[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie poruszyła się, próbowała nawet ze sobą walczyć. Zrobił krok w jej
kierunku.
Nie powiedziała bez przekonania, jakąś cząstką siebie przyznając, \e nie
jest jeszcze gotowa do zbli\enia.
Pewna jesteś, \e chcesz mnie powstrzymać? spytał schrypniętym głosem,
dotykając jej szlafroka.
Był tak blisko. Muskał oddechem wargi. Kąty na moment zamknęła oczy, lecz
natychmiast je otworzyła. Nie mogła uniknąć odpowiedzi na zadane pytanie.
Pragnęła tego człowieka. Dlatego zeszła na dół.
Nie wiem. Naprawdę nie wiem rzekła.
Thomas pogładził dłonią jej policzek, delektując się ciepłem i gładkością skóry
dziewczyny. Widział, jak głęboko oddychała. Jej piersi, okryte cienką materią
szlafroka, poruszały się gwałtownie, uwypuklając napięte sutki. Siłą woli
powstrzymał się, by nie zerwać z niej okrycia. Zbli\ył się jeszcze bardziej. Biodra i
brzuch Kąty dotknęły jego własnych. Thomas poczuł, jak narasta w nim głębokie,
gorące po\ądanie.
Jęknął. Kąty uniosła twarz i wtedy ujrzał w jej oczach oddanie. Pragnienie, by
ją posiąść, targnęło całym ciałem Thomasa, lecz było w tym coś jeszcze. Chęć
obdarowania Kąty wszystkim, co dobre, otoczenia jej opieką i czułością. Dotknął
policzka dziewczyny. Spojrzała mu w oczy, a on cofnął się o krok.
Myślę, \e powinnaś wiedzieć, czy chcesz, czy te\ nie chcesz mnie
powstrzymać. W końcu jesteśmy dorośli. Bardzo cię pragnę. Cieszyłbym się,
gdybyś czuła podobnie. No có\, to był męczący dzień... Dobranoc, Kąty.
Dziewczyna zamarła w bezruchu. Miotały nią sprzeczne uczucia. W końcu
jedno z nich pokonało pozostałe i wywołało uśmiech na ustach. Wiedziała ju\, jak
bardzo droga jest Thomasowi. Mógł ją mieć, a jednak odstąpił od tego zamiaru.
W jakiś czas potem le\ąc ju\ w łó\ku i zastanawiając się nad nie spełnionymi
pragnieniami, Kąty zrozumiała, \e mo\e zaufać Thomasowi.
Następnego ranka obudził ją dzwięk piły. Domyśliła się, i\ gospodarz
posiadłości zajął się uprzątaniem jabłoni, którą złamała nocna burza. Z
niedowierzaniem spojrzała na zegarek. Było po dziewiątej. Zało\yła ręce pod
głowę i przeciągnęła się rozkosznie. Wróciło wspomnienie wczorajszej nocy i głód
pocałunków. Pomyślała, \e niewiele brakowało, a kochałaby się z Thomasem, lecz
gdyby się w nim zakochała, mogłoby się to okazać niebezpieczne.
Wzięła ciepły i zimny prysznic. Słoneczny ranek zapowiadał pogodny dzień.
Wło\yła d\insy, bawełniany czerwony sweterek, związała włosy, a potem zeszła do
holu.
W kuchni zastała gorącą kawę. Zrobiła sobie kanapkę i wyszła na ganek.
Thomas wraz z trzema innymi mę\czyznami piłował na podwórku gałęzie. Był bez
koszuli, więc Kąty mogła podziwiać wspaniale umięśnione ciało. Przygryzła wargi
na myśl o tym, jak bardzo była wczoraj o niego zazdrosna. To straszne zakochać
się w takim człowieku, a potem go utracić.
Thomas wyprostował się i otarł pot z czoła. Gdy spojrzał na Kąty, uniosła
kubek w geście pozdrowienia.
Nie przyjechali jeszcze twoi weekendowi goście? spytała.
Odwołali rezerwację z powodu burzy. Pewnie by im się to nie podobało
rzekł, wskazując wzrokiem zaśmiecone podwórko. Myślę, \e tobie równie\ taki
widok nie sprawia przyjemności.
To wina burzy, nie twoja zauwa\yła Kary, podziwiając szeroką, porośniętą
ciemnym włosem pierś Thomasa.
Będziesz dziś latał?
Nie. Jutro.
Zatrudniasz zapasowego pilota, jeśli chcesz wziąć wolny dzień?
zainteresowała się Kąty. Pewnie tak udzieliła sobie sama odpowiedzi i
zarumieniła się lekko. Przecie\ nie mo\esz zawiesić działania linii lotniczych,
jeśli trzeba coś zrobić w domu.
Nie, nie mogę przyznał rozbawiony. Znajdę trochę wolnego czasu po
południu, jeśli zechcesz.
Jeszcze nie wiem. Nie ustaliłam, co będę dziś robić odparła.
Spuściła głowę, zastanawiając się, czy Thomas nie uwa\a jej za tchórza.
Teraz zrobię sobie spacer skrajem lasu wzdłu\ twojej łąki. Chcę
pofotografować rośliny i zwierzęta, jeśli nie masz nic przeciwko temu
powiedziała z uśmiechem.
Nawet przejdę się z tobą. Pragnąłbym pokazać ci pewne miejsce. Poczekaj,
tylko nało\ę koszulę.
Kąty skinęła głową i wróciła do pokoju po aparat. Dopiła kawę, zjadła kanapkę,
a potem wyszła przed dom. Po chwili pojawił się Thomas z dwoma jabłkami w
dłoni. Chrupiąc owoce, powędrowali przez pachnącą łąkę. Kąty zatrzymała się, by
zerwać garść dojrzałych malin.
Często biegałem po tej łące jako chłopiec rzekł Thomas. Bawiliśmy się tu
w piratów z Debbie. To jedna z moich sióstr. Ukrywaliśmy skarby. Zwykle były to
stare korale babci. Potem szliśmy do strumienia, by napić się wody, która dla nas
była grogiem.
Debbie jest młodsza od ciebie? spytała Kąty.
Tak. Jestem najstarszy. Debbie i Linda wyszły ju\ za mą\, a Susan została
lekarką i nie ma czasu na \ycie rodzinne.
Rodzice ciągle mieszkają w Baltimore?
Tak. Od lat w tym samym domu powiedział Thomas i poprosił: Opowiedz
o swojej siostrze.
Zawsze lubiła przygody, szukała nowych wra\eń. Trudno jej było zdobyć się
na powagę, lecz gdy siadała za sterami samolotu, wszyscy wiedzieli, kto tu rządzi.
Była pilotem? Kąty skinęła głową.
Wtedy te\ pilotowała?
Tak. Myślałam, \e ci o tym mówiłam.
Nie. Jak doszło do tego, \e zaczęła latać?
To był mój prezent na jej dwudzieste pierwsze urodziny. Połknęła bakcyla ju\
podczas pierwszej lekcji. Nie widziałam, by czegokolwiek innego tak szybko się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]