[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zęby, podreptała z powrotem do kuchni i od pieczętowała drugą butelkę zinfandela. O drugiej
spróbowała pójść do łazienki, ale dostała torsji, zanim dotarła do drzwi.
Cholera! mruknęła, kiedy skończyła rzygać. Kto to teraz posprząta? Dellaaaa!& A,
do diabła z tym.
Idąc do kuchni spojrzała przez ramię na nieporządek, jaki zrobiła pod drzwiami łazienki i
niczym prawdziwa Scarlett powiedziała:
Pomyślę o tym jutro. Może już nigdy nie będę korzystała z tej łazienki. Och, Dello, tak mi
ciebie brak. Upiłam się, Patricku. Szkoda, że mnie nie widziałeś. Wszystko wyrzygałam. Dwa
razy! dodała triumfującym tonem. Gennifer przez G nigdy by nie dostała torsji, nigdy nie
straciłaby panowania. Chrzanię to. Słyszysz mnie, Patricku? Przeklinam i jestem pijana. Ale
obciach. Nauczyłam się tego słowa od Ellie i jej znajomych. Co sobie teraz o mnie myślisz,
Patricku?
Powinna zaparzyć kawę. Przecież gotowała, prawda? Breja, stojąca na kuchni, pachniała
smakowicie. Zmieszała się na widok armii butelek, puszek i pudełek na szafce. Może powinna
wszystko wyrzucić i zacząć od początku.
Nie wojno marnować jedzenia powiedziała, chichocząc. Pózniej, kiedy poczuje się&
inaczej, postanowi, co z tym wszystkim zrobić. Teraz musiała się koniecznie napić kawy. Każdy
głupi, nawet Gus, potrafi zaparzyć kawę.
Zaczęła płakać, odmierzając kawę do metalowego koszyczka. Połowę wysypała na blat,
połowę na podłogę. Spróbowała drugi raz, potem trzeci, nim w koszyku znalazło się dosyć kawy.
Zalała wodą pudełko ze spaghetti. Przez chwilę patrzyła na nie, a potem wzruszyła ramionami:
Komu zależy? Mnie nie.
Znów zachichotała. Podeszła chwiejnym krokiem do jednego z dębowych krzeseł i rozsiadła
się na nim, przybierając bardzo nieprzyzwoitą pozę.
Jestem pijana, jestem pijana, jestem pijana mamrotała melodyjnie. Poczuła ucisk w
żołądku. Patricku, nienawidzę cię za to, że wyjechałeś i mnie zostawiłeś. Nienawidzę Gusa
Stewarta za jego niewierność. Ale kocham ciebie, Dello powiedziała z płaczem. Co jest we
mnie takiego, że wszyscy mnie porzucają? Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się z żalu nad
sobą. Zawodziła, waląc pięściami w kuchenny stół, kiedy rozległ się dzwonek u drzwi.
Wynoście się! krzyknęła. Nikogo nie zapraszałam. Zostawcie mnie w spokoju.
Dzwonek nadal dzwonił, kawa perkotała.
Zamknijcie się, boli mnie głowa mruknęła.
Nagle zaległa cisza; dzwonek u drzwi przestał dzwonić, ostatnia kropla kawy skapnęła do
dzbanka.
Chcę mieć kota!
Wzrok Kate padł na dwie butelki po winie i bałagan, panujący na szafce. Mój Boże, już piąta
godzina?
Kogo obchodzi, która godzina powiedziała, wlewając kawę do olbrzymiego kubka.
Kto, u diabła, wypije tyle kawy? Chyba ja, bo nie widzę tu nikogo innego i nie mam kota. Boże,
chcę mieć kota powiedziała, do oczu napłynęły jej łzy litości nad sobą. Może podaruje mi go
Ellie. Musi być bury w żółte pręgi i mieć duże oczy. Nazwie go Betsy II.
