[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mało ważne.
Wziął małą na ręce i poszedł w stronę domu. Właśnie
miał nacisnąć klamkę, gdy nagle drzwi się otworzyły.
- Kate! - zawołała Jemima, rozpięła pasy i wyskoczyła z
samochodu. Z piskiem rzuciła mi się na szyję.
I tak nas opuszcza, pomyślał Gideon, takie sprawy się dla
niej nie liczą.
- Emily ci pomoże? - zapytałam cicho.
- Tak. - Kiwnął głową i ruszył po schodach na górę.
- Gid, ja...
- Nie teraz, teraz nie mogę rozmawiać.
- Rozumiem. Chodz - zwróciłam się do Jemimy. -
Opowiesz mi, jak było.
Poszłyśmy do kuchni i nastawiłyśmy wodę na herbatę.
Małej nie zamykała się buzia, opowiadała i opowiadała bez
końca, aż wreszcie zaczęła ziewać.
- Jesteś zmęczona, idz na górę do taty. Pomoże ci zapa-
kować się do łóżka.
Nie musiałam jej długo namawiać. Po nocy spędzonej
poza domem z dziećmi Emily obie dziewczynki były ledwo
żywe. Włączyłam zmywarkę i zastanawiałam się, dlaczego
Gid tak długo nie schodzi. Poszłam na chwilę do salonu, ale
nie było sensu rozpalać teraz w kominku.
- Tilly jest chyba chora - usłyszałam jego głos. Stał w
drzwiach. - Ma ciepłe czoło. Dałem jej lekarstwo i na
szczęście znowu zasnęła.
Odwróciłam się, by ukryć przed nim smutek To nie są
moje dzieci i nie moje sprawy, gorączkowo powtarzałam
sobie w duchu.
Gid nalał sobie szklaneczkę brandy.
- Chcesz? - zapytał. Pokręciłam
przecząco głową.
SK
- Sprawdziłaś już, o której masz prom?
- Nie będzie z tym problemu, jutro poniedziałek, niewielu
jest podróżnych.
- To prawda - przytaknął i spojrzał na mnie.
- Tak będzie lepiej - zaczęłam. Wstałam i podeszłam do
drzwi. - Jak sobie wyobrażałeś naszą dalszą przyszłość?
Trudno ciągnąć taki romans, gdy patrzą na to dzieci. A są-
dzę, że jestem już za stara, żeby się z tym kryć.
Gideon upił łyk brandy. Jaki romans, pomyślał, kto tu
mówi o romansie? To chyba nie było właściwe określenie
na to, co czuł. Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy,
jak bardzo ją kochał? Czy nie rozumiała, że pragnął
o wiele więcej niż tylko romansu? Wiedział jednak, że to nie
jest życie dla niej, że prędzej czy pózniej odejdzie. Nie miał
prawa namawiać jej, by została z nim na wyspie i zajęła się
jego dziećmi. Za bardzo ją kochał, żeby tak postąpić.
Postanowił ułatwić jej sprawę.
- Będę za tobą bardzo tęsknił - powiedział.
- Ja za tobą też - szepnęłam. Czułam, że robię się czer-
wona. - Zarezerwowałam miejsce na najwcześniejszy prom.
Oczywiście, chciałabym pożegnać się z dziewczynkami, ale
nie wiem...
- Powiem im - uciął krótko, ale nie spojrzał w moją
stronę.
- W takim razie pójdę na górę. Muszę skończyć się pa-
kować.
Milczał, więc wstałam bez słowa, wyszłam z pokoju
i zamknęłam za sobą drzwi.
Minęłam ostatni zakręt. Jeszcze dziś rano, kiedy wy-
chodziłam z domu, wydawało mi się, że dobrze zrobiłam,
nie zabierając samochodu. Teraz jednak, gdy w ręce wrzy-
nały mi się siatki z zakupami, pożałowałam swojej decyzji.
A do tego nowe szpilki, które kupiłam sobie na wyspie,
SK
koszmarnie uwierały mnie w palce. Postawiłam na moment
największą torbę na chodniku, by odpocząć, i spojrzałam z
nadzieją w kierunku dobrze mi znanego apar-tamentowca.
Byłam już prawie w domu, jeśli to chłodne i puste miejsce
do spania można było tak nazwać. Trudno nawet
porównywać tego wielkomiejskiego kolosa z bajkowym,
wiejskim domem, w którym mieszkał Gid. Wszystko było
już poza mną, i jego ciepły dom, i odgłosy zabaw
dziewczynek, i on, kiedy stał w drzwiach i patrzył na mnie,
kiedy siedzieliśmy razem przy śniadaniu, kiedy śmialiśmy
się i rozmawialiśmy. Wszystko. Nienawidziłam tej świa-
domości, że znowu jestem tutaj sama i to tylko dlatego, że
byłam zbyt przerażona, żeby zostać z nim.
Odruchowo spojrzałam za siebie. Chyba śnię, pomy-
ślałam, przymykając oczy. Gid? Tutaj? W Londynie?
- Cześć - powiedział, jakby nigdy nic.
- Co ty tu robisz?
- Czekam na ciebie.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, ale w pierwszej
chwili wydawała mi się sensowna.
- Coś nie tak z Debbie? - zapytałam zaniepokojona. Może
jednak mi o czymś nie powiedzieli.
- Debbie czuje się dobrze.
Przypatrywałam się jego twarzy w poszukiwaniu od-
powiedzi na nurtujące mnie pytanie. Mimo zmęczenia nadal
wyglądał cholernie seksownie. Wysoki, przystojny, w
eleganckim garniturze... A może ma jakieś spotkanie w
Londynie, pomyślałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl
  •