[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A zatem... nie była pańską kochanką?
Talbot potrząsnął głową.
- Nawet jej nigdy porządnie nie pocałowałem.
Wyjechała następnego ranka. Więcej jej nie widziałem. Ale,
Bo\e mój, gdybym ją jeszcze raz spotkał, podjąłbym starania
w tym miejscu, w którym przerwałem. Podniósł się
niepewnie z krzesła. - Miała najpiękniejsze... Auu! Niech
diabli wezmą ten cholerny stół! - wrzasnął, odkopując na bok
zawadzający mu mebel. Potarł ręką bolące miejsce na udzie,
po czym odszedł, kuśtykając. Nie zdawał sobie sprawy, \e
urwał w środku zdania.
Oliver odczuł większą ulgę, ni\ sam skłonny był
przyznać. Có\ z niego za idiota! Nic dziwnego, \e panna de
Coverdale tak się nań rozgniewała. Najwyrazniej Talbot
zastał ją w bibliotece i chciał wykorzystać sytuację. A Helen,
o tyle od niego drobniejsza, nie miałaby szans, by się obronić.
Przez całą drogę do domu Oliver rozmyślał o tym, co jej
powiedział - i pragnął cofnąć ka\de słowo. Jedno wiedział na
pewno. Gdy zakończy wszystkie sprawy związane z
interesami, wraca do Steep Abbot. Im szybciej wyjaśni
nieporozumienie z Helen, tym lepiej.
Pytanie tylko, czy ona zechce go wysłuchać?
W cichym kącie opustoszałego holu Helen przenosiła
spojrzenie od listu, który trzymała w dłoniach, do
rozpromienionej twarzyczki Gillian, a potem znowu do listu.
Nie próbowała nawet ukrywać zaniepokojenia.
- W jaki sposób pan Wymington ci go dostarczył?
- Czy to wa\ne?
- Tak, to wa\ne. Je\eli wykorzystujesz którąś z
kole\anek do przenoszenia tych bilecików, musisz
natychmiast tego zaprzestać.
- W tym liście nie ma nic niestosownego - odparła
Gillian, nie kryjąc radości. - Pan Wymington napisał, \e
zdrowie jego wuja poprawia się i \e niebawem wraca do
hrabstwa Hertford.
- I \e chce się z tobą zobaczyć przed odjazdem.
- No tak, ale to tylko dlatego, \e pragnie się po\egnać.
- Musisz wiedzieć, \e nie mogę na to zezwolić.
Gillian zrzedła mina.
- Ale dlaczego? Jakie to ma dla pani znaczenie, czy się
z nim zobaczę?
- Dla mnie \adnego, ale to ma znaczenie dla pani
Guarding, a tak\e dla przyszłości tej szkoły. Jak myślisz, co
powie pan Brandon, kiedy się dowie, \e widujesz się z panem
Wymingtonem i otrzymujesz od niego listy oraz \e ja byłam
w to wtajemniczona?
- Przypuszczam, \e poczułby się trochę zaniepokojony
- przyznała Gillian - ale...
- Poczułby się niezwykle zaniepokojony. Tak bardzo,
\e szkoła by na tym ucierpiała.
- Oliver by tego nie zrobił.
- Jesteś pewna?
Gillian nie odpowiedziała. Zaczęła nerwowo przemierzać
hol i dopiero po chwili zapytała:
- To znaczy, \e nie pozwoli mi pani zobaczyć się z
panem Wymingtonem?
- Zrobię, co w mojej mocy, \eby do tego nie doszło.
Gillian odwróciła się i znowu przemaszerowała przez hol.
Nagle przystanęła.
- Wpadłam na wspaniały pomysł. A jeśli spotkałabym
się z panem Wymingtonem w pani obecności?
- Ja miałabym ci towarzyszyć? - zapytała zdumiona
Helen.
- Właśnie. W ten sposób zyskałaby pani pewność, \e
nie zaszło między nami nic niestosownego. W końcu pan
Wymington nie mógłby powiedzieć niczego, przeciwko
czemu Oliver zgłosiłby zastrze\enia, gdyby pani się tam
znalazła. A poniewa\ zaproponował, byśmy spotkali się w
domu jego wuja, nie tylko pani z nami będzie.
- To nie chodzi o dawanie na was baczenia...
- Och, proszę, panno de Coverdale. Wiem, \e pani
zdaniem to niewłaściwe, ale tak bardzo go lubię. W istocie...
kocham pana Wymingtona - powiedziała Gillian z nutą
rozpaczy w głosie - i jestem pewna, \e on te\ mnie kocha.
- Powiedział ci to?
- Nie, ale poznaję to po sposobie, w jaki się zachowuje,
gdy jesteśmy razem. Och, proszę, niech pani nam pozwoli na
to jedno spotkanie! - błagała Gillian. - To dla mnie takie
wa\ne. Nie musi się pani martwić, \e pani Guarding się o tym
dowie, poniewa\ pan Wymington powiedział, \e domek jego
wuja znajduje się za Abbot Quincey. Jest mało
prawdopodobne, by ktokolwiek nas podejrzał, a ja naprawdę
nie chcę ryzykować reputacji dyrektorki ani przyszłości
szkoły.
- Rozumiem, Gillian, ale to nie jest takie proste...
- Je\eli pozwoli mi pani zobaczyć się z nim ten jeden,
jedyny raz, obiecuję, \e więcej nic spróbuję się z nim
widywać - zaklinała ją Gillian. - Przystanę na wszystko, czego
chce Oliver, i przyło\ę się do nauki. Będę tak dobra, \e do
rany przyłó\. Proszę, panno de Coverdale, proszę powiedzieć,
\e pozwoli mi pani się z nim zobaczyć! Oliver zabronił mi
po\egnać się z nim przed wyjazdem z hrabstwa Hertford i
bardzo bym chciała zrobić to teraz, osobiście.
Helen westchnęła. Nic dobrego nie wyniknie ze spotkania
Gillian z Wymingtonem, tego była pewna. Jeśli pan Brandon
się o tym dowie, będzie wściekły. Oskar\y panią Guarding o
niedbalstwo i dopilnuje, by Helen poniosła konsekwencje.
Musi być szalona, by nawet rozwa\ać tak pochopny postępek.
Problem w tym, \e w głębi serca chciała, by Gillian ten
jeden raz spotkała się ze swym wielbicielem. Z własnego
doświadczenia wiedziała, czym jest rozdzielenie z
ukochanym. Gdy jej ojciec dowiedział się, \e zakochała się w
Thomasie, zabronił jej go widywać. Pamiętała, \e niewiele
brakowało, by znienawidziła ojca za to, co jej zrobił. Czy
powinna nara\ać młodziutką Gillian na podobne prze\ycia?
Helen po raz kolejny głęboko zaczerpnęła oddechu i
pomodliła się, by tego, co ma zamiar zrobić, nie \ałowała do
końca \ycia.
- Dobrze, Gillian, pójdę z tobą na spotkanie z panem
Wymingtonem. Ale przez cały czas pozostanę w pokoju,
niezale\nie od tego, czy jego wuj tam będzie, czy nie i
zezwalam na tę wizytę pod warunkiem, i\ przyrzekniesz, \e
nie będziesz więcej próbowała się widzieć z tym
młodzieńcem ani z nim korespondować. Zgadzasz się na ten
warunek?
- O, tak, panno de Coverdale, tak! Bardzo pani
dziękuję. Wiedziałam, \e pani zrozumie!
Helen wcale nie była pewna, czy rozumie. Natomiast
zdała sobie sprawę, \e o jej zgodzie na spotkanie Gillian z
Wymingtonem zdecydowała jeszcze jedna przyczyna, której
nie ośmieliłaby się wyjawić.
Wstydziła się tego, ale chciała zemścić się na Oliverze
Brandonie za to, jak ją ocenił, co jej powiedział i jak się w
stosunku do niej zachował. Pragnęła zranić go tak głęboko,
jak on ją zranił, a mogła tego dokonać tylko poprzez Gillian.
Helen wiedziała, \e to mało szlachetne uczucia, nie
mające nic wspólnego z wielkodusznością, lecz nie mogła się
powstrzymać, wziąwszy pod uwagę, jak niesprawiedliwie
Oliver ją ocenił. Nie poprosił jej o wyjaśnienie, co
rzeczywiście zaszło między nią a lordem Talbotem. Z góry
zało\ył najgorsze, wierząc, \e bez oporów godziła się na
romans z chlebodawcą.
I to najbardziej ją gniewało. Nie po raz pierwszy
osądzano ją na podstawie wyglądu, ale przecie\ ludzie nie
powinni uwa\ać jej za kobietę łatwą tylko dlatego, \e jest
urodziwa. Nigdy nie obnosiła się ze swoją urodą, przeciwnie,
robiła wszystko, by nie ściągać na siebie uwagi. Niestety,
niektórzy panowie uwa\ali, \e jako guwernantka nie ośmieli
się odrzucić ich awansów.
Nawet po śmierci jej ojca, gdy sprawy przybrały zły
obrót, Helen nie zamierzała zostać niczyją kochanką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]