[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego pytasz o Henryka? - Zuzanna spojrzała podejrzliwie na Martę.
- Wasz ojciec zapisał mu w testamencie cały swój majątek łącznie z kamienicą, pracownią i sklepem.
Znalazłyśmy ten testament - wyjaśniła Marta.
- Gdzie? - w oczach Zuzanny płonęła ciekawość.
- W waszej kamienicy. Wasz ojciec obawiał się swojej siostry i najważniejsze rzeczy kazał
Henrykowi ukryć w skrytce w kominku.
- Boże! - Marianna nie potrafiła ukryć mściwej satysfakcji. - Ależ ciotka musiała być wściekła!
Pamiętam, jak się oburzała, że papa robi biżuterię specjalnie dla nas!
- Skąd wiedziałaś, gdzie szukać? - Zuzanna nie spuszczała oczu z twarzy Marty.
- Trudno to wytłumaczyć - Marta pokręciła głową z zakłopotaniem. - Mam wrażenie, że wasz ojciec
bardzo chciał, żebyśmy to znalezli... A co do Teodory... Pewnie była wściekła, ale natychmiast
zaczęła działać. Henryk nie miał pojęcia, co chowa. Po prostu spełnił prośbę starszego krewniaka,
którego podziwiał i szanował i któremu wiele zawdzięczał. Nie wiedział
również, że Teodora jest jego prawdziwą, matką. To ułatwiło sprawę waszej ciotce. Zmusiła
notariusza do zmiany testamentu na swoją korzyść, zakazała Henrykowi wstępu do domu i zagarnęła
wszystko. No, nie wyszło jej to na dobre... Proszę, tu macie oryginalny testament waszego ojca -
Marta z namaszczeniem podała im zwinięty w rulon pergamin.
Trzej panowie siedzący skromnie pod ścianą z zapartym tchem obserwowali unoszący się w
powietrzu dokument. Marek otworzył usta, by zaprotestować przeciwko głupim sztucz-kom, ale
popatrzył na Kasię, która z miną pełną współczucia utkwiła oczy w przestrzeni przed 159
sobą i zamknął je bez słowa. Przysiągł sobie tylko w duchu, że nigdy w życiu nie puści na ten temat
pary z gęby, bo rodzina zafunduje mu lokum w Abramowicach.
- Biedny Henryś - westchnęła z żalem Zuzanna, zwracając pismo Marcie. - Gdyby odziedziczył
pracownię, mógłby kontynuować rodzinną tradycję...
- Zawsze wiedziałam, że ciotka Teodora ma w sobie coś ze żmii - mruknęła Marianna i z satysfakcją
dodała: - Dobrze, że chociaż tego nie znalazła.
- To nie wszystko, co ukrył wasz ojciec - Marta starannie zwinęła pergamin. - Zachował
dla Henryka papiery dotyczące rodziny. Nie brałam tego ze sobą, bo bałam się, że może się
uszkodzić. Dla naszego pokolenia to prawdziwy skarb. Jeśli się zgodzicie, oddamy to do muzeum -
spojrzała pytająco na siostry.
- Ależ oczywiście - Zuzanna wyprostowała się z zadowoleniem. - Przeczytałam w Internecie, że w
czasie wojny zaginęło wiele historycznych pamiątek. Jeśli to się na coś przyda... - westchnęła
rozżalona. - Papiery przetrwały, a z naszych rzeczy nic nie ocalało...
- I tu się mylisz, moja droga - Marta uśmiechnęła się szeroko. - Na początek pokażę wam to -
tryumfalnie otworzyła pudełeczko z medalionem i zobaczyła niedowierzanie na twarzach sióstr.
- Medalion mamy - szepnęła Marianna z nabożeństwem. - Boże...
Audytorium pod ścianą ujrzało, jak klejnot podnosi się z rąk Marty i przesuwa od prawej do lewej,
jakby nie mógł się zdecydować, w którym miejscu będzie wyglądał okazałej.
Panowie nie mieli pojęcia, że siostrzyczki wyrywają go sobie wzajemnie, bo każda z nich chce
pierwsza zobaczyć twarz matki ukrytą w środku. Marek na wszelki wypadek zdecydował się
znieczulić, ale napojów wyskokowych nie było, więc sięgnął po jakiś nieszkodliwy soczek.
- Zdążycie obydwie - skarciła siostry Marta i podała im blizniacze pudełka z pierścion-kami. -
Proszę. O to już nie musicie się bić.
