[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze.
 Panie Bradly, wygląda pan na dżentelmena i w innej sytuacji ucieszyłabym
się z naszego poznania, jednak zaszło straszne nieporozumienie.
 Ale...
 Naprawdę mi przykro.
Griff otworzył przed nią drzwi taksówki. Zachowywał się czarująco.
 Nie wiem, jak to przeżyję. Jesteś cudowna.
Westchnęła. Robił dobrą minę, choć nie zasłużył sobie na takie traktowanie.
Uśmiechnęła się i jeszcze raz go przeprosiła.
Przez całą drogę aż dławiła się z wściekłości na Kramera. Ale mu zaraz da
nauczkę!
 Dobrze się pani czuje?  zapytał taksówkarz.
 Tak, dziękuję.
 Czy ten pan przed teatrem przypadkiem niczego nie próbował?
 On nie, inny. Ale nie ujdzie mu to na sucho. To już tutaj.
 Sięgnęła do portfela, dodając jeszcze hojny napiwek. Potem, nie zważając na
długą spódnicę i wysokie obcasy, popędziła na górę.
Zatrzymała się dopiero pod drzwiami Kramera. Dochodził zza nich stukot
maszyny. To jeszcze dolało oliwy do ognia. Załomotała pięściami.
 Chwileczkę!
Na jej widok zrobił zdumioną minę.
 Maryanne, co ty tu robisz?
 To najgorsza rzecz, jaką mogłeś zrobić, ty oszuście, ty łotrze, ty draniu!
Nie tracił spokoju. Wsunął ręce do kieszeni i uśmiechnął się nonszalancko.
 Widzę, że nie dogadałaś się z Griffem?
Rozdział 6
Była tak wściekła, że nie mogła znalezć słów. Dwa razy zamknęła i otworzyła
usta, zanim wybuchła:
 Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał się wtrącać do mojego życia!
 Chciałem ci zrobić przysługę  odrzekł zupełnie nie wzruszony jej gniewem.
Ziewnął głośno, osłoniwszy usta dłonią.  Griff to mój dobry znajomy, jest
maklerem na giełdzie. To naprawdę miły facet. Szkoda, że nie dałaś mu szansy,
sama byś się przekonała. Miałem nadzieję, że się zaprzyjaznicie.
 Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?  Z przerażeniem stwierdziła, że oczy
ma pełne łez. Odkręciła się na pięcie i nie czekając na jego replikę, pobiegła do
siebie. Pospiesznie otworzyła zamek i wpadła do środka, z całą siłą zatrzaskując za
sobą drzwi.
Kilka razy nerwowo przemierzyła pokój. Wytarła nos. Jednak jeszcze było jej
mało, nie powiedziała mu wszystkiego, co chciała. Szarpnęła za klamkę, wybiegła
na korytarz i jeszcze mocniej niż poprzednio załomotała do drzwi Kramera.
Stanął na progu z miną męczennika. Pytająco uniósł brwi.
 O co chodzi tym razem?
 Jesteś największym tchórzem, jakiego w życiu spotkałam! %7łałuję, że
przestałam pracować w gazecie, bo opisałabym, jaki naprawdę jesteś!
Nie zdążyła zamknąć swoich drzwi, kiedy rozległo się stukanie. Kramer był na
pozór spokojny, ale jego oczy miotały gniewne ognie.
 Co ty powiedziałaś?
 Dobrze słyszałeś. Jesteś zwykłym tchórzem. Tchórzem, tchórzem, tchórzem!
 Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem z taką siłą, że wisząca na ścianie fotografia
spadła na podłogę. Na szczęście szkło pozostało całe.
Dławiło ją w piersi, kiedy pochyliła się, by ją podnieść. Otarła ją i ostrożnie
powiesiła na miejsce. Ręce jej drżały. Znów rozległo się stukanie do drzwi.
 Co jeszcze?  warknęła otwierając je.  Myślałam, że wyraziłam się
dostatecznie jasno.
 Owszem. Ale nie jestem tym zachwycony.
 Trudno.
Zamierzała znów trzasnąć drzwiami, ale w tym samym momencie dobiegło ją
wściekłe stukanie dochodzące spod podłogi. Zdumiona instynktownie cofnęła się
do środka.
Kramer wziął głęboki oddech, jakby próbując się uspokoić.
 Już dobrze, pani McBride!  zawołał.  Już się uciszamy!
 Kto to jest pani McBride?
 Twoja sąsiadka z dołu.
 Och!
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że wydzierała się na całe gardło. Poczuła
rumieniec wstydu na twarzy, ale złość na Kramera jeszcze jej nie przeszła.
 Może spróbujemy porozmawiać bez trzaskania drzwiami?  zapytał ostro
Kramer.  Chyba że wolisz, żeby ktoś w końcu wezwał policję i żeby
zaaresztowano nas za zakłócanie spokoju?
 Bardzo śmieszne.
 Odwróciła się i weszła do pokoju, Kramer za nią.
Przygotowanie kawy zajęło jej kilka minut. Przez ten czas spróbowała dojść do
siebie. Była wściekła. W dodatku serce się jej kroiło, że tak łatwo popchnął ją w
ramiona innego. Nic dla niego nie znaczy, to jasne. W dodatku uważał, że robi jej
przysługę. To było jeszcze bardziej upokarzające.
 Annie, posłuchaj...
 Czy choć przez moment pomyślałeś, że wyrządzasz mi przykrość, umawiając
mnie z Griffem?
 Tak  odparł niechętnie po dłuższej chwili.  Tak. Próbowałem cię uprzedzić,
ale nie było cię w domu. Było mi niezręcznie napisać ci o tym, więc wyjaśnienia
pozostawiłem Griffowi. Nie sądziłem, że odbierzesz to tak osobiście.
 A myślałeś, że jak?
Zmieszany odwrócił wzrok.
 Miałem nadzieję, że przyjemnie spędzicie wieczór, poznacie się lepiej... Griff
pochodzi z bardzo dobrej rodziny i...
 I na to miał mnie wziąć?
 Twój ojciec chętnie by cię poznał z kimś takim.
 Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał uważać się za mojego ojca!
Poczuła ukłucie żalu na myśl o rodzinie i o tym, jak ich oszukała.
Kramer mruknął coś do siebie, potrząsnął głową.
 Przyznaję, przesadziłem. Czy coś pomoże, jeśli cię za to przeproszę?
Odwróciła się. Chciała wykrzyczeć, że nawet szczere przeprosiny nie cofną
tego, co się stało i że potrzeba czasu, by zdołała zapomnieć o wyrządzonej
przykrości. Spojrzała mu w oczy.
Stał w najdalszym kącie. Serce się jej ścisnęło, kiedy na niego spojrzała.
Powinna go wyrzucić, nie odezwać się więcej do niego za to, co zrobił, ale coś ją
powstrzymało.
Właściwie dopiero teraz popatrzyła na niego jak na mężczyznę. Dzieląca ich
przestrzeń w jakiś dziwny sposób zdawała się ich łączyć. Czuła lekki zapach jego
mydła, w uszach słyszała szum bijącego o szybę deszczu. Do tej pory nawet nie
wiedziała, że pada.
 Przepraszam cię  powiedział cicho.
Skinęła głową i otarła wilgotne oczy. Rzadko zdarzało się jej płakać.
 Miałaś rację, zachowałem się jak tchórz  wyznał Kramer. Westchnął ciężko.
 Annie, przerażasz mnie.
 Przeraża cię mój charakter?
 Nie, zasłużyłem sobie na to.  Skrzywił twarz w lekkim uśmiechu.
 Więc co ci się tak strasznie nie podoba?
W końcu musi wydobyć z niego prawdę, nawet jeśli okaże się przykra i jej
duma przy tym ucierpi.
 Nie podoba?  Zaśmiał się ironicznie.  Wiele bym dał, gdybym znalazł coś,
do czego mógłbym mieć zastrzeżenia. Nic z tego.  Odwrócił wzrok, chrząknął.
Wreszcie odezwał się z wyrzutem:  Nim cię bliżej poznałem, szło mi z tobą dużo
łatwiej.
 Myślałeś o mnie jak o debiutantce.
 Sądziłem, że jesteś niedorosłą, rozpieszczoną dziewczyną. Dziewczyną, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •