[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To było świetne.
%7łe też otym nie pomyślałam.
- Wcalesię nie dziwię - mruknęła Diana.
-Dokąd teraz?
- Aby dalej odManhattanu.
-Ale jak?
Na pewno obserwują wszystkie dworce, lotniska, agencjewynajmu samochodów.
Diana myślała przezchwilę.
- Możemy pojechać na Brooklyn.
Tam niebędą nas szukać.
- Dobrze - odrzekła Kelly.
- Niechpani jedzie.
- Słucham?
-Ja nie jadę.
Diana chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie.
- Na pewno?
-Na pewno.
- Cóż, w takim razie.
do widzenia.
- Do widzenia.
Diana zatrzymała taksówkę i otworzyła drzwi.
Kelly wciąż stała nachodniku.
Wahała się,nie wiedziała, co robić.
Była sama na obcej ulicy,niemiała dokąd pójść, nikogo tu nie znała.
Drzwi sięzamknęły,taksówkaruszyła.
- Zaczekaj!
- krzyknęła Kelly.
Taksówka sięzatrzymała.
Kelly wskoczyła na tylne siedzenie.
- Dlaczego zmieniłapani zdanie?
-Przypomniało mi się, że nigdy nie byłamna Brooklynie.
Diana popatrzyłana nią ipokręciła głową.
- Dokąd?
- spytał kierowca.
- Na Brooklyn poproszę- odparła Diana.
Samochód ruszył.
- Pod jakiś konkretny adres?
-Nie,przed siebie.
- Nie wie pani nawet,dokąd jedziemy?
szepnęłaz niedowierzaniemKelly.
- Dowiem się na miejscu.
Chryste,po co ja wróciłam?
- pomyślała Kelly.
Siedziały obok siebie i milczały.
Dwadzieścia minut pózniej wjechalina mostBrookliński.
140
- Szukamy hotelu -powiedziała Diana.
- Nie jestem pewna, który.
- Hotelu?
- odrzekł kierowca.
-Znam miły hotel.
Adams.
Spodobasiępaniom.
Hotel Adams miał cztery piętra i zadaszone wejście.
Przed drzwiamistał na baczność portier.
Zaparkowali przy chodniku.
- No i jak?
- spytał taksiarz.
-Może być?
- Wygląda niezle - odrzekła Diana.
Kelly wciąż milczała.
Wysiadły.
- Witam panie - powiedział portier.
- Panie do nas?
Diana kiwnęła głową.
- Tak.
-Mają panie bagaż?
- Zgubili na lotnisku - zełgała bez zająknienia Diana.
- Jest tu wpobliżu jakiś sklepz ubraniami?
- Tak, na końcu ulicy, bardzo elegancki sklep dla pań.
Ale możezechcąsię panie najpierw wprowadzić?
Zakupy przyniesiemy na górę.
- Zwietnie.
Myśli pan, że są wolnepokoje?
- O tej porze roku nie ma żadnegoproblemu.
Recepcjonistapodsunął im karty meldunkowe.
- Emily.
Bronte - sylabizowała na głosKelly, podpisując swoją.
Diana zerknęła na recepcjonistę.
Nic.
Nie załapał.
Wzięła długopis inapisała: Mary Cassatt.
- Będąpanie płaciły kartą?
-Tak.
Chciałybyśmy.
- Nie!
-przerwała jej szybko Diana
Kelly spojrzałana nią i z wahaniem kiwnęła głową.
- Bagaż?
-Wkrótce przywiozą.
Niedługo wrócimy.
- Mają panie pokój 515.
Recepcjonista odprowadziłje wzrokiem do drzwi.
Piękne, pomyślał.
I same.
Jaka szkoda.
SklepFor Madame był prawdziwym rogiem obfitości.
Wszelkiego rodzajuubrania, dział skórzany z walizkami i torebkami - było tam dosłownie
wszystko.
Kelly rozejrzała się i powiedziała:
141.
- Wygląda na to, że się nam poszczęściło.
Podeszła do nichsprzedawczyni.
- Czym mogęsłużyć?
-Dziękujemy, na razie tylko oglądamy - odrzekła Diana.
Wzięły wózeki weszły międzypółki.
- Niech pani spojrzy!
- wykrzyknęła Kelly.
-Pończochy.
- Wzięłasześćpar.
Diana poszła w jej ślady.
- Rajstopy.
-Staniki.
:
- Majtki.
Wózek szybkosię wypełnił.
