[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawrzeć sojusz ze złem. Lecz powiada Eurypides w słynnej tragedii Orestes:
Najgorsze plony daje ze złymi przymierze.
Nie warto go zawierać. Najczęściej utonie
Mą\ zbo\ny, gdy na okręt siadł w bezbo\nym gronie
śeglarzy  zginie razem z tą przeklętą rzeszą.
Patrzyła na mnie spłoszona, a ja wczułem się w swoją rolę:
 Powiadam pani raz jeszcze: proszę strzec się trójki swych przyjaciół i tego spośród
nich, który chce panią mieć za \onę. Proszę nie szukać skarbów, bo nie one dają
szczęście...
Wyrwała mi rękę. Była jak rozzłoszczona łasica. W oczach jej widziałem lęk,
podejrzliwość, nienawiść, niedowierzanie.
 Kim pan właściwie jest?  syknęła.  Policjantem? Szpiclem? Czarnoksię\nikiem?
Przesiadłem się na skraj skrzyni tak, \eby mieć twarz w ciemności. W karczmie w
Winodaju tak\e siedziałem w półmroku. Nie, na pewno nie zapamiętała wtedy moich
rysów.
Rozmyślała półgłosem:
 Od kilku tygodni prześladuje mnie ktoś mi nie znany, ale chyba bardzo
niebezpieczny. Nic wiem, mo\e to pan?
Nie zareagowałem ani słowem. Wstałem ze skrzyni i zabrałem się do rąbania
podłogi. Chciałem przygotować zapas drewna na całą noc.
 Czy i pan tak\e jedzie do Przeklętnika?  zawołała przekrzykując uderzenia
siekiery.
Przerwałem robotę.
 Tak\e? To znaczy, \e pani jedzie do Przeklętnika. Bo ja... do Sulejowa.
Zacisnęła usta w nowym ataku złości. Kiedy jednak uło\yłem pod piecem kawałki
desek i zasiadłem z powrotem przy ognisku, powiedziała spokojnie:
 Pan nie jest in\ynierem. A w ka\dym razie nie rolnikiem. WyglÄ…da pan raczej na...
zakochanego w sztuce.
Zdębiałem. Co u licha? Mo\e teraz ona zacznie mi wró\yć i bawić się ze mną w
ciuciubabkę? Postanowiłem nie dopuścić do tego.
 To mo\e jeszcze ja coś powiem o pani... Jest pani spod znaku Panny. To dość
powszechny w pani rodzinie znak Zodiaku. Panną, spośród klejnotów, opiekuje się
nefryt. I panią opiekował się do niedawna, mo\e jako rodzinna pamiątka? Kiedy pani go
utraciła...
Sięgnąłem do kieszeni kurtki i wydobywszy broszę poło\yłem ją w milczeniu na
deskach koślawego stołka.
Czarna Milady jakby chciała się rzucić po nią i jednocześnie przed nią cofnąć...
Pozostała nieruchoma. Tylko blizna nad jej brwią pociemniała.
 A có\ to za błyskotka?  usłyszałem chrapliwy głos.  Czy\by miał pan zamiar
mnie nią zahipnotyzować?
 Skąd\e znowu!  siliłem się na śmiech.  Tylko \e tyle pisze się o wpływie ró\nych
minerałów na ró\ne osoby...
 Ma pan więc coś wspólnego z pisaniem, z literaturą?
 Powiedziałem: czarnoksięstwo, magnetyzm, gesneryzm.
 Chyba siÄ™ z panem nie dogadam!
 I ja tak sądzę  zareplikowałem, przypomniawszy sobie, \e jest przecie\ członkiem
niebezpiecznej bandy. Mo\e to ona przyczyniła się do śmierci Herakliusza Pronobisa,
mojego serdecznego przyjaciela! śeby wykraść testament Baldaricha-Bałdrzycha i
zdobyć jego skarby? Jest więc zbrodniarką. A ja tu prowadzę z nią towarzyską rozmówkę,
zamiast... Zamiast co? Co mam z nią zrobić? Uderzyć? Poddać torturom? Bzdura!
Czarna Milady wyczuła nagłą zmianę mego nastroju. Przypisała ją jednak chyba swej
natarczywej ciekawości i przestała się wypytywać. Przykucnęła koło ognia, zdjęła futro,
chustkę i tylko narzuciła je na ramiona. Była w czarnych spodniach o obcisłych
nogawkach. Doskonale zaznaczały się w nich jej długie nogi, które trzymała lekko
rozchylone.  Kolana ma jak jabłka Atalanty  przypomniałem sobie zdanie
współczesnego poety.
 Gdybym był re\yserem filmowym  odezwałem się  zrobiłbym film, a pani grałaby
w nim rolę kobiety złej, okrutnej, mściwej, dla zdobycia bogactwa popełniającej
zabójstwo bezbronnego staruszka...
 Ani zła, ani mściwa, ani okrutna. Nie potrafiłabym nikogo zabić, choć czasem tak
bardzo bym chciała  odpowiedziała.
Począłem dokładać do pieca, a kiedy potem spojrzałem na nią, Czarna Milady
siedziała ju\ nieco dalej, wsparta o ścianę. Owinięta w koc, futro i chustkę  drzemała. A
mo\e wpatrywała się spod wpółprzymkniętych powiek w broszę?
Otuliłem się drugim kocem i, sam nie wiem kiedy, zasnąłem.
Obudziło mnie zimno. Poprzez deski na oknie spływał świt, z wygasłego pieca
cuchnęło spalenizną. Czarnej Milady nie było. Tylko miejscu, gdzie siedziała, le\ała
karteczka:
Przepraszam, \e odeszłam bez po\egnania, ale nie chciałam mącić
snów człowieka sprawiedliwego. Szczerze radzę przestać bawić się w
czarnoksięstwo. To mo\e Pana zbyt drogo kosztować.
W miękkiej szarzyznie popieliska czerniła się nefrytowa brosza. Czy\by Czarna
Milady na pró\no usiłowała zniszczyć klejnot?
Podniosłem broszę i, nie wiem dlaczego, ucieszyło mnie, \e jest taka ciepła.
Niech mi Urwisy wybaczą, ale tym razem nie odwiedziłem ich...
ROZDZIAA ÓSMY
A JEDNAK CÓRKA DRWALA " OBIETNICE NALEÅ›Y SPEANIA " URWISY
W NIEBOROWIE " CIEC MNICHA " NIEBOROWSCY GOZCIE " WYNOZ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •