około trzydziestu lat. Nie miał nakrycia
głowy, a w ręku trzymał ogromny notes. Był z pewnością
człowiekiem szlachetnie urodzonym i pomyślałam, że jest
może członkiem rodu Northumberland.
- Interesują panią obrazy? - zapytał.
- %7łałuję, że tak niewiele o nich wiem - odparłam,
ponownie uzmysławiając sobie ogrom swojej niewiedzy. Oto
bowiem znów zetknęłam się z tematem, o którym nie miałam
zielonego pojęcia.
- Może chciałaby pani, abym podzielił się z nią tym, co
sam wiem?
- Naprawdę zrobiłby pan to dla mnie? Uśmiechnął się.
- Wiem, kim pani jest, zatem pozwoli pani. że ja się
przedstawię. Nazywam się Piotr Sinclair.
- Czy jest pan krewnym księcia? - spytałam naiwnie.
Roześmiał się.
- Ależ bynajmniej. Pracuję dla Christies. Moim zadaniem
jest kontrolna wycena niektórych obrazów i mebli. Książę
uważa, że są ubezpieczone na zbyt niską sumę.
Wiedziałam, że Christies była słynną spółką aukcyjną, z
siedzibą przy ulicy Zw. Jakuba, która organizowała aukcje
obrazów i antycznych mebli.
- Jest to z pewnością niezmiernie interesująca praca -
zauważyłam.
- Może prawie tak zajmująca, jak pani zajęcie - odparł. -
Pozwoli pani, że opowiem o obrazach, a wtedy będzie mogła
pani sama rozsądzić, czy są równie fascynujące jak cudowne
kreacje, które pani nosi.
Spacerowaliśmy po galerii, a on opisywał mi intrygujące
dzieje nie tylko obrazów, ale także ich mistrzów, oraz drogi,
jakimi trafiły w posiadanie rodu Northumberland.
Piotr miał w sobie coś ujmującego i polubiłam go
natychmiast. Emanowały z niego spokój i skromność. Jak mi
wyznał pózniej, rozmowa ze mną i zaoferowanie swych usług
w charakterze przewodnika było najodważniejszym krokiem
w jego życiu.
- Tak naprawdę, to jestem bardzo nieśmiały, Samanto -
rzekł - ale odniosłem wrażenie, że bardzo chciałaś się czegoś
dowiedzieć i to mnie ośmieliło.
Przypuszczam, że po raz kolejny zdobył się na odwagę,
kiedy Giles zadecydował, że nadeszła pora powrotu.
Zaproponował mi wtedy wspólny wyjazd do rezydencji na
wsi, gdzie miał dokonać inspekcji mebli, które przewożono do
Christies na aukcję. Mieliśmy udać się tam nazajutrz, a
przypadała wtedy akurat sobota.
Była to pierwsza z wielu rezydencji, do których mnie
zabrał, a ponieważ kochał antyki, ja też je pokochałam.
Dowiedziałam się od niego wielu interesujących rzeczy,
których, jestem pewna, nie powiedziałby mi nikt inny i które
nigdy nie pojawiają się w przewodnikach. Na przykład: że van
Dyke był niedościgłym mistrzem w malowaniu rąk, że Grinley
Gibbons wśród swych rzezb zawsze umieszczał kolbę
kukurydzy jako swój symbol, że modelka Botticellego do
Narodzin Wenus była tak olśniewająco piękna, że kiedy
zmarła na suchoty w wieku dwudziestu trzech lat, na ulice
wyległy tłumy, by w milczeniu spojrzeć na jej trumnę.
Wszystko, o czym opowiadał Piotr, ożywało i
fascynowało mnie coraz bardziej.
Oto - powiedziałam sobie - właściwy sposób zdobywania
wiedzy. Jestem pewna, że wszystko, co dla mnie stanowiło
odkrycie, Dawid wiedział od dawna.
Pózniej stopniowo oswajałam się z myślą, że, być może,
Piotr mógłby nauczyć mnie czegoś więcej niż historii obrazów
i mebli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •