[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ty? Chyba żartujesz. Miałeś całe tabuny kobiet. Już
dawno straciłam rachubę. Przecież bezustannie balowałeś.
- To prawda - przyznał, a Toni usłyszała w jego głosie
uśmiech. - Potrzebowałem towarzystwa, aby zapomnieć
o problemach. Ale z powodu ryzyka seks był rzadkością.
Wiedziałem, że nie wolno mi przekazać tego genu dziecku.
Nie mogłem też dopuścić, aby jakaś kobieta związała się ze
mną emocjonalnie. Albo żebym ja się zakochał. Chociaż to
było mało realne, dopóki trzymałem się z dala od osób przy-
pominających ciebie. - Przygarnął ją bliżej. - Oczywiście
wolałem nie zdawać sobie sprawy z tego, że jesteś tą jedyną.
Negacja to cudowny mechanizm obronny. Ale tak naprawdę
liczyłaś się tylko ty. Wywróciłaś moje życie do góry nogami,
Toni.
- %7łałujesz tego?
S
R
- Skądże. - Przycisnął usta do jej szyi i oparł się na łok-
ciu. Toni widziała niewyrazny zarys jego twarzy i lśnienie
oczu. - Sądziłem, że zaznałem wszystkich możliwych atrakcji.
Podróżowałem po świecie, jadałem wspaniałe potrawy,
piłem najlepsze wina, bawiłem się w towarzystwie pięknych
kobiet. Szalałem na nartach, nurkowałem w oceanach, skaka-
łem ze spadochronem i na bungee, i wiesz co?
- Co?
- To wszystko nawet nie umywa się do chwil takich jak
ta teraz. - Pochylił się i delikatnie ją pocałował. - To nadaje
życiu taki sens, o jakiego istnieniu nie miałem pojęcia.
- Och, Josh. - Toni przygryzła wargi. - Mój świat musi
ci się wydawać strasznie nudny w porównaniu z tym, jaki
znasz. Nigdy nie byłam za granicą ani nie robiłam nic ekscy-
tującego. Mam tylko pracę, dom, ogródek i dwa koty. To
wszystko.
- Niezupełnie. - Znów ją pocałował. - Masz jeszcze mnie.
- Josh wygląda trochę lepiej - kilka dni pózniej stwierdzi-
ła Sophie. - Ale jest cichszy niż zwykle i chyba trochę
zmęczony.
- Za mało sypia. Na wzmiankę o śnie Toni stłumiła
ziewnięcie.
- Rozumiem. - Sophie uśmiechnęła się domyślnie. -
Oliver i ja też mieliśmy ten problem. Ale ostatnio zasypiam na
sam widok poduszki. Wczoraj omal nie usnęłam w gabinecie
przed wejściem pacjenta. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Sophie tęsknie spojrzała na zegar. - Marzę o lunchu. Umie-
ram z głodu.
- Wiesz, gdzie Janet trzyma takie plastikowe pojemniczki
z różową zakrętką?
- Te na próbki moczu? W szafce.
S
R
- A znasz zestaw w niebieskim pudełeczku? Taki
z okienkiem, w którym pokazują się paseczki?
- Test ciążowy? - Sophie uniosła brwi. - Mam ci go
przynieść? Podejrzewasz, że... ?
- A myślałam, że lekarz musi być osobnikiem inteligent-
nym. - Toni pokręciła głową. - To nie ja ciągle przysypiam,
głuptasku. Nie ja bez przerwy chodzę potwornie głodna.
- To na pewno tylko skutek uboczny stanu małżeńskiego.
I tego kucia do egzaminów. %7łyję w stresie.
- Zdasz śpiewająco. - Toni spoważniała. - Ja też strasz-
nie się denerwuję. Josh ma jutro badanie neurologiczne.
Neurolog Jack McMillan był sympatycznym, siwym pa-
nem po sześćdziesiątce. Wyraził zadowolenie z obecności
Toni i jej także zadał kilka pytań na temat zachowań Josha.
Podzieliła się więc swoimi spostrzeżeniami poczynionymi
w ciągu paru minionych tygodni. Powiedziała o drżeniu rąk,
utracie równowagi i incydentach ze szklanką. Dodała też, że
ostatnio te objawy się nie pojawiają. Lekarz wysłuchał jej
relacji, po czym znów zwrócił się do Josha.
- Podobno przed wystąpieniem zaburzeń równowagi
przeszedł pan infekcję wirusową?
- Tak. Miałem okropną grypę, ale już się wyleczyłem.
Neurolog coś zapisał i spojrzał na Toni.
- A co z innymi objawami? Josh wspomniał o drażliwo-
ści i zanikach pamięci.
- Josh jest trochę humorzasty od zawsze - odparła, pa-
trząc na niego z uśmiechem. - Szczególnie łatwo się irytuje,
gdy ma kaca.
- Znam to z doświadczenia. - Jack McMillan uśmiechnął
się ze zrozumieniem. - To się często zdarza?
S
R
- Nie jestem alkoholikiem - warknął Josh - jeśli o to
panu chodzi.
- Bynajmniej. - Neurolog wygodniej usiadł na krześle.
- Stres czasem skłania do większego spożycia alkoholu, a to
wywołuje objawy przez większość ludzi uznawane za kla-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]