[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-- Ty, kapitanie, z kompanią swoją staniesz to niedaleko, w miasteczku El Pahul! My
pójdziemy trochę dalej. Anglicy czekają na nas za Puente nad rzeką. Jutro, pojutrze będziemy w
tańcu.
Po licu pytającego przebiegła bladość i strach nagły.
Rozkaz był rzeczą, niepodlegającą żadnej krytyce. Spełni go i stanie znów w
znienawidzonym miejscu, kolebce wszelkich jego nieszczęść i zawodów. Wszedł pułk w
wąwóz krwawo pamiętny i minął go bez przeszkód.
Pusty był teraz i głuchy.
Gdy szyk się rozwinął po drugiej stronie przejścia, ujrzano miasteczko z w wieżą kościoła,
dobrze znane Konstantemu. Kompania jego oddzieliła się na komendę i pokłusowała za nim w
tę stronę, reszta pułku ruszyła dalej.
El Pahul wyglądało jak wymarłe. Ułani zajęli bramy i ulice, rozbiegli się po domach,
szukając żywności i furażu; kapitan, rozlokowawszy ludzi, wydawszy rozkazy, stanął z
pięcioma szeregowcami przed domem Alcada i zastukał we drzwi rękojeścią szpady.
Po dość drugim milczeniu podwoje rozwarły się nieco. W otworze ukazało się żółte oblicze
starego Hiszpana. Na widok Konstantego zachwiał się i zzieleniał.
-- Ave Maria purissima! -- pozdrowił go oficer zwyczajem miejscowym.
-- Deo gratia! -- wybełkotał Alcad.
-- Szlachetny panie! -- rzekł kapitan. -- Drugi raz przychodzę do pana. Raz byłem, jako
człowiek bezbronny, znalazłem miłosierdzie i prawość. Dziś przychodzę jako przyjaciel i
debitor, prosząc o gościnę na dzień jeden. Mam z sobą kompanię żołnierzy, którym pod karą
gardła nie wolno grabić i krzywdzić. Jeśli macie u siebie waszych, niech się nie trwożą.
Przychodzę jako przyjaciel. Nikomu z was włos z głowy nie spadnie.
Przemowa ta nie udobruchała starego. Wróciła mu tylko panowanie nad sobą, dała mu
ochłonąć z pierwszego wrażenia.
-- A jeśli tobie nie dam gościny? -- spytał niechętnie.
-- Będzie to znakiem, że powątpiewasz pan o moim honorze, lub coś gorszego, niż waszych
ukrywasz& W pierwszym razie poproszę cię o satysfakcję, w drugim będę zmuszony zarządzić
rewizję.
Nie wiadomo, która alternatywa była skuteczniejsza, ale Hiszpan nie protestował, tylko z
głębokim ukłonem zaprosił go do wnętrza domu.
Eskorta wodza uwiązała konie w galerii, sama rozłożyła się w sieni. Pokój, pierwszy od
dziedzińca zajął dla siebie kapitan. Gospodarz oddalił się, w celu -- jak mówił -- zarządzenia
wieczerzy.
Konstanty okiem badawczym rozejrzał się po otoczeniu. Z sieni wychodziło się na
dziedziniec, wyłożony kamieniami, z fontanną w środku. Za tym dziedzińcem był ogród,
dookoła murem obwiedziony.
Służba i domownicy Alcada snuli się wszędzie, rzucając na wrogów niechętne, ukośne
spojrzenia. Konstanty czuł się śledzonym, zaprzestał obserwacji i wrócił do swej kwatery,
skinąwszy staremu podoficerowi z eskorty, by szedł za nim.
-- Załoszka -- rzekł -- znam cię, żeś sprawny i nie gadatliwy. Wez podobnego sobie
szeregowca i zróbcie mi rekonesans ogrodowego muru, nie zwracając niczyjej uwagi, jakbyście
szukali winogron lub paliwa. Nie zaraz, o zmroku! Jeśli znajdziecie bramę lub wyłom jaki,
jeden z nich tam zostanie ukryty, drugi niech mi tu wróci z raportem. Porozumiewać się po
naszemu! Marsz i baczność.
Załoszka zrobił pół obrotu i wymaszerował, salutując. W tej chwili wszedł Alcad,
zapraszając swego gościa uprzejmymi słowy do jadalni. Tam też ukazała się panna Mercedes.
Oficer skłonił się jej z daleka, przy czym zauważył, że była kredowo blada i tylko zachowywała
jaki taki spokój.
Nie tknęła żadnej potrawy i nie podniosła ani razu swych przepięknych oczu. Na lada hałas
lub odgłos z ulicy drżała na całym ciele.
* * *
Spod oka kapitan ją badał i utwierdzał się coraz silniej w powziętych domysłach. Wewnątrz
wzbierał mu gniew i dzika wściekłość, hamował się jednak doskonale i toczył obojętną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •