[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy poleciłaś, by podano herbatę? - spytał, żeby rozładować napięcie.
- Naturalnie - odrzekła siostra takim tonem, jakby samo to pytanie ją uraziło.
- Nie śmiałbym wątpić, że to zrobisz, Bell. Chodziło mi jedynie o czas. - Zignorował
niezadowoloną minę siostry i zwrócił się do panny Duckworth. - Musiała pani
zmarznąć w drodze do The Folly.
- Grudzień istotnie nie jest najlepszym miesiącem do odbywania podróży - przyznała i
zmierzyła spojrzeniem Annabell. - Nie zawsze jednak można pozwolić sobie na
grymasy, jeśli wizyta jest nieodzowna.
Guy uniósł brwi. Tym prostym trikiem wprawiał w zmieszanie większość ludzi.
Jednakże Felicji nigdy w ten sposób nie pokonał, a teraz zorientował się, że również
panna Duckworth bez mrugnięcia okiem wytrzymuje jego przenikliwe spojrzenie, co
oznaczało, że również na niej nie zrobił on większego wrażenia.
Podano herbatę. Annabell najpierw nalała filiżankę pannie Duckworth, a potem
zwróciła się do brata:
- Napijesz się?
To niewątpliwie była prowokacja.
- Dziękuję, Bell, ale wiesz, że nie przepadam za herbatą. Czy Oswald przyniósł również
kawę? - Wiedział, że skrupulatny kamerdyner nie mógł tego zaniedbać.
Bell nalała mu więc czarnej kawy i podała filiżankę. Ostentacyjnie się wzdrygnęła.
- Nie rozumiem, jak można pić kawę bez cukru i śmietanki. Test zbyt gorzka. Nawet
podczas licznych podróży nie zdołałam się do tego przyzwyczaić, a co dopiero mówić o
lubieniu.
Guy, niezrażony tą uwagą, wypił kawę.
- Ten smak pasuje do ciastek, a kawa dodaje mi energii, która może mi się teraz
przydać. - Zerknął znacząco na narzeczoną. Coś mu mówiło, że powód jej wizyty okaże
się dla niego nieprzyjemny. Postanowił więc chwycić byka za rogi. -Co panią tu
sprowadza, panno Duckworth?
Najwidoczniej nie spodziewała się frontalnego ataku, bo zakrztusiła się herbatą.
Zdążyła jednak w porę odstawić filiżankę, dzięki czemu nie zalała sobie ubrania.
Annabell zmierzyła brata groznym spojrzeniem i podała pannie Duckworth białą
chusteczkę, której róg był ozdobiony wyhaftowanym herbem Chillingsów. Panna
Duckworth osuszyła kilkoma dotknięciami chusteczki kąciki ust, a potem swoje
nietknięte odzienie.
To jednak nerwy, uznał Guy.
- Sądzę - odezwała się panna Duckworth, która odzyskała już panowanie nad sobą - że
najlepiej będzie, jeśli o powodach mojego przyjazdu porozmawiamy na osobności,
Chillings.
- Czy jest aż tak zle? - wycedził.
Mleczne policzki panny Duckworth poczerwieniały. Annabell westchnęła i spojrzała na
Guya z wyrzutem.
- Będę w Pokoju Sylfów - oznajmiła, nie dodała tylko, że leży tam Felicja.
Teraz z kolei Guy spiorunował siostrę wzrokiem. Bell szelmowsko się uśmiechnęła i tą
miną jasno dała mu do zrozumienia, że jej prowokacja miała jednocześnie być zabawna
i służyć jako przypomnienie. Wobec panny Duckworth mógł być impertynencki, ale
ona nie pozwoli sobie dmuchać w kaszę.
Gdy tylko drzwi za Annabell się zamknęły, panna Duckworth wstała i zaczęła
przemierzać pokój tam i z powrotem. Przypominała Guyowi Dominica, i to do tego
stopnia, że omal nie kazał jej usiąść, bo tak niewątpliwie zachowałby się wobec brata.
Panna Duckworth sama jednak przerwała przechadzkę.
- Mogłabym udawać, że nic się nie stało, i błagać pana o zaprzeczenie pogłoskom, o
nazwanie tego wszystkiego wierutnymi bzdurami - powiedziała wzburzona - ale nie
wydaje mi się, żeby tak istotnie było.
Pełen wyrzutu wyraz jej szarych oczu dowodził, że obecność Felicji nie jest już dla
panny Duckworth tajemnicą. Co jeszcze mogła wiedzieć, Guy musiał dopiero
sprawdzić. W każdym razie o ostatniej nocy na pewno nie miała pojęcia. To pozostało
między nim a Felicją. Na samo wspomnienie poczuł dreszcz, przebiegający po całym
ciele.
- Czy dobrze się pan czuje? - zainteresowała się panna Duckworth, ściągając brwi.
- Naturalnie - odrzekł Guy, choć sam się nad tym bardzo poważnie zastanawiał. - Nic
się nie stało, to tylko jakiś powiew. Tu zdarzają się przeciągi.
Nie wydawało się, by mu uwierzyła, ale nie próbowała drążyć tematu.
- O czym to pani zaczęła mówić? - spytał obojętnym tonem, odzyskawszy panowanie
nad swym zdradzieckim ciałem.
- Doszły mnie, i Bóg raczy wiedzieć kogo jeszcze, słuchy, że gości pan tutaj kobietę. -
Urwała to zdanie równie raptownie, jak je zaczęła.
Guy ponownie uniósł brwi.
- Słucham, słucham - powiedział tonem zachęcającym do dalszych wynurzeń.
Lekko zmrużyła oczy. Wyglądało na to, że ma naprawdę dużo więcej temperamentu,
niżby Guy był skłonny przypuszczać.
- Najprawdopodobniej uważa pan, Chillings, że to nie moja sprawa, muszę jednak
podkreślić, że jestem innego zdania. Zaręczyliśmy się, czyż nie?
Spochmurniał.
- Małżeństwem jeszcze nie jesteśmy. Cofnęła się o krok.
- To prawda. Czy jednak właśnie takiego traktowania mogę spodziewać się z pańskiej
strony po ślubie?
Guy zastanowił się nad odpowiedzią. Ton tej konwersacji mógł dać mu wyobrażenie,
jak będą się z sobą porozumiewać w przyszłości. Spodziewał się, prawdę mówiąc, że
panna Duckworth lepiej rozumie jego warunki. Poza tym sam nie zdecydował jeszcze,
co zrobić z Felicją.
- Annabell jest tu jako przyzwoitka.
Panna Duckworth skinęła głową.
- O jej obecności nie wiedziałam.
- Aha. Czy mogę spytać, w jaki sposób zdobyła pani informację o tym, że pod moim
dachem gości kobieta?
Ciężko westchnęła, po czym podeszła do okna i zaczęła śłedzić widok na zewnątrz.
- Jeden z pańskich lokajów spotyka się ze służącą z sąsiedztwa. Z kolei ta służąca jest
daleką kuzynką dójki, która pracuje w majątku mojego ojca. I tak to się rozniosło.
Doskonale rozumiał tę drogę. Arystokraci ze swą służbą stanowili niewielki, zamknięty
świat, w którym wszyscy znali wszystkich. Więzy pokrewieństwa nie były niczym
niezwykłym. Między innymi dlatego był przekonany od samego początku, że chociaż
Felicja ma właściwe pochodzenie, to nie należy do jego kręgu. Inaczej musiałby coś o
niej wiedzieć.
- Ta kobieta uległa wypadkowi podczas podróży powozem. -Opowiedział narzeczonej
wydarzenia ostatnich kilku tygodni, milczeniem zbywając jedynie swą fascynację
Felicją. - I tak to w szczegółach wygląda, panno Duckworth. Ona leży teraz w pokoju na
górze, ma wysoką gorączkę i majaczy. - Poczekał, aż znaczenie tych słów w pełni do
niej dotrze. - Czy chce ją pani zobaczyć?
Emily Duckworth energicznie pokręciła głową.
- Nie, Chillings, dziękuję. Nie przyjechałam tutaj jej przesłuchiwać.
- Ja wystarczę - stwierdził z ironicznym grymasem. Wzruszyła ramionami.
- Sam pan wie, że cieszy się nie najlepszą reputacją.
- A pani miała tego świadomość, przyjmując oświadczyny.
- To prawda. Nie sądziłam jednak, że będzie to miało jakiekolwiek znaczenie. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]