[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja nie jestem grzecznym człowiekiem, panie odparłem, patrząc mu w oczy, a on cofnął
wzrok, jakby moje spojrzenie go sparzyło.
Rita już otwierała usta, aby odeprzeć atak (co zapewne nie byłoby miłe dla mych uszu), gdy
nagle nastąpił niespodziewany zwrot akcji, który pozwolił nam szybko zapomnieć o całej niewartej
uwagi dyskusji. Bo oto wydarzyło się coś, co nieczęsto zdarza się ujrzeć w czasie egzekucji, a co w
ogóle nie powinno się przytrafić, kiedy sprawą zajmuje się człowiek tak doświadczony, jak kat z
Altenburga. Lina zerwała się i skazaniec z głośnym łomotem zwalił się na deski podestu.
Kłaniający się publiczności oprawca zamarł w pół ruchu, a potem obrócił się w stronę szubienicy z
wyrazem komicznego wręcz niedowierzania na twarzy. Zresztą nawet, gdyby nie to niedowierzanie,
nigdy nie podejrzewałbym go o celowe spreparowanie liny. Za bardzo cenił sobie dobre imię i zbyt
był żądny poklasku, by nawet sowita nagroda mogła go skłonić do oszustwa.
A to ładnie rzekł bezbarwnym głosem Springer, ale jego słowa usłyszałem chyba tylko ja,
bo wrzask tłumu zagłuszył wszystko.
Niemniej trudno było się nie zgodzić z tym, jakże lapidarnym, określeniem sytuacji. Burgrabia
rozkaszlał się i poczerwieniał na twarzy, jakby zaraz miała chwycić go apopleksja, a Rita klasnęła
w dłonie.
Niewinny wrzasnął ktoś z tłumu. Jest niewinny!
Bóg tak chce! odwrzasnął ktoś inny.
Czego Bóg chce, o tym nie sądzić pospólstwu, niemniej sytuacja stała się całkiem interesująca.
Burgrabia skończył wreszcie kasłać i teraz pił łapczywie wino, a czerwona struga spływała mu na
wszystkie podbródki. Oddał puchar służącemu i obrócił się w moją stronę.
Co mam robić? spytał głośnym szeptem.
Rozłożyłem tylko dłonie, gdyż to nie była moja sprawa.
Niech go wiesza jeszcze raz poddała Rita radośnie, a Springer syknął, słysząc jej słowa.
Nie godzi się powiedział cicho.
Tłum wyraznie podzielił się w swych opiniach. Jedni żądali kontynuowania egzekucji, inni
krzyczeli, że skazaniec jest widać niewinny, lub że Bóg przebaczył mu grzechy. Słyszałem też
prześmiewcze okrzyki pod adresem kata. Złotopalcy talent usłyszał je również, bo widziałem, że
jego twarz pokryła się szkarłatnym rumieńcem. Nie ma co, cała sytuacja była dla niego niczym
policzek. Wdał się w ożywioną dyskusję z czeladnikami i na jednego nawet się zamachnął, ale
słysząc śmiech gawiedzi, cofnął dłoń. Stanął na skraju podestu, spoglądając w naszą stronę. Tak jak
i wszyscy wiedział, że teraz wszystko zależy od burgrabiego.
Przecież nie mogę wypuścić mordercy, Mordimer szepnął Linde, a potem uniósł się z fotela.
Podniósł dłoń na znak, że chce mówić.
Tłum uciszył się i wszyscy w napięciu czekali na słowa burgrabiego.
Zacni mieszczanie wykrzyczał Linde. Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że jest z
nami, tutaj, znawca praw oraz obyczajów, dostojny mistrz Inkwizytorium w Hez-hezronie,
licencjonowany inkwizytor Jego Ekscelencji biskupa. On powie nam, co mamy czynić, aby
pozostać w zgodności z prawem oraz obyczajem.
Byłem wściekły. Byłem nieludzko wściekły na Lindego, że miesza mnie w cały ten cyrk. Ale
wstałem, gdyż burgrabia wskazywał mnie dłonią. Widziałem złośliwy uśmieszek na ustach Rity.
Prawo i obyczaje są święte rzekłem mocnym głosem. A w tym wypadku obyczaj mówi
jasno: skazany może zostać uwolniony, jeśli sędzia, który go skazał, cofnie słowo. Jeśli natomiast
domagać się będzie śmierci, egzekucja ma zostać powtórzona. I wspomnijcie, co mówi Pismo: Nie
możemy dokonać niczego przeciwko prawdzie, lecz wszystko dla prawdy. Usiadłem z powrotem.
Nie ma co, dziękuję wam, mistrzu rzekł z przekąsem burgrabia za jasną oraz prostą
wykładnię praw.
Moim zdaniem wykładnia była akurat jasna i prosta, ale teraz decyzja należała do Lindego. Czy
naprawdę myślał, że będę aż takim idiotą, aby podjąć ją za niego? W naszych czasach nikt nie
przejmował się dziewojami zarzucającymi przyszykowanym do egzekucji zbrodniarzom białe
chustki (bo rzeczoną dziewoję można było wynająć w każdym domu płatnych uciech za niewielką
sumkę), ale zerwanie liny było już sprawą niewątpliwie poważną. Rzadkim przypadkiem,
budzącym uzasadnione podejrzenia o cud i znak woli Bożej. Choć zdaniem waszego uniżonego
sługi, gdyby nawet połowa wydarzeń nazywanych przez plebs cudami, była nimi istotnie, to Pan
Bóg Nasz Wszechmogący nie miałby nic innego do roboty, tylko czynić cuda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]