[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bardzo dobrze.
Ann odetchnęła. Nic złego się nie działo!
Obiad! zawołała.
Jak na komendę jednocześnie odwrócili głowy. Obaj
mieli tak samo zaabsorbowane miny. Ale po chwili twarz
Mitchella rozjaśnił uśmiech.
Mamo! Podbiegł do niej cały czerwony, ale
66 Virginia Kantra
zadowolony z siebie. Udało się! Naprawiliśmy ci
chłodnicę.
Fantastycznie. Ann uśmiechnęła się do syna.
Dziękuję. Ponad głową chłopca spojrzała na Mad-
doxa. Dziękuję wam obu.
Nie ma za co mruknął po swojemu Maddox.
Owszem, jest. Muszę ci jeszcze zapłacić za te węże.
Przecież zaprosiłaś mnie na obiad. Zrobił zdziwio-
ną minę.
Taki tam obiad. Sałatka i spaghetti.
Ja nie mam wielkich wymagań powiedział, pat-
rząc na nią tak, jak tylko on potrafił.
Nastrój podczas obiadu był przyjemny. Maddox nie
starał się być duszą towarzystwa, jak to zwykle czynił
Rob. Nie wypytywał ani o to, kogo Ann spotkała
w restauracji, ani jak Mitchellowi upłynął dzień na
półkoloniach, tylko jadł to, co mu podała i słuchał.
Ann czuła, jak stopniowo rozluznia się niewidzialna
pętla, zaciśnięta wokół jej serca. A Mitchell, który
w obecności ojca milczał jak zaklęty, tym razem z włas-
nej inicjatywy zaczął opowiadać o kimś, kto miał na imię
Sam i kogo poznał na półkolonii.
Czy Sam to twój przyjaciel? Spytała Ann uszczęś-
liwiona, że jest wreszcie na tych półkoloniach ktoś, kto
się Mitchellowi podoba.
To jest dziewczyna, mamo wyjąkał strasznie
zakłopotany Mitchell.
Rzeczywiście miał się czego wstydzić. Dziewięciolet-
ni chłopcy nie przyjaznią się z dziewczynami.
Mówiłeś, że niezle rzuca do celu powiedział
Maddox jakby od niechcenia.
Odszukać szczęście 67
Dzisiaj pobiła Dużego Briana dodał ostrożnie
Mitchell. Graliśmy mecz z inną półkolonią. Prawie
wygraliśmy.
Brawo.
Chłopiec zaczerwienił się od tej pochwały.
Dziękuję powiedziała Ann do Maddoxa, kiedy
potem wspólnie sprzątali ze stołu.
Przecież nic nie zrobiłem. Wzruszył ramionami.
Nie mogła nie zauważyć, jakie szerokie i jakie mocne
są jego ramiona. Czuła się coraz bardziej zakłopotana.
Tłumaczyła sobie, że to dlatego, że nie przywykła, by
taki duży mężczyzna kręcił się po jej malutkiej kuchni.
Słuchałeś. Umiesz słuchać.
Skrzywienie zawodowe.
Ann odkręciła kurek z ciepłą wodą.
To chyba dobrze, że potrafisz nakłonić ludzi do
mówienia. Dzięki temu jesteś dobrym policjantem.
Oparł się o szafkę obok zlewozmywaka i nachylił się
tak, żeby móc widzieć jej twarz.
Dobrym policjantem? Nie tylko. Również dobrym
terapeutą, przyjacielem i... narzeczonym. Nie masz poję-
cia, ile kobiet chce porozmawiać o sobie i nie ma z kim.
A ty, Annie? Czy ty nie chciałabyś ze mną porozmawiać?
Stał tuż przy niej, potężny, a jednocześnie jakiś taki...
ciepły. Dodawał jej pewności siebie. Nic dziwnego, że
wzbudził zaufanie Mitchella. Ann sama miała ochotę mu
zaufać, może nawet się zwierzyć.
Kretyński pomysł!
Nie chcę rozmawiać powiedziała i zanurzyła ręce
w zlewozmywaku pełnym wody i brudnych naczyń.
O Robie, czy o procesie?
Ani o tym, ani o tym. Staram się zapomnieć.
68 Virginia Kantra
To dosyć trudne, kiedy się jest świadkiem oskar-
żenia.
Ann milczała. Zdawało się, że zmywanie całkowicie
zajęło jej uwagę.
Wiesz, że nikt nie może cię zmusić, żebyś świad-
czyła przeciwko niemu? spytał Maddox. Nadal
jesteście małżeństwem.
Jesteśmy w separacji. Ja naprawdę muszę powie-
dzieć o tym, co zrobił.
Dlaczego? Przecież ty nigdy nie byłaś mściwa,
Annie.
Nie jestem mściwa. Zacisnęła schowane w pienis-
tej kąpieli dłonie. Ale nie mogę mu wybaczyć.
Nie możesz mu wybaczyć tego, co zrobił Val?
Nie mogę mu wybaczyć tego, co ja zrobiłam Val
szepnęła. Rumieniec wstydu oblał jej policzki. Nie-
nawidzę tego, kim się stałam. Słabo mi się robi, jak
pomyślę, kim mógł się stać mój syn.
A kim, twoim zdaniem?
Kimś, kto wykorzystuje innych ludzi. Kimś, kto
potrafi uderzyć słabszego.
Val? spytał cicho Maddox.
Tak przyznała pokonana jego nieustępliwością.
I... I mnie.
Rob cię uderzył stwierdził Maddox, ani odrobinę
nie zmieniając obojętnego tonu, jakim przedtem zada-
wał pytania.
Tak powiedziała.
Maddox wyciągnął do niej ręce. Wzdrygnęła się, gdy
jego dłonie zamknęły się na jej ramionach, ale dotykał
lekko, ani trochę nie bolało. Odwrócił ją do światła,
dokładnie przyjrzał się jej twarzy. Oczy mu pociemniały,
Odszukać szczęście 69
usta się zacisnęły. Przesunął palcem po niewielkim
garbie na jej nosie.
Złamał mi nos powiedziała Ann, wpatrując się
w sam środek szerokiego, potężnego torsu Maddoxa.
Tego samego dnia odeszłam od niego i zabrałam
Mitchella.
Sukinsyn zaklął Maddox.
Nigdy przedtem nie bił mnie po twarzy dodała,
jakby dla porządku, strasznie zmieszana Ann.
Oni zawsze biją tak, żeby nie było widać, chyba że
ich poniesie. Głos Maddoxa stał się twardy, stanowczy.
Dużo wiedział o takich damskich bokserach. Nie tylko
z kursu, ale i z doświadczenia. Nienawidził interwencji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]