[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To prawda. - Argument ten, obok zgody Boyda,
sprawił, że Althea zgodziła się polecieć z Coltem.
- Zakładam, że jeszcze przez jakiś czas zostaną
w górach. Nawet jeżeli do nich dotarło, że wiemy
o istnieniu chaty, nie przyjdzie im do głowy, że znamy
w przybliżeniu jej lokalizację. Nie wiedzą też o Jade.
- Tu muszę ci przyznać rację, Nightshade. Wydaje
mi się jednak, że za bardzo liczysz na szczęście.
- Przedtem też mi się poszczęściło. Już lepiej? -
zapytał, gdy maszyna wyszła na prostą. - Aadnie tu,
prawda?
Szczyty pokrywał śnieg. Pasma gór rozdzielały
szerokie doliny. Lecieli teraz na tyle nisko, że widzieli
pojazdy na autostradzie, małe skupiska domów oraz
ciemną zieleń lasów na zachodzie.
- Owszem, ładnie. - Nagle poraziła ją pewna
myśl. - Masz licencję pilota, Nightshade?
Colt przyglÄ…daÅ‚ jej siÄ™ przez chwilÄ™, a potem wy­
buchnął śmiechem.
- Uwielbiam ciÄ™, poruczniku Grayson. Co wolisz:
huczne weselisko z pompÄ… i paradÄ… czy raczej cichy
ślub w gronie najbliższych przyjaciół?
143
- JesteÅ› stukniÄ™ty. Koniec, kropka - mruknęła i od­
sunęła się, by popatrzeć przez szybę. Po powrocie do
Denver sprawdzi oczywiÅ›cie, czy Colt ma licen­
cję. - Przecież mówiłeś, że nie będziesz poruszał tego
tematu.
- Kłamałem - odparł radosnym tonem. Gdyby nie
podświadomy niepokój, mógłby powiedzieć, że nigdy
w życiu nie czuł się lepiej. - Mam z tym problemy.
Taka kobieta jak ty potrafiłaby mnie z tego wyleczyć.
- Idz lepiej do psychiatry.
- Thea, będzie z nas fantastyczna para! Nie mogę
się doczekać, żeby cię przedstawić mojej rodzinie.
- Nie zamierzam spotykać się z twoją rodziną.
Słowom tym towarzyszył nagły skurcz żołądka,
który przypisała kolejnej turbulencji maszyny.
- Zapewne masz racjÄ™. Przynajmniej póki nie bÄ™­
dziemy gotowi stanąć przed ołtarzem. Powiem ci, że
moja matka lubi rządzić, ale myślę, że sobie z nią
poradzisz. Ojciec jest urodzonym pedantem, będziecie
więc idealnie do siebie pasowali. Admirał to chodzący
regulamin.
- AdmiraÅ‚? - powtórzyÅ‚a, Å‚amiÄ…c mocne postano­
wienie milczenia.
- Tak, marynarki. ZmartwiÅ‚em go bardzo, wstÄ™­
pujÄ…c do lotnictwa. - Colt wzruszyÅ‚ ramionami. - Pe­
wnie właśnie dlatego wybrałem siły powietrzne.
Mam też ciotkę... Zresztą, sama zobaczysz, kiedy ich
poznasz...
- Nie zamierzam poznawać twojej rodziny - po­
wtórzyła znacznie mniej stanowczym tonem. Odpięła
pas i przeszÅ‚a do kabiny, gdzie znalazÅ‚a puszkÄ™ orzesz­
ków i butelkę wody mineralnej. Ciekawość kazała jej
zajrzeć do maleńkiej lodówki, w której chłodziła się
puszka kawioru i butelka beaujolais.
- Czyj to samolot?
144
- Kolegi Boyda. Weekendowego uwodziciela, któ­
ry lubi porywać kobiety w przestworza.
W odpowiedzi stęknęła, po czym rozlokowała się
w fotelu.
- Pewnie to ten stary rozpustnik Frank. - Wybrała
orzeszek i włożyła go do ust. - Od lat namawiał mnie
na lot w celach erotycznych.
- Ach tak? I co, nie jest w twoim guście?
- Był zbyt namolny, jak większość mężczyzn.
- Muszę zapamiętać, że trzeba być subtelnym.
Poczęstujesz mnie?
Podsunęła mu puszkę.
- Czy to już Boulder?
- Aha. Tutaj skrÄ™cimy na północny zachód, a po­
tem trochę pokrążę. Boyd mówił mi, że ma tu chatę.
- Tak. Dużo ludzi ma tu domki. Lubią uciekać
z miasta na weekend i wędrować po śniegu.
- A ty nie?
- Znieg tylko wtedy ma sens, gdy jezdzi siÄ™ na
nartach. W moim przypadku głównym celem jazdy na
nartach jest powrót do domu i szklaneczka gorącego
rumu przed kominkiem.
- Widzę, że jesteś amatorką przygód.
- %7łyję dla przygód. A tak na marginesie, muszę
przyznać, że z domku Boyda jest Å‚adny widok. Dzie­
ciaki uwielbiają tam jezdzić.
- Więc tam byłaś.
- Kilka razy. Wolę tam jezdzić wiosną albo
latem, kiedy jest maÅ‚a szansa, że drogi bÄ™dÄ… zamk­
nięte. - Spojrzała w dół, na rozległe połacie śniegu.
- Nienawidzę poczucia, że utknęłam gdzieś na dobre
i jestem uwięziona.
- Może to mieć swoje zalety.
- Nie dla mnie. - Przez chwilÄ™ w milczeniu pat­
rzyła, jak miasto znika w oddali, a jego miejsce
145
zajmują zalesione wzgórza. - Rzeczywiście ładnie tu-
przyznała. - Zwłaszcza gdy patrzy się z wysokości.
Colt uśmiechnął się.
- Natura na dystans? Do tej pory myślałem, że
miastowe dziewczyny tęsknią za wiejskim odludziem.
- Ale nie ta miastowa dziewczyna. Ja wolÄ™... - Ma­
szyną gwałtownie podrzuciło. Orzeszki rozsypały się po
całej kabinie. Althea uczepiła się uchwytu. - Co to było?
- Nie wiem. -Wpatrując się w tablicę rozdzielczą, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •