[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego byłoby błędem. Konsekwencje mogłyby się okazać bardzo
poważne. Dla wszystkich.
- Oczywiście. - W głosie matki pobrzmiewało zaskoczenie i
oburzenie zarazem.
- Proszę mi wierzyć - wtrącił Luke. - Jeśli brat się pojawi,
109
osobiście podam go panu na srebrnej tacy. Ale dlaczego mówi
pan o tym teraz?
Szeryf wyciągnął z kieszeni obrączkę Briana.
- Rano widziałem się z panią Maddox, to jest z Susan
Dalton. Powiedziała, że podrzucono to do jej samochodu, wraz z
obrożą zaginionego psa.
Matka wyciągnęła rękę. Hector pozwolił jej wziąć obrączkę.
Siedząc na krawędzi krzesła, uważnie wpatrywała się w złoty
krążek, jakby zaraz miał zniknąć.
- Poprzedniej nocy było włamanie - ciągnął szeryf Abbott. -
Myślę, że zniszczenia i napaść na Susan to wypadek przy pracy.
Ktoś czegoś szukał w tym" domu. Może zapomniał czegoś
stamtąd zabrać.
- Myśli pan, że to mógł być Brian - powiedział Luke.
Virginia Maddox zrobiła zagniewaną minę.
- Gdyby mój syn wrócił, na pewno nie kryłby się po kątach
jak pospolity przestępca!
On jest przestępcą, chciał przypomnieć Luke.
- Skąd mamy wiedzieć, że ta Dalton cały czas nie miała
obrączki? - wybuchnęła matka. - Sama mogła ją podłożyć w
samochodzie. A zniszczenia w domu mogły być zamierzone ...
Abbott pokręcił głową.
- Już ci mówiłem, Virginio, mylisz się. Twoja synowa nie
rozwaliła sobie sama głowy ani nie podłożyła ognia. W domu
była jej mama. l, jeśli choć trochę znam się na ludziach, nie
miała też nic wspólnego z pojawieniem się obrączki.
- Pomagałem jej szukać psa tego wieczoru, kiedy zniknął-
powiedział Luke, domyślając się, że Ramirez wspomniał o tym
incydencie szeryfowi. - Była tym bardzo zdenerwowana. I
zaskoczona, kiedy jeden z jej uczniów znalazł go, biegającego
bez obroży.
Matka rzuciła mu spojrzenie, które wydawało się krzyczeć:
"Ty zdrajco!" Hector skinął głową w jej stronę.
- Susan nie jest podejrzana.
- A my jesteśmy? - Virginia wstała z kanapy. - I przyszedłeś
110
tu, żeby nas ostrzec? Myślisz, że ukrywamy mojego syna.
Mówię ci szczerze, nie miałam żadnej wiadomości od Briana.
Ale jeśli tu przyjdzie, nie wyrzucę go. I będzie miał najlepszego
adwokata, jakiego tylko można znalezć.
Hector wstał, zrezygnowany.
- Tak, rozumiem. Ale ty zrozum także mnie. Każdy
przyzwoity adwokat powie twojemu synowi, że najlepiej będzie
zgłosić się dobrowolnie. I... Virginio ...
- Tak?
- Muszę na razie zabrać tę obrączkę. Jest dowodem w
sprawie.
Z ociąganiem oddała mu złoty krążek.
- Jak pan sobie życzy, szeryfie.
- Musimy omówić jeszcze jedną sprawę. Od kilku tygodni
po mieście krążą plotki ... Na razie ich nie sprawdziłem, ale
byłem ciekaw, czy ... Może od kogoś słyszeliście ...
- Proszę powiedzieć wprost, szeryfie - ponaglił Luke. - Co
gadają ludzie?
- Podobno Jessica Beecher była przy nadziei. I uciekła, bo
ojcem dziecka jest pański brat.
Luke przygotował się na wybuch oburzenia matki.
Ona jednak spojrzała na szeryfa Abbotta z góry. Odezwała
się cichym, opanowanym głosem:
- Kiedy chcę posłuchać plotek, idę do fryzjera., Od ciebie
oczekuję tylko faktów.
Z jej reakcji Luke wywnioskował, że matka była
przygotowana na tę rozmowę. Jakby plotki już do niej dotarły
albo jakby wiedziała, że to prawda.
Odjeżdżając wozem policyjnym, szeryf Abbott musiał
przepuścić furgonetkę kurierską, podskakującą na wybojach
wąskiej drogi dojazdowej. Luke ucieszył się, że kurier przywiózł
mu zamówiony twardy dysk.
Chciał natychmiast pojechać do Susan i zabrać zepsuty dysk,
ale najpierw usiadł do stołu z matką i zjadł kilka bułeczek z
łyżeczką zeszłorocznych konfitur, popijając mocną, czarną
111
kawą.
Siedząc nad nietkniętym śniadaniem, matka patrzyła na
niego z nieprzeniknioną miną.
- Pycha - powiedział, mając nadzieję nawiązać rozmowę.
Gdy nie odpowiedziała, ponaglił: - Mamo?
- Twój brat tu nie wrócił. Gdyby tak było, na pewno by
zadzwonił. Przecież wie, jak bardzo się wszyscy martwimy.
- Co do tego chyba masz rację - zgodził się Luke. Jego brat
mógł liczyć na to, że matka przyjmie go z otwartymi ramionami
i nie będzie mu robić wyrzutów. I na pewno wyciągnąłby od
niej jeszcze trochę pieniędzy.
- Poza tym - powiedziała - chociaż był zły na Susan, nie
wyobrażam sobie, żeby próbował ją nastraszyć lub skrzywdzić
po tylu miesiącach. To nie ma sensu.
- Rzeczywiście. - Luke pomyślał też, że Susan miała rację.
Na pewno rozpoznałaby swojego męża, nawet w ciemności. -
Dlaczego mówisz, że był zły na Susan?
- Dziękuję ci za pomoc - odparła, jakby nie usłyszała
pytania. Wypowiedziała te słowa bardzo ostrożnie, jakby
przykładała wielką wagę do ich znaczenia. - Naprawdę nie
wiem, co bym zrobiła, gdybyś nie przyjechał i nie zajął się ...
salonem. I wszystkimi... innymi rzeczami. Naprawiłeś pompę i
przejrzałeś mój samochód, a także ... pomogłeś mi
uporządkować sprawy finansowe. To o wiele więcej ... znacznie
więcej niż ... ach ... niż mogłabym się spodziewać.
Upił jeszcze łyk kawy, która nagle wydała mu się gorzka.
Chciał zapytać:
"Czego właściwie się po mnie spodziewałaś?"
Nie zrobił tego.
- Ale ... - podpowiedział, przekonany, że wcale nie miała
zamiaru mu dziękować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •