[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dosyć tego! - stanowczo przerwał jej Taylor.
Złapał ją za przegub i pociągnął. - Chodzmy!
Opierała się, ale Taylor był zdecydowany. Chwycił
jej drugą dłoń i podniósł Vanessę z kanapy.
- Idziemy stąd, z tego domu, póki nie odzyskasz
zdrowego rozsÄ…dku i nie przestaniesz siÄ™ nad sobÄ…
roztkliwiać!
- DokÄ…d jedziemy? - spytaÅ‚a w samochodzie, usi­
łując jeszcze podgrzewać swą złość na Taylora, ale
w gruncie rzeczy już czuła uspokajający wpływ zmiany
otoczenia.
148 » TAJEMNICA
- Zabawić się - powiedział ponuro.
Dwadzieścia minut pózniej siedzieli w lodziarni nad
wielkimi porcjami lodów z bananami.
- No jak, lepiej? - zapytał.
Vanessa rzuciła mu niechętne spojrzenie.
- Jak się postarasz, jesteś bezczelnym, nieczułym
brutalem o mentalności jaskiniowca - oświadczyła,
ale jej niechęć szybko topniała i zmieniła się
w uśmiech. - Ale masz świetne pomysły i kocham cię.
ROZDZIAA
12
Od samego początku wizyta Karen miała charakter
staroÅ›wieckiego przyjÄ™cia  z nocowaniem". Wypoży­
czyły strasznie głupi film, polecony przez uczniów,
zamówiły pizzę i rozsiadły się w nocnych koszulach na
podłodze, jedząc, komentując film i chichocząc.
- A więc - spytała Vanessa, gdy się na chwilę
uspokoiÅ‚y - jakie jest to małżeÅ„skie życie? Czy maÅ‚­
żeństwa naprawdę robią to tylko raz na tydzień?
Karen zaczęła się tak śmiać, że zachłysnęła się
winem, ale udało jej się wykrztusić:
- Nie, trochę częściej.
- Mówisz, że musisz to robić częściej niż raz?
- Jakbyś sama nie wiedziała, jak to jest.
- Ależ, co masz na myśli?! - wykrzyknęła Vanessa
z akcentem wytwornej piękności z Południa.
- Nie odgrywaj niewiniątka - ofuknęła ją Karen.
- Widziałam krem do golenia w łazience. Poproszę
więc o szczegółowy, zaktualizowany raport na temat
Szałowego Przystojniaka.
- Przypomnij sobie, Karen. Dawno, dawno temu,
gdy ty i Bob byliście w sobie szaleńczo zakochani...
Karen cisnęła w Vanessę poduszką.
- Zapłacisz mi za to. Bob i ja wciąż jesteśmy
szaleńczo w sobie zakochani.
150 » TAJEMNICA
- Więc wciąż jeszcze to robicie?
- Nie zdradzę żadnych sekretów, jeśli żadnych nie
usłyszę.
Rozmawiały do północy. Potem, ponieważ były
odpowiedzialnymi, dorosÅ‚ymi kobietami, a nie roz­
trzepanymi dziećmi, zapakowaÅ‚y resztÄ™ pizzy do lo­
dówki, posprzątały i udały się do... łóżek, Vanessa
w swojej sypialni, a Karen w gościnnym pokoju.
Przez kilka minut przed zaÅ›niÄ™ciem Vanessa rozmyÅ›­
lała o Taylorze i o tym, jak bardzo go jej brakuje.
Zastanawiała się, czy też leży, nie śpiąc i martwiąc się
o nią, jak zapowiedział. Jej ostatnia przytomna myśl
była o tym, że jeśli tak, to martwi się niepotrzebnie,
bo trudno sobie wyobrazić, by po kilku godzinach
chichotu i żartów Tilly O'Malley mogła wedrzeć się
do jej snu.
Nigdy jeszcze nie pomyliła się tak dalece.
Wszystkie elementy snu byÅ‚y jak poprzednio: za­
pach róż, tykanie zegara, brzÄ™czenie pszczół, nad­
chodzące zło, strach, światło, twarz. Vanessa wszystko
widziała, słyszała, czuła. Obudziła się z krzykiem
i mocno bijącym sercem, walcząc o głęboki oddech,
i dostrzegła stojącą obok Karen.
- Vanesso? - szepnęła Karen, jakby baÅ‚a siÄ™ ode­
zwać głośniej.
Vanessa wciąż starała się nabrać tlenu w płuca.
- Już dobrze - wydyszała między jednym a drugim
pośpiesznym oddechem. - Miałam zły sen.
- Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak krzyczał
- powiedziała Karen, przysiadając na brzegu łóżka.
- Zmiertelnie mnie przeraziłaś.
Objęły się, uspokajając nawzajem. W końcu Karen
odsunęła się lekko i spojrzała na Vanessę.
- Czy często ci się to zdarza?
Vanessa wcisnęła głowę w poduszkę i jęknęła.
TAJEMNICA " 151
- Tak. Och, Karen, ty nie wiesz...
- No to mi powiedz.
- Czy jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?
- Posuń się. - Karen trąciła Vanessę łokciem. Gdy
już usadowiła się wygodnie, spojrzała w dół, na twarz
przyjaciółki. - Gdy moja najlepsza przyjaciółka budzi
się w środku nocy z krzykiem, to chcę wiedzieć, co ją
męczy.
- Wiesz, wydaje mi się - powiedziała Vanessa - że
to zaczęło się od ciebie. Nie, jednak nie. Zaczęło się od
krzyków. Pamiętasz, jak myślałaś, że to Heather
McQueen wygłupia się pod moimi oknami?
Karen przytaknęła.
- To był początek. Jestem pewna, że ma związek
z dalszymi wydarzeniami.
- A co ma wspólnego ze mną? - spytała Karen.
- PamiÄ™tasz, gdy na moim przyjÄ™ciu staÅ‚aÅ› w prze­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •