[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślę o tym, że bez ciebie czułam się samotna. - Przytuliła się do
niego. - Kiedy tak mnie obejmujesz, czuję, że znów wróciłam do domu.
- Rzeczywiście się zmieniłaś - przyznał z satysfakcją.
- Myślę, że ja też cię kocham.
Wyprostowała się gwałtownie.
RS
94
- Naprawdę? - spytała z lekkim niedowierzaniem.
- Nie bądz taka zaskoczona. - Odgarnął jej z twarzy kosmyki włosów. -
Kiedy odeszłaś... Nie wyobrażasz sobie, jak się czułem. Zupełnie jakby ktoś
nagle wyłączył wszystkie światła. Dziś stanęłaś w drzwiach i znów
zaświeciło słońce.
- Jak na inżyniera to bardzo poetyckie porównanie.
- Kocham cię bardziej, niż możesz sobie wyobrazić - zapewnił z
przekonaniem i wreszcie ją pocałował. Wtuliła się w niego.
- Znów czuję się szczęśliwa. Odpłynęli w gorącym pocałunku.
- Wiesz, jest jeszcze kilka drobiazgów do wyjaśnienia - mruknął Lewis
po chwili.
- Pózniej - szepnęła. Nie miała ochoty na wyjaśnienia, a tym bardziej na
przerywanie pocałunków.
- Dobrze. - ZdjÄ…Å‚ jÄ… z kolan i zaciÄ…gnÄ…Å‚ do swojej sypialni.
Upadli na łóżko i zapomnieli o całym świecie. Potem długo leżeli,
obejmując się, nim oprzytomnieli na tyle, by znów rozmawiać.
- Próbujesz mnie zmiękczyć, żebym pozwolił ci wrócić do pracy? -
spytał leniwie.
Roześmiała się.
- Udaje mi siÄ™?
- Sam nie wiem. - Przesadnie zmarszczył brwi w głębokiej zadumie. -
Pojawił się pewien problem. Nie jestem pewien, czy możesz wrócić, a już
na pewno nie na tych samych warunkach.
- Mówisz poważnie? - spytała zaskoczona.
- Obawiam się, że opiekunka nie będzie już potrzebna.
- Rozumiem. - Odsunęła się od niego.
- Rozmawiałem dziś z Savannah. Wychodzi ze szpitala i zaczyna nowe
życie.
- Zwietnie. Bardzo się cieszę. - Wcale się nie cieszyła. Dopiero odzyskała
Viole i właśnie się dowiedziała, że znów ją straci.
- Kiedy przyjedzie po córkę?
- Nie przyjedzie - stwierdził Lewis dobitnie. - Jest oczarowana jakimś
mężczyzną, którego poznała w klinice. Podobno to jakiś ważniak z
telewizji. Wmówił jej, że ma wielką przyszłość jako prowadząca programy
na żywo. Chce zabrać ją do Stanów. Savannah uważa, że Viola może
wszystko bardzo skomplikować.
RS
95
- Aha... - Marta powstrzymała się od komentarzy o matkach, którym
dzieci komplikują życie.
- Wiem, co o niej teraz myślisz. W każdym razie chciała, żebym
zatrzymał Viole na następne pół roku.
- Odmówiłeś?
- Nie, ale powiedziałem, że nie może dziecka zabierać i oddawać
zależnie od humoru. Oczywiście jest matką Violi i może wpadać do niej,
kiedy chce, jednak jeśli Viola ma zostać ze mną, to na stałe. Musi czuć się
bezpieczna i wiedzieć, że cokolwiek robi jej matka, to jej dom będzie
zawsze u mnie.
- A co na to Savannah? - Marta wiedziała, jak sama by postąpiła, gdyby
ktoś zaproponował, że zabierze jej Noaha na wychowanie.
- %7łe to wspaniały pomysł. - Lewis uśmiechnął się, zerkając na nią spod
oka. - Nie jest taka jak ty.
- Twoja siostra nie wie, co myślisz o rodzinie? %7łe nie zamierzasz jej
zakładać? - zdziwiła się Marta.
- Widzisz, zmieniłem zdanie. - Pochylił się w jej stronę i delikatnie
odsunął z twarzy kosmyk włosów. - Przyzwyczaiłem się do tego, że mam
rodzinę. Gdy odeszłaś, zabierając Noaha, zdałem sobie sprawę, że nie mogę
już wrócić do samotnego życia, nawet gdybym bardzo chciał. Zapewne
mógłbym więcej pracować, ale dom byłby pusty, żyłbym sam i tylko dla
siebie. Nie chcÄ™ tego. - Delikatnie dotknÄ…Å‚ palcami jej policzka. - Kiedy
odeszliście, to już nie był ten sam dom. Viola też przeżywała to po
swojemu. Choć jeszcze nie mówi, wiem, że czuła się samotna i opuszczona.
Ja tym bardziej. Chcieliśmy, żebyście wrócili. Teraz tu jesteście i wszystko
wygląda... normalnie, jak powinno wyglądać.
Marta objęła go i uśmiechnęła się.
- Nadal nie rozumiem. Jeśli Viola zostaje przy tobie na stałe, tym
bardziej potrzebna ci opiekunka do dziecka.
- Nie. - L«wis zdecydowanie pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. - %7Å‚adnych nianiek.
Potrzebuję ciebie i muszę wiedzieć, czy zostaniesz na dużo dłużej niż kilka
miesięcy.
- %7ładen problem. Na jak długo?
- Bardzo długo - stwierdził stanowczo.
- Jak długo trwa bardzo długo"? Udał, że się zastanawia.
- Nie mogę się zgodzić na krócej niż na zawsze. - Myślę, że dam radę.
RS
96
- Myślenie to za mało. - Spojrzał na nią. - Musisz być pewna.
- Jestem pewna. Bardziej niż czegokolwiek. - Pocałowała go.
- W takim razie ustalamy, że na zawsze - stwierdził z zadowoleniem.
- Zaraz, zaraz! Wszystko pięknie i ładnie, ale nie wiem, czy mi się to
opłaci. - W jej oczach błyskały wesołe iskierki.
- To znaczy?
- Dotychczas miałam pensję.
- Pensja w tym przypadku to zwykła rozrzutność -stwierdził ze
śmiertelnie poważną miną. - Myślałem raczej o małżeństwie, żeby na tym
zaoszczędzić.
Marta jęknęła.
- Wszystko świetnie, ale co ja będę z tego miała?
- Mnie, Violę, rodzinę dla Noaha - wyliczał na palcach. - No i będziesz
kochana przez nas wszystkich. Co ty na to? - Popatrzył jej głęboko w oczy.
- O niczym więcej nie marzyłam - wyznała.
- Czy to znaczy: tak"?
- To zależy, jakie było pytanie.
- Wyjdziesz za mnie? - Przytulił ją mocniej do siebie. Marta westchnęła.
- Na to mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób.... - Zawiesiła głos. -
Tak!
RS
97
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]