[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie wyszły mu na powitanie. Gdzie się podziały? Był pewien, że nie zamknął ich w kocim
pokoju. Pan 0'Dell nie miał sprzątać tego dnia. Zajrzał do salonu, ale Koko nie czuwał na
półce z biografiami, a Yum Yum nie siedziała zwinięta na swoim ulubionym fotelu.
Czyżby ktoś się włamał i ukradł koty? Qwilleran pobiegł do pokoju syjamczyków. Nie
było ich tam! Sprawdził w łazience. Też nie! Zawołał je po imieniu. %7ładnej odpowiedzi! W
panice przeszukiwał sypialnię. Nie było ich nigdzie w zasięgu wzroku. A może były gdzieś
zamknięte? Otwierał kolejne szuflady w komodzie. Na czworaka przeszukał każdy kąt szafy.
Zawołał raz jeszcze, ale w mieszkaniu panowała głucha cisza. Pełen obaw skierował się do
swojego gabinetu. Nigdy nie panował tam porządek, ale tym razem wszędzie widoczne były
ślady wandalizmu: otwarte szuflady biurka, papiery porozrzucane po podłodze, opróżniony
blat stolika, wszędzie na podłodze poniewierały się spinacze.
Właśnie wtedy spostrzegł dwie nieruchome figury, jedną na szczycie wbudowanej we
wnękę gabloty, a drugą na półce z tezaurusem Rogeta i butelką kleju. Yum Yum przycupnęła
na półce w pozycji wyrażającej poczucie winy. Wyglądała jak zbity tobołek z uniesionymi
ramionami i pośladkami. Koko siedział na gablocie, wyprostowany, ale bez zwykłej u niego
pewności siebie.
Qwilleran przyglądał się papierom zaścielającym podłogę. Ze zdziwieniem spostrzegł,
że były to koperty. Tylko nowe, czyste koperty. Szuflada biurka, w której trzymał papeterię,
była otwarta. Kiedy zbierał papiery z podłogi, zauważył w narożnikach ślady zębów.
Wszystkie klejące brzegi były wylizane.
Usiadł przy biurku i obrócił krzesło, żeby spojrzeć winowajcom w twarz. Domyślał
się, że Yum Yum otworzyła szufladę swoją słynną łapką, a Koko, który nie przepuścił żadnej
klejącej substancji, jaka znalazła się w jego zasięgu, urządził sobie klejową libację. Kiedyś
zdarzyło mu się wylizać cały arkusz znaczków. Paradował wtedy hardo po pokoju ze
znaczkiem przyklejonym do nosa.
- Cóż, przyjaciele - zaczął spokojnie Qwilleran. - Czy mam zamykać szuflady? Co się
z wami dzieje? Nudzicie się? Jesteście nieszczęśliwe? Czegoś brakuje w waszym życiu?
Macie nieodpowiedniÄ… dietÄ™?
Koko, zwyczajowy rzecznik kociej pary, milczał.
- Macie królewską dietę i zalecane dzienne dawki witamin. Czy zdajecie sobie sprawę,
że są koty, które muszą grzebać w śmieciach, żeby znalezć coś do jedzenia?
Nie było żadnej odpowiedzi.
- Czy koty nie mają języka?
Nadal brak odpowiedzi. Qwilleran wątpił, czy Koko go w ogóle słucha.
- Nie wiecie nawet, jacy z was szczęściarze. Niektóre koty żyją na dworze cały rok. W
mrozie, deszczu i skwarze. Macie ogrzewany pokój z własną łazienką, telewizją i dywanami
od ściany do ściany, i...
Qwilleran dmuchnął w wąsy, bo stało się dla niego jasne, że Koko ze szklanym
wzrokiem, kołyszący się lekko, jakby nie mógł utrzymać równowagi, jest po prostu na haju!
- Szatan, nie kot! - wymamrotał. A potem przyszła mu do głowy inna myśl. Koko
nigdy nie zachowywał się dziwnie bez powodu. Ale co tym razem chciał mu przekazać?
SCENA SIÓDMA
Miejsce:
Restauracja U Tipsy", North Kennebeck
Czas:
Pózniej, tego wieczoru
Osoby:
Polly Duncan
pan O'Dell, dozorca Owillerana
Chad, czarna owca rodziny Lanspeaków
Lori Bamba, koleżanka Koko i Yum Yum
Kiedy Qwilleran przyszedł po Polly, zapytał:
- Cieszę się, że możesz zjeść dzisiaj ze mną kolację. Czy nie miałabyś nic przeciwko
temu, żebyśmy pojechali za miasto? Przez te złe wieści nie mogłem spać, jestem
podenerwowany. Muszę o tym porozmawiać.
Jej głos, delikatny i miękki, przynosił ukojenie i jednocześnie stymulował.
- Rozumiem, Qwill. Taka tragedia sprawia, że ludzie chcą być bliżej siebie - obdarzyła
go ciepłym spojrzeniem, którego tak potrzebował, a które jednak trwało zbyt krótko.
- Pomyślałem, że moglibyśmy pójść do restauracji U Tipsy". Wiesz coś o tym
miejscu?
- Mają dobre jedzenie, a miejsce jest bardzo popularne - powiedziała pogodnie Polly,
jakby postanowiła, że ten wieczór będzie wesoły. - Czy wiesz, że restauracja zawdzięcza
swoją nazwę kotu? Założyciel tej knajpy był kucharzem w obozie drwali, a potem
właścicielem salonu. W czasach prohibicji pojechał na Niziny i zarabiał na czarnym rynku.
Po zniesieniu zakazów wrócił tutaj z czarno-białym kotem o imieniu Tipsy i założył
steakhouse w drewnianej chałupie.
- Jak się nazywał?
- Gus. Tylko tyle wiem, ale w okolicy jest legendą, tak samo jak jego kot. To było
pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt lat temu. Od tego czasu lokal przechodził z rąk do rąk wiele
razy, ale kolejni właściciele zachowali nazwę.
Jechali przez typowy dla Moose County krajobraz: pofałdowane pastwiska nakrapiane
głazami narzutowymi i stadami owiec, kurze fermy z białymi stodołami, ciemne połacie
lasów, opuszczone kopalnie z ruinami wyciągów. Tablica na rozwidleniu drogi informowała,
że do West Middle Hummock pozostają trzy mile. Inna droga prowadziła stąd do Chipmunk
(dwie mile) i North Kennebeck (dziesięć mil).
- West Middle Hummock nie jest daleko od Chipmunk, prawda? - zauważył
Qwilleran.
- Nie, ale to dobre studium kontrastów - powiedziała Polly.
Szosa prowadziła przez skupiska zniszczonych budynków mieszkalnych, wiejskich
domków z rozsypującymi się gankami, blaszanych baraków, przyczep niewiele większych od
cygańskich wozów i dużych domów z tabliczką do wynajęcia".
- Zaraz po założeniu miasta w tych dużych domach były burdele - poinformowała
Polly.
Młodzi ludzie gromadzili się wokół klubu i baru z hamburgerami, pili piwo z puszek i
ogłuszali się rykiem przenośnego stereo. Czy to ci gangsterzy włamali się do szkoły,
zdemolowali klinikÄ™ dentystycznÄ… i otworzyli hydranty? Czy to tu przesiaduje Chad
Lanspeak? Czy mordercy Fitchów rabowali w tym mieście?
Z drugiej strony North Kennebeck było kwitnącą wspólnotą z elewatorem na zboże,
osiedlami, starą stacją kolejową zamienioną na muzeum i restauracją U Tipsy", do której
ściągali goście z całego okręgu.
Między zewnętrznymi pociemniałymi balami, z których postawiono budynek
restauracji, były szpary, ale wnętrze było czyste i przytulne, umeblowane rustykalnymi
sprzętami. Przy stolikach siedziało wielu gości. Pod lampą w głównej jadalni wisiał portret
białej kotki w czarne plamki i z czarną łatą, która zdawała się spływać jej na jedno oko, co
nadawało kocicy wygląd podchmielonej matrony.
- Miała zdeformowaną stopę, utykała, co dodawało wiarygodności jej nietrzezwemu
wyglÄ…dowi. A jak siÄ™ majÄ… twoje koty, Qwill?
- Koko cieszy się, że zacząłem kolekcjonować stare książki. Najbardziej lubi
biografie. Nie rozumiem, jak on odróżnia %7ływoty równoległe Plutarcha od poezji
Wordswortha.
- A jak siÄ™ ma nasza kochana Yum Yum?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]