- Nasze pierścionki! - Marianna natychmiast wsunęła swój na palec i wyciągnęła przed siebie rękę,
podziwiając klejnocik. - Papa je zrobił wedle mojego wzoru - pochwaliła się z dumą. - Wymyśliłam
jeszcze naszyjnik. Miał zrobić dwa takie same i dać nam, kiedy będziemy wychodziły za mąż -
westchnęła rzewnie.
- Zrobił - Marta podała jej większe pudełko, a drugie szybko podsunęła Zuzannie.
Z ust blizniaczek wyrwał się okrzyk zachwytu. Natychmiast wyjęły klejnoty z opakowań i założyły na
smukłe szyje. Marianna nie wytrzymała.
- Mogę? - spojrzała błagalnie na milczącą Kasię i uśmiechniętą Martę. - Umrę, jeśli się teraz nie
zobaczę!
160
Zuzanna prychnęła i zrobiła pogardliwą minę.
- Już raz umarłaś, ty Narcyzico. %7łe też ty bez lustra nie wytrzymasz pięciu minut... -
widząc, że siostra w ekspresowym tempie zmierza do wiszącego przy kominku zwierciadła,
podniosła się z wahaniem. - A, co tam. Jak ona może, to ja też...
Audytorium pod ścianą w kamiennym milczeniu i starannie unikając patrzenia na siebie,
obserwowało sunące w powietrzu klejnoty. Nagle trzej panowie jednocześnie pochylili się do
przodu i na ich twarzach ukazał się wyraz kompletnego osłupienia. Z ust Marka wyrwał się ni to jęk,
ni to stęknięcie, co sprawiło, że zaniepokojona Kasia odwróciła się gwał-
townie. Spojrzała na trzech mężczyzn, a potem na przepychające się przed jednym lustrem siostry.
- Marta - powiedziała ze zdziwieniem - oni je widzą. W lustrze.
- Właśnie byłam ciekawa, czy to możliwe - wyznała Marta spokojnie. - Skoro one same widziały
swoje odbicia... Marianno! - zawołała ze śmiechem. - Oni was widzą! Widzą wasze odbicia!
Blizniaczki odwróciły się nerwowo ku sali i teraz panowie mogli podziwiać misterne pukle
spływające na wysmukłe szyje opięte naszyjnikami.
- Co za szczęście, że pierwsze duchy, jakie mi przyszło w życiu spotkać, są tak mało przerażające -
stwierdził z rozbawieniem Andrzej, gdy już udało mu się dojść do siebie.
- Masz rację - uśmiechnął się Michał. - Może to i dobrze, że nie tak łatwo je zobaczyć.
Połowa męskiej populacji Kraśnika miałaby kłopoty sercowe.
Siostry popatrzyły na siebie i zarumieniły się z zadowolenia, słysząc te komplementy.
Stałyby przed lustrem w nieskończoność, pozwalając się podziwiać, gdyby nie Marta, która dość
kategorycznym gestem wezwała je do stolika. Z żalem porzuciły przyjemne zajęcie i zasiadły
naprzeciwko.
- To jeszcze nie wszystko, co mamy wam do powiedzenia...
- Znalazłyście coś jeszcze? - zainteresowała się umiarkowanie Marianna, gładząc z upodobaniem
naszyjnik.
- Owszem. Odnalazłyśmy potomków Henryka - oznajmiła Marta.
- I co? - Zuzanna spojrzała na nią z niechęcią. - Trzeba im to oddać? Przecież my tu jesteśmy. To
wszystko byłoby nasze, gdyby papa wiedział...
- Zuzanno - powiedziała Marta łagodnie - nikt oprócz nas nie wie o tym znalezisku.
Chciałyśmy, żebyście najpierw wy to zobaczyły. Nie zrobimy nic bez waszej zgody. Wiemy, że dla
was to przede wszystkim pamiątki. Jeśli uznacie, że chcecie to zatrzymać, to tak bę-
dzie...
161
- Chcemy! - oświadczyła stanowczo Marianna i obrzuciła obie dziewczyny wyniosłym spojrzeniem. -
Papa robił to dla nas i to nasza własność! Nie mam zamiaru oddawać jej ko-muś, kogo nie znam i kto
nic mnie nie obchodzi!
- Ale... Papa zapisał to Henrysiowi... - załamała się Zuzanna.
- Bo myślał, że my umarłyśmy!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]