Sięgnęła do kontaktów i przekręciła wszystkie sześć naraz. Kuchnię zalało światło. Lampy na
tarasie i podwórzu oślepiły ją. Rozległ się dzwonek w drzwiach od ogrodu. Kate spojrzała na
szklane drzwi i ujrzała dwóch policjantów, zaglądających do środka.
Wynoście się stąd! krzyknęła. Dzwonek znów zadzwonił.
Pani Starr, proszę otworzyć drzwi. Musimy z panią porozmawiać.
Dlaczego? spytała chytrze Kate.
Proszę, to zajmie tylko chwilkę.
Czy zrobiłam coś złego?
Nie, po prostu musimy z panią porozmawiać. Zdaje się, że nie działa u pani telefon.
Trele morele. Od kiedy to policja zajmuje się telefonami? wymamrotała niewyraznie.
Proszę odejść.
Zostaniemy tu, póki nie otworzy nam pani drzwi.
Kate zastanowiła się.
Czyżby? Nawet, jak położę się do łóżka?
Tak.
Pójdziecie sobie, jak wam dam czek?
Jeśli najpierw otworzy pani drzwi, by go nam wręczyć.
O, nie, wsunę go pod drzwi. Wróćcie jutro.
Pani Starr, jeśli nie otworzy pani drzwi, wyważymy je.
Będziecie musieli zapłacić za szkody powiedziała z ożywieniem Kate. To& to
włamanie. To mój zamek, nie możecie tego zrobić.
Odwróciła się do policjantów plecami i zaczęła pić kawę. Znów rozległ się dzwonek u drzwi.
Przysłała nas Ellie powiedział jeden z funkcjonariuszy. Jesteśmy przyjaciółmi. Czy
teraz otworzy nam pani drzwi?
Jaka to słodka dziewczyna. Dała wam bilety, byście je wiezli aż taki kawał drogi?
Pani Starr, proszę otworzyć drzwi.
Nie mogę znalezć zamka. Nie chcą się otworzyć. Chyba nie będę was mogła wpuścić
powiedziała Kate, wracając na swoje krzesło. Zostawcie bilety na tarasie. Jutro zadzwonię po
kogoś, by odblokował drzwi.
Pani Starr, proszę podejść do drzwi frontowych i je otworzyć. Może pani otworzyć drzwi
frontowe, prawda?
Czy muszę pokwitować odbiór biletów? Cóż za biurokracja. Chwiejnym krokiem podeszła
do drzwi frontowych. Gdy tylko je otworzyła, wpadli do środka, każdy z nich ujął Kate pod jedno
ramię i zaprowadzili ją do pokoju.
Pani Starr, nazywam się Archer, a to jest sierżant Enright. Dzwoniła do nas pani córka,
bardzo się o panią niepokoi. Potem telefonowano do nas z pani biura, a jeszcze pózniej zadzwonił
niejaki Gustaw Stewart.
Kate wyprostowała się dumnie, odpychając policjantów.
Kłamaliście, nie macie żadnych biletów. Mógł sobie do was dzwonić sam prezydent
Stanów Zjednoczonych. Nie chcę was tu widzieć. Powinniście ścigać przestępców, a nie
niepokoić spokojnych obywateli takich, jak ja. Czy zamierzacie do wszystkich oddzwonić?
Oni zadzwonią do nas. Pani córka bardzo się o panią niepokoiła. Dlaczego nie odbierała
pani telefonów, pani Starr? Czy jest jakieś uszkodzenie na linii.
Wyłaczyłam telefon. Nie miałam ochoty iść do biura. Chciałam dziś ugotować spaghetti.
To nie przestępstwo.
Ugotowała je pani?
Słucham?
Ugotowała pani spaghetti?
Nie. Kate westchnęła. Zamiast tego piłam wino. Za dużo wypiłam i dostałam torsji.
Ale zaparzyłam kawę dodała radośnie. Nie powiecie o tym Gusowi, prawda? Wy
buchnęła płaczem, potem ględziła coś o Patricku, o Betsy, o samotności. Pod żadnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]