[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Szukamy Apolla - powiedział Jack.
- Powinien być w studiu. Nie wiem, jakim cudem go nie zauważyliście. I jakim cudem on
nie zauważył was. - Macy przyjrzał się im z błyskiem zachwytu w oczach. - Chodzcie,
wielkoludy. Proszę za mną. - Minął ich, stukając platformami i zerkając z ukosa na Phila. -
Mmm.
Phil posłał Jackowi zirytowane spojrzenie.
- Chodz. - Jack ruszył do drzwi. Phil złapał go za ramię i mruknął:
- To nie może być to miejsce. Wynośmy się stąd.
- Skoro już tu jesteśmy, możemy poznać tego Apolla - odparł Jack. Phil zrobił ponurą
minę.
- Mam złe przeczucia.
- Myślisz, że dojdzie do rozlewu krwi? - spytał Jack.
- Gorzej - burknął Phil. Macy obejrzał się, marszcząc brwi.
- No chodzcie już, przestańcie zrzędzić. Apollo nie pozwala tu na żadne miłosne kłótnie.
W gardle Phila wezbrał cichy warkot. Jack się uśmiechnął.
- Już idziemy. - Dogonił Macy w korytarzu. Phil wlókł się za nim.
Kiedy weszli do studia, Jack ujrzał ściany pomalowane na lawendowy kolor,
udekorowane żarówiastymi różowymi serduszkami i amorkami. Minął rząd różowych,
122
rozkładanych foteli i umywalek do mycia włosów. Zatrzymał się jak wryty, kiedy
zobaczył stanowiska fryzjerskie. Każde z nich miało trzy lustrzane ścianki. I każde
zajmował stylista z klientem płci męskiej.
Nie mógł przejść obok nich; ktoś na pewno by zauważył, że nie odbija się w lustrach.
- Chodzmy stąd - syknął Phil. - To tylko salon piękności.
Macy obrócił się na pięcie i spojrzał na niego z oburzoną miną.
- Tylko salon piękności? Nie uważasz, że ten świat potrzebuje więcej piękna?
Z boksów wychynęły głowy; styliści koniecznie chcieli zerknąć na obcych, którzy
opowiadają takie herezje.
Jack zrobił krok w tył, byle dalej od tych wszystkich luster.
- Przepraszam. Obawiam się, że nie możemy... wejść dalej. To była pomyłka.
- Nie mówcie tak. Jesteście boską parą. - Macy obrócił się przodem do stanowisk. - Apollo!
Sytuacja awaryjna! Akcja Kupidyn !
Wychyliły się kolejne głowy, żeby spojrzeć na Jacka i Phila.
Smukły młody człowiek z krótkimi platynowymi włosami, w czarnej siatkowej koszulce i
z różowym pasem na przybory na biodrach wybiegł z pierwszego boksu.
- Co się dzieje? - Wetknął długi grzebień w jedną z kieszonek pasa. - Lepiej niech to będzie
superpoważna sprawa. Jestem w trakcie trwałej.
- Ci dwaj panowie przyszli się z tobą zobaczyć. - Macy wskazał Jacka i Phila. Drżała mu
dolna warga. - Ale teraz chcą ze sobą zerwać!
Apollo wybałuszył oczy, oglądając ich od stóp do głów.
- O rety. Kochani biedacy. Musicie to rozwiązać. Bo spójrzcie tylko na siebie. Wyglądacie
razem bajecznie. - Odwrócił się do stylistów i klientów, którzy wypełniali już przejście
między boksami. - Czy nie są absolutnie boscy?
- Zabij mnie, w tej chwili - mruknął Phil.
- Nie powinniśmy tu przychodzić - powiedział Jack. - Możemy skorzystać z tylnego
wyjścia? Macy zachłysnął się z oburzenia.
- Nie wolno się wstydzić! Jesteście piękni tacy, jakimi was stworzyła natura.
Publiczność wydała z siebie potakujący pomruk.
- Tak, taka urocza para jak wy powinna krzyczeć o swojej miłości ze szczytów gór. -
Apollo podszedł bliżej i wskazał włosy Phila. - Macy, widziałaś kiedyś taki cudowny
zestaw kolorów? Tu jest ze dwadzieścia odcieni brązu, kasztanu i złota. Wyglądają
bajecznie.
Macy przycisnął dłoń do swojego nieistniejącego biustu.
- Umarłabym za takie włosy. Na Boga, kto jest twoim kolorystą?
- Ja... nie mam kolorysty - wymamrotał Phil. Apollo odskoczył do tyłu.
- Są naturalne?
Seria cichych okrzyków rozległa się wśród publiki. Apollo dotknął włosów Phila;
zmiennoksztaltny zesztywniał.
- Są niesamowicie gęste. Bardzo surowe i męskie, ale trochę za bardzo rozczochrane, jak
na mój gust. Hm, przydałoby się je wycieniować i odrobinę skrócić.
- O tak - szepnął Macy; publiczność mruknęła twierdząco.
- A ty. - Apollo obszedł Jacka, przyglądając mu się uważnie. - Te czarne włosy i czarna
kurtka aż krzyczą niegrzeczny chłopiec!
- Mmm. - Macy gapił się na Jacka, nawijając kosmyk jasnych włosów na palec.
- Tobie chyba zostawimy długie włosy. - Apollo przyglądał mu się uważnie. - Masz
bardzo interesujące złote plamki w oczach. Myślę... - postukał się w podbródek - złote
123
pasemka!
Macy znów się zachłysnął.
- Genialnie!
Publiczność zaczęła bić brawo. Jack odchrząknął.
- Nie macie tu przypadkiem paru studentek, co?
Apollo zamrugał.
- Dziewczyn? - Zdezorientowany spojrzał na Macy i zaczął chichotać. Plasnął Jacka w
ramię. - Jesteś przezabawny.
Macy zawtórował mu i śmiech rozszedł się po całym zakładzie. Phil złapał Jacka za ramię.
- Wynośmy się stąd.
- Widzę, że jesteście tu bardzo zajęci. - Jack zaczął się cofać korytarzem. - Przyjdziemy
innym razem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]