[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wywoła u niego poważniejszych zaburzeń emocjonalnych - zauważył
cierpko Daniel, stawiając chłopca na ziemi. - Nie martw się, zabiorę go do
siebie.
- Wiem o tym. Kochasz go.
Gdy wnoszono ją do karetki, była przekonana o słuszności swojej decyzji.
Godzinę pózniej była również pewna tego, że personel urazówki znęca się
nad nią tak bardzo, ponieważ jest członkiem ich zespołu. Nie bawiło ją to, że
Jack Lawrence jest kawalerem i drugim najprzystojniejszym mężczyzną w
całym szpitalu, ani to że miał charakter uwodziciela.
Dotykano ją, macano, miętoszono niemiłosiernie. W końcu naraziła się
wszystkim, stanowczo odmawiając jakichkolwiek prześwietleń.
- To jest zupełnie niepotrzebne - tłumaczyła koleżance. - Po prostu
zziębłam i przemokłam. Jutro rano nie będę mogła ruszyć żadną ręką, ale to
dlatego że przez godzinę kurczowo trzymałam się sedesu. Znikąd nie
spadłam, ani nic na mnie nie spadło. Nie zgadzam się na nieuzasadnione
prześwietlenia.
RS
78
Fakt, że nie zajrzała jeszcze do kalendarzyka, nie ma z tym nic wspólnego,
przekonywała się w duchu. %7ładen rozsądny lekarz, nie mając konkretnych
podejrzeń, nie naraża pacjenta na takie napromieniowanie.
- Czy to znaczy, że nie chcesz tu zostać ani chwili dłużej? - usłyszała
znajomy głos.
- Ani minuty. Moja noga nigdy więcej tu nie postanie. Ta banda sadystów
uwielbia znęcać się nad niewinnymi ludzmi, poddając ich przeróżnym
potwornym badaniom.
Na takie dictum wszyscy zareagowali śmiechem.
- Wobec tego jedziemy do domu. - Z tymi słowami Daniel pochylił się, by
wziąć ją na ręce.
- Daj spokój! - Zaczerwieniła się, gdy ku ogólnej radości wynosił ją z
gabinetu zabiegowego. - Przecież mogę chodzić.
- A ja mogę cię nieść - odparł spokojnie i skierował się na parking. - Zrób
mi tę przyjemność.
- Przyjemność? - powtórzyła.
Posadził ją na fotelu pasażera tak ostrożnie, jakby była z porcelany.
- Tak, to dla mnie przyjemność.
Wyjeżdżał z parkingu. W świetle ulicznych latarni dostrzegła jego
ściągnięte rysy.
- Gdy zobaczyłem cię na tym jedynym, trzymającym się kawałku podłogi,
uczepioną muszli... - Pogładził ją po policzku. Nie ukrywał drżenia dłoni. -
Zdałem sobie wtedy sprawę, że możesz zginąć albo doznać poważnych
obrażeń. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że żyjesz.
Patrzył teraz prosto przed siebie, na szosę, jakby wstydził się tego, co
powiedział.
Czy on zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele znaczą dla niej te słowa?
Dopiero po chwili zorientowała się, którędy jadą.
- To nie tędy - powiedziała. - Dom jest...
- Wiem, gdzie jest dom - warknął. - Ale mylisz się, jeśli myślisz, że
pozwolę ci tam wrócić. Zabieram cię do siebie.
Poczuła, jak burzy się w niej adrenalina.
Gdy jej małżeństwo z Andrew skończyło się fiaskiem, postanowiła, że już
nigdy nikomu nie pozwoli podejmować za siebie żadnych decyzji.
Może powinna milczeć, ale to chyba przeżycia tego dnia sprawiły, że
straciła cierpliwość.
RS
79
- Czy pytałeś mnie o zdanie? Czy uznałeś za stosowne zapytać Joyce, czy
jej to odpowiada?
Odezwał się dopiero po chwili.
- Sam, daj spokój. Nie dzisiaj.
Ton jego głosu kazał jej powstrzymać się od dalszej polemiki. Przemówiła
dopiero wtedy, gdy zajechali przed jego dom.
- Uprzedziłeś mamę? - Bardzo nie chciała być nieproszonym gościem.
- Jak myślisz?
Zanim odpowiedziała, drzwi frontowe otworzyły się i plama światła
rozlała się przed domem. Joyce już była na ganku, aby ich powitać.
- To okropne. Moja droga, czy na pewno nic ci nie jest? Czy dokładnie cię
przebadali? A może chcesz, żeby Daniel...?
- Uspokój się, mamo - przerwał jej. - Przestań się nad nią rozczulać. Nie
masz pojęcia, jaka ona potrafi być wredna. Szkoda, że nie widziałaś, jak
potraktowała tych biednych ludzi w szpitalu, którzy odważyli się zapropo-
nować jej prześwietlenie. Jakby namawiali ją na jakąś ryzykowną operację.
- Nie wierzę ci - odparła, gestem zapraszając ją do środka. - To musiało
być dla ciebie straszne przeżycie. Daniel zaprowadzi cię do pokoju, a ja za
chwilę przyniosę ci kolację. Po drodze możesz zajrzeć do chłopców.
Gdy pani Hennessy oddaliła się do kuchni, Daniel tylko wzruszył
ramionami.
- My lubimy się rządzić. To u nas dziedziczne.
Gdyby nie to, że jak najszybciej chciała zobaczyć swojego syna, może
podjęłaby ten wątek, ale tym razem potulnie ruszyła za nim.
Po raz pierwszy miała okazję zobaczyć sławne składane łóżko Jamiego.
Mimo że oglądała pokój tylko w świetle lampy w holu, od razu zauważyła
jego zdecydowanie męski" wystrój: kolorowe plakaty na ścianach oraz
przeróżne mechaniczne zabawki. Nawet pościel była we wzory
przedstawiające postacie z komiksów.
Podeszła do łóżka, by przyjrzeć się śpiącym chłopcom.
Ciągle, mimo że widywała ich codziennie, nie mogła przyzwyczaić się do
tego, jak bardzo są podobni. Mieli takie same ciemne włosy ze skłonnością
do zwijania się w loki, gdy za bardzo odrosną, dołeczki w policzkach i
okrągły zarys twarzy, zwiastujący wyrazistą szczękę w wieku męskim,
istotny atrybut urody ich ojca.
RS
80
- Nie mogę się nadziwić, jacy oni są do siebie podobni - szepnął Daniel. -
Na szczęście wychowawczym ich odróżnia, bo inaczej płataliby jej różne
figle.
Ciągle jeszcze nie rozmawiali na temat przyczyny tego podobieństwa. Na
samą myśl, że trzeba ten temat poruszyć, poczuła, jak opuszczają ją resztki
energii.
Pochyliła się nad jednym łóżkiem, by pocałować synka, po czym
wyprostowała się i pogładziła Jamiego po włosach. To nie jego wina, że jego
tatuś szczodrze szafował swoimi względami. Nie wierzyła też w to, że grze-
chy ojca przechodzą na synów.
Wrócili na korytarz.
- To jest twoja sypialnia - wyrwało się jej, gdy otworzył przed nią kolejne
drzwi.
Pokój Jamiego, owszem, interesował ją, ale najbardziej ciekawa była
sypialni Daniela. Miejsca, w którym spędzał jedną trzecią swojego czasu.
- To nie ja dokonałem wyboru. To był pomysł mamy - wyjaśnił.
Sam była zszokowana.
- Czy ona sobie wyobraża, że będziemy spali w jednym łóżku? - zapytała
Sam, ogarniając wzrokiem ogromne małżeńskie łoże, największy mebel w
pokoju.
Bez trudu potrafiła sobie wyobrazić na nim Daniela, mimo że upłynęło już
ponad pięć lat od czasu, kiedy taki widok nie był jej obcy.
Wspomnienie tych scen zachowała w pamięci.
- Nie: Niestety. - Popatrzył na nią wymownie. Nie musiała nic mówić, bo
on i tak wyczytał wszystko w jej oczach. Na dodatek poczuła, jak
wcześniejszą bladość wypiera z jej policzków zdradliwy rumieniec.
- Tam jest łazienka.
Wskazał na drzwi w drugim końcu pokoju.
- Właściwie to tylko prysznic, ale za to chłopcy nie mają tam wstępu. W
szpitalu wprawdzie cię osuszyli, ale sądzę, że przed spaniem chętnie
zmyłabyś z siebie ten pył. Zawołaj mnie, kiedy będziesz chciała, żebym
umył ci plecy - oświadczył i z błyskiem w oku wyszedł z sypialni.
Przysiadła na brzegu łóżka.
Co ten facet wyprawia z jej pulsem i ciśnieniem? Potrafi sprawić, że ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]