[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Daala nie wahała się ani chwili. Inne przesłanki muszą oznaczać, że podejrzenie padło na
jednego z jej obecnych ochroniarzy. Może któryś Jedi wpłynął na niego, wykorzystując jedną z tych
przeklętych mentalnych sztuczek. Skinęła głową.
- Załatw to.
Parova spojrzała na dwóch funkcjonariuszy bezpieczeństwa Wywiadu Floty, siedzących
dyskretnie z tyłu pomieszczenia. Ledwie zauważalnie dała znak głową. Obaj agenci bez słowa
opuścili biuro. Ich miejsce zajęło dwóch innych - Falleen i jasnoskóry człowiek.
Admirał Parova zrobiła krok do przodu i drzwi zasunęły się za nią. Wyraznie się rozluzniła.
- Tak lepiej.
Daala gestem wskazała jej fotel.
- Podejrzewasz tamtych dwóch? Przecież przydzieliłaś ich do mnie raptem kilka dni temu!
Parova usiadła i pokręciła głową.
- Nie, oni należą do elity. Są nieprzekupni. W gruncie rzeczy są całkowicie oddani
Sojuszowi Galaktycznemu. Ale to stanowi część problemu.
- Co masz na myśli?
- Pozwolę to sobie zademonstrować. - Mówiła teraz głośniej, w bardziej zdecydowany
sposób. - Pani prezydent Natasi Daalo, w imieniu...
Przygasły światła w całym biurze. Głęboka, może nawet poddzwiękowa wibracja,
emanująca z najniższych pięter budynku, zatrzęsła kubkiem kafu i przyrządami do pisania na biurku
Daali. Prezydent poczuła tę wibrację w palcach i piszczelach.
Chwilę pózniej rozległ się dzwięk alarmu, składający się z dwóch niskich i złowieszczych
tonów.
Daala stuknęła palcem przycisk łączący ją z głównym sekretarzem.
- Co się dzieje? - krzyknęła.
Nikt jej jednak nie odpowiedział. Obraz na monitorze pokazywał biurko sekretarza, ale jego
tam nie było. Jak zresztą nikogo innego.
Parę chwil wcześniej, w zewnętrznym biurze, w kieszeni kamizelki Hana zadzwonił
zegarek.
Sekretarz Daali, złotowłosy Bothanin, podniósł głowę.
- Na co był nastawiony alarm?
Han wyszczerzył się do niego w uśmiechu.
- Na nic dobrego. Kojarzysz, że nie wolno nam tu wchodzić z bronią?
- Jasne.
Siedząca obok Hana Leia wstała i rozpostarła szeroko ramiona, jakby występowała na
koncercie i chciała skupić na sobie uwagę publiczności.
- Jesteście moimi więzniami. Oddajcie broń.
Pozostali ważni goście, czekający na spotkanie z Daalą - senatorowie, przedstawiciele
najważniejszych korporacji, ambasadorowie - wpatrywali się w nią bez słowa. Po obu stronach
pomieszczenia oficerowie floty odruchowo sięgnęli do kabur.
Ledwo odpięli paski zabezpieczające rękojeści blasterów, Leia złożyła ręce. Blastery
wyskoczyły z kabur, trafiając prosto w ręce jej i Hana.
Nie wstając, Han przełączył swoją broń na ogłuszanie. Jakby mimochodem strzelił do
oficera po lewej, skierował blaster w przeciwnym kierunku i oddał strzał do tego po prawej.
Sekretarz rzucił się na rozciągnięty za biurkiem dywan.
Leia odwróciła się, zabezpieczając drzwi prowadzące z zewnętrznego korytarza do
poczekalni.
Han uśmiechnął się i pomachał blasterem w stronę czekających dygnitarzy.
- Nie ruszać się. To napad.
- Han!
- A, racja, mój błąd. Nie ruszać się, to zamach stanu. - Wycelował w leżącego plackiem
Bothanina. - To dotyczy przede wszystkim ciebie, Kędziorku. Rusz palcem albo powiedz coś, co
uznam za ostrzeżenie dla twojej szefowej, a wpakuję w ciebie tyle pocisków, że do końca życia
będziesz dotykiem zapalał pręty jarzeniowe.
Zwiatło w biurze przygasło, a wszyscy poczuli drżenie niskiej wibracji.
Troszkę wcześniej senator Bramsin dołączył do senator Treen w izbie senackiej. Jej
stanowisko nie unosiło się już w powietrzu; było mocno przyczepione do wsporników
zamontowanych w zakrzywionej ścianie, w połowie wysokości między podłogą a sufitem. Starzy
przyjaciele i spiskowcy wspólnie wpatrywali się w ogromny monitor zawieszony u szczytu
komnaty; widniał na nim Deggan Rockbender, senator z Tatooine o rudawozłotych włosach. Jego
słowa płynęły ku nim z podwieszanych głośników z drobnym, liczącym ułamek sekundy
opóznieniem w stosunku do głośników rozmieszczonych na wszystkich senatorskich stanowiskach.
...względy praktyczne ustępują w obliczu zasad stojących u podstaw powołania do życia
Nowej Republiki i kontynuacji tych ideałów w Sojuszu. Nałożenie embarga na dobra pochodzące z
planet, gdzie nadal obowiązuje niewolnictwo, jest etyczną koniecznością i deklaracją, w której
opowiadamy się za sprawą...
Treen westchnęła.
- Niepotrzebnie się tak unosi.
Bramsin przytaknął i spojrzał na zegarek.
- Pomyśl tylko: za chwilę Parova wyda oświadczenie, że siły zbrojne dokonały aresztowania
Daali. W samym środku porywającej mowy Rockbendera o podjęciu działań przeciw siłom tyranii,
Parova ogłosi, że sprawa jest już zamknięta.
Treen zastanowiła się nad tym chwilę. Zatrzepotała rzęsami jak panienka.
- Notowania Rockbendera mocno podskoczą, i to nie tylko wśród jego wyborców.
- Zgadza się.
- Może powinnam z nim porozmawiać zaraz po oświadczeniu Parovy.
- Dobry pomysł.
- Jesteś gotów do przejęcia kontroli, gdy Parova skończy?
- Oczywiście. Program włączony, wystarczy wcisnąć guzik i...
Zwiatła w komnacie przygasły. Zęby Treen zaszczękały, gdy przez salę przetoczył się
złowieszczy, poddzwiękowy ton. Widoczny na wielkim ekranie nad nimi senator Rockbender
przerwał wystąpienie i rozejrzał się wokół, zdezorientowany. Leżąca na blacie przed Treen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]