[ Pobierz całość w formacie PDF ]
parę lat temu. Istotnie miała wielką chęć zobaczyć, jak to
teraz wygląda, ale...
- Zobaczylibyśmy dom Molly Brown i jeszcze kilka
atrakcji - kusił ją.
- To bardzo ciekawa propozycja, ale już jestem umó-
wiona- skłamała.
- Pojedz, zdecyduj się, a ręczę, że nie pożałujesz. To-
warzystwo wyborne......
- Staram się unikać tego rodzaju towarzystwa.
- Czy jesteś w łóżku? W piżamie czy w koszuli?
- Dlaczego pytasz? - Spojrzała na swoją nocną koszulę
i poczuła zażenowanie. - Tak, jestem już w łóżku, ale to
zupełnie nie powinno cię obchodzić.
- Wydoroślej wreszcie, Jenny! - Znowu ten śmiech,
gorący i zmysłowy. - Domyślam się, że będę musiał sam
pojechać do Denver. Dobranoc, moja słodka.
Trzask odkładanej słuchawki rozbudził ją zupełnie.
Ale już wcześniej jego głos sprawił, że krew w jej ży-
łach zaczęła krążyć szybciej. Do licha nie umiała się przed
tym obronić, nie potrafiła mu się oprzeć. On bawił się nią,
S
R
a ona angażowała się coraz bardziej. Odłożyła książkę,
zgasiła lampkę, zacisnęła powieki. Sen jednak nie nad-
chodził.
Kochała Cole' a Stadlera. Sama siebie oszukiwała, że tak
nie jest. Bała się spojrzeć prawdzie w oczy. Teraz już wie-
działa, że nie potrafi mu się oprzeć. To była najwyżej
kwestia kilku dni. Jeżeli stąd nie ucieknie, to wkrótce wy-
ląduje w jego łóżku.
Nie mogła na to pozwolić, by znowu zostali kochanka-
mi. Choćby pragnęła tego najgoręcej. Dlatego musiała wy-
jechać, zabrać J.C. daleko stąd, gdzie Cole nigdy ich nie
znajdzie. Wymknąć się chyłkiem, żeby nikt nie spostrzegł
jej ucieczki, i gdzieś, w innym mieście, rozpocząć nowe
życie. Sami. Ona i jej syn.
Leżąc w ciemności, zastanawiała się, skąd wezmie na
to pieniądze. Mogła sprzedać pierścień z brylantem...
Nie, pierścień należał do J.C.
W takim razie trzeba było zwrócić się o pomoc do brata.
Jednocześnie zaś Jared nie mógł się dowiedzieć, kim jest
Cole. Jared niekiedy bywał nadopiekuńczy, za bardzo lubił
wtrącać sję do jej spraw i mogła z tego wyniknąć wielka
awantura.
Upłynęło wiele minut, zanim Jenny zapadła w sen. Prze-
myślała wszystko dokładnie i podjęła decyzję. Jutro poga-
da z bratem o pieniądzach, a pojutrze wyjedzie z miasta na
zawsze.
Kiedy Jenny przyszła do pracy, Cole'a nie było. Wy-
wnioskowała, że pojechał do Denver i odetchnęła z ulgą.
Jakby zdjęto z jej ramion wielki ciężar. Chodziła lekkim
krokiem, roześmiana.
S
R
Gdy jadła drugie śniadanie razem z Noną, starsza kole-
żanka spojrzała na nią oczyma osoby wszystkowiedzącej.
- My tu wszyscy widzimy, że Stadler darzy cię szcze-
gólną sympatią - powiedziała. - Trzymamy kciuki, by ci
się poszczęściło.
Serce jej załomotało.
- Nie, nie, on tylko chce mnie zaciągnąć do łóżka.
Nona spojrzała ze zdziwieniem, po czym lekko wzru-
szyła ramionami.
- Ten człowiek szaleje na twoim punkcie. - Wzięła
plasterek szynki, odkroiła trochę żółtego sera. Zrobiła sobie
kanapkę. - Nigdy nie wspomniałaś, że znaliście się wcześ-
niej. Jesteś zbyt słodka i śliczna, by spędzić resztę życia
sama. Poza tym J.C. potrzebuje ojca.
- Nie aż tak bardzo - mruknęła Jenny. - Mój brat dba
p niego jak prawdziwy ojciec albo i jeszcze lepiej.
- Daj spokój, Jenny, wujek to nie to samo co ojciec.
Poza tym, on ma teraz swojego własnego syna. Nie o to
chodzi, żeby gorzej przez to traktował J.C., ale sama rozu-
miesz...
Jenny przygryzła wargi. Nona miała rację. Poczuła się
jak w potrzasku. Trzeba stąd uciekać, pomyślała. Im szyb-
ciej, tym lepiej.
Za pięć szósta drzwi hotelu otworzyły się gwałtow-
nie i wpadła do środka mała figurka. Chłopiec przystanął
na moment, rozejrzał się, zobaczył Jenny i podbiegł do
niej.
- Mamo! Mamo! Przyszedłem do ciebie w gości! - za-
wpłał i rzucił jej się na szyję.
- Mój kochany, co za cudowna niespodzianka! - Spo-
S
R
jrzawszy przez ramię w stronę drzwi, ujrzała Larę i Jareda
z malutkim Grayem w nosidełku na plecach. Wszyscy tro-
je zadowoleni, roześmiani.
J.C. wyprostował się i cofnął o pół kroku, by spojrzeć
matce w oczy. Miał na sobie kowbojskie buty, dżinsy
i podkoszulek z nadrukiem przedstawiającym jezdzca na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]