Usłużna sprzedawczyni natychmiast przyprowadziła im jeszcze dwa.
- Pomogę paniom.
-Dziękujemy.
Zaczęły je napełniać.
Kelly przeglądała spodnie.
Wybrała jakieś izerknęła na Dianę.
- Nie wiadomo, kiedy znowu będziemy mogły pójść na zakupy.
Dianateż wzięła spodnie i letnią sukienkęw paski.
- Fatalna - rzuciła Kelly.
- Paski panią pogrubiają.
Diana, która miała już odwiesić sukienkę na miejsce, nagle zmieniłazdanie i podała ją
sprzedawczyni.
- Biorę.
Sprzedawczyni byłazdumiona - Kelly i Diana przeszły przez sklep jakburza i
zakupione przez nie rzeczy wypełniły cztery walizki.
Kelly spojrzała na nie i westchnęła.
- No.
To powinno wystarczyćnajakiś czas.
Podeszły dokasy.
- Gotówka czy karta?
- spytała kasjerka.
- Karta - odparła Kelly.
-Gotówka-poprawiła ją Diana.
Otworzyły torebki,przeliczyły pieniądze i obie pomyślały o tym samym - wportfelach
coraz szybciej ubywało banknotów.
- Mieszkamy w hotelu Adams.
Czy moglibyście.
- Dostarczyć zakupy do pokoju?
Oczywiście.
Nazwisko?
Kelly lekko się zawahała.
- CharlotteBronte.
Diana zerknęła na nią i odchrząknęła.
- Emily.
Emily Bronte.
142
- Słusznie - mruknęłaKelly.
- Emily.
Kasjerka patrzyła na nie skonsternowana.
- A pani?
Diana gorączkowo myślała.
Boże, jak ja się podpisałam?
Georgia 0'Keeffe.
Nie.
Frida Kahlo?
Joan Mitchell?
- Mary Cassatt - wyręczyła ją Kelly.
Kasjerka głośno przełknęłaślinę.
- Oczywiście.
Tuż obok była drogeria.
- Szczęście nas nie opuszcza - rzuciła Diana.
Spiesznie weszły dośrodka i znowu wpadły w szał kupowania.
- Tusz dorzęs.
-Róż.
- Szczoteczki dozębów.
-Pasta do zębów.
- Tampony.
-Szminka.
- Klamerki do włosów.
-Puder.
Gdy wróciły do hotelu, walizki czekały jużw pokoju.
Kelly zmarszczyła czoło.
- Ciekawe, które są pani, a które moje.
-Wszystko jedno.
Zostaniemy tu co najmniej tydzień, więc trzeba tochyba rozpakować.
Zaczęły pospiesznie wkładać rzeczy do szuflad iszaf, ustawiać w łazience przybory
toaletowe.
Gdy wszystko było już na miejscu, Diana zdjęła buty,ściągnęłasukienkę i wdzięcznie
opadła na łóżko.
- Cudownie.
-westchnęła.
-Nie wiem, jak pani,aleja zjem kolacjęw łóżku.
A potem wezmę długą, gorącą kąpiel.
Nigdziesię stąd nie ruszam.
Rozległo się pukaniedo drzwi.
Pokojówka.
Była w białym fartuszkui miała sympatyczną twarz.
Przyniosła stos świeżychręczników.
Weszła do łazienki i parę minut pózniej wyszła.
- Jeśli będą panieczegoś potrzebowały, proszę zadzwonić.
Miłegowieczoru.
- Dziękujemy - odrzekła Kelly, odprowadzając ją wzrokiem do drzwi.
Diana przeglądała kolorowe pismo, które znalazłana nocnymstoliku.
143.
- Wie pani, kiedy zbudowano ten hotel?
-Niech się pani ubiera - odparła Kelly.
- Wychodzimy.
- Piszą tu, że.
-Niech się pani ubiera!
Diana podniosławzrok.
- To jakiś żart?
,
- Nie.
Zaraz zdarzy się coś strasznego.
- Kelly zaczynała wpadać W panikę.
Zaniepokojona Diana gwałtownie usiadła.
- Ale co?
-Nie wiem.
Wiem tylko, że jakstąd nie wyjdziemy, obie zginiemy.
Strach jest zarazliwy, ale to nie miało sensu.
- Kelly, bądz rozsądna.
Jeżeli.
- Diano, błagam cię!
Myśląc otym pózniej, Diananigdy nie mogła ustalić, czy uległa dlatego że Kelly